Zrobiło mi się niedobrze gdy tylko przesiedliśmy się ze statku transportowego do samochodu Kyle'a. Chłopak posłał mi zmartwione spojrzenie swoich niebieskich oczu. Może kiedyś bym się zakochała w tym osobniku.
-Dobrze się czujesz, Iskierko? - zmarszczył brwi.
Starałam się przybrać obojętny wyraz twarzy. Jednak chyba mi średnio wyszło, bo Kyle otwarł mi drzwi samochodu i podał papierową torebkę.
-Nic mi nie jest, Kyle - zgniotłam papier - Jeszcze żyję.
Pomachałem mu przed nosem rękami. Wsiadłam do samochodu. Przed moimi oczami świat wirował i falował. Nie wiem po co zgodziłam się na jazdę do Morgan University. Chyba z głupoty i chęci wyrwania się od państwa Hidehopp. Brunet usiadł za kierownicą jeep'a i powoli ruszył. Jechał tak by Pusheen nie czuł się źle. Mimo to przeczuwałam że on po prostu nie chce żebym zwymiotowała mu w nowym samochodzie. Całą drogę przejechałam usiłując zapanować nad falującym obrazem który przetaczał się przed moimi oczami. Usłyszałam znajome powiadomienie z Messenger'a.
Ivana Yarris: jak tam bejb? Dobrze się czujesz? Całuski od Iv ;-)
Skrzywiłam się teatralnie. Ivana Yarris - moja bogata "przyjaciółeczka" która rok temu zostawiła mnie samą w jakimś klubie nocnym. Wzdrygnęłam się. Na chwilę falowanie ustało. Być może zbyt bardzo skupiłam się na odpisywaniu Ivanie.
Heather Downriver: Ja i Kyle jeszcze nie dojechaliśmy. Przed nami jeszcze sporo drogi. Pa pa od H.
Krótko i rzeczowo. Tak powinno się odpisywać wrednym, bogatym, nadętym dziewuchom. Szczerze? Ivans nie jest taka zła. Najgorsza jest chyba Joana Berks. Kobieta kompletnie nie umie wyluzować. Cały czas gada o Burberry, Chanel i innych drogich markach. Ubiera się jak różowy potwór, i pachnie zdechłym kotem. To moje zdanie o Joanie. Odłożyłam iPhone'a 6, na siedzenie obok. Chyba cudem, ale udało mi się zasnąć.
***
-Pobudka śpiąca królewno - poczułam szturchanie.
Zerwałam się jak oparzona. Kyle stał na żwirowym parkingu Morgan University. Wyskoczyłam z samochodu, chcąc jak najszybciej opuścić maszynę piekieł. Wyjęłam telefon z samochodu i szybko podeszłam do przyczepy. Brunet już opuścił rampę. Zachwycona spojrzałam na Pusia. Gniady ogier wspaniale się prezentował. Tuż przed wyjazdem, dokładnie go wyczyściłam i założyłam mu nową derkę z Eskadronu. Dla niego mogłam nawet przyjąć kasę o Michael'a Hidehopp'a. Weszłam na rampę i pogłaskałam konia. Szturchnął pyskiem moje kieszenie. Zaśmiałam się pod nosem. Jak zwykle wiedział że mam marchewki. Podałam mu warzywo. Ochoczo przyjął prezent i dal wyprowadzić swoje ogromne cielsko z przyczepy. Kyle obiecał że zaniesie moje walizki gdzie trzeba i na mnie poczeka. Z ulgą opuściłam przyrodniego brata. Nie orientowałam się jeszcze w planie kampusu. Nietrudno odgadnąć że przeszłam całą stadninę zanim znalazłam boks Pusheen'a. Wprowadziłam konia do pomieszczenia. Pogłaskałam go jeszcze na pożegnanie.
-Adiòs Pusiu - pocałowałam go w pyszczek.
Dokładnie zaryglowałam drzwi boksu i zdecydowanym krokiem przeszłam przez jeden z korytarzy. Nagle zamarłam w pół kroku. Dziewczyna. Koń. Druga, nieznana mi dziewczyna. Myślałam że mam halucynacje. Jednak.... Lekko różowe włosy. Ona także zamarła a gniada klacz zarżała mi na powitanie. Miałam ochotę uciec. Pierwszy raz w swoim życiu. Przełknęłam ślinę. Nieznajoma, śliczna dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnęła się i zamachała mi. Odmachałam.
-Kogo moje oczy widzą - odezwałam się - Panna Maureen Rhodes.
Maureen. Moja kochana Mau. Moja... Była dziewczyna. Różowowłosa podniosła się z ziemi i pośpiesznie otrzepała.
-Hej, Heather - wyjąkała.
Była tak samo zaskoczona jak ja.
-Może przedstawisz mi swoją towarzyszkę? - zwróciłam się do Maureen.
Nie dało się ukryć. Moja twarz wyrażała cierpienie po stracie, a głos zazdrość. Mau nadal była piękna. Nic się nie zmieniła.
Ruth? Maureen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz