Wyjąłem nowy telefon z opakowania i pierwsze co, zacząłem pobierać potrzebne mi aplikacje, przerzucać wszystkie kontakty oraz rozesłać do znajomych wiadomości o zmianie numeru. Uporałem się z tym na tyle szybko, że postanowiłem odwiedzić Juanito i sprawdzić, jak sobie radzi ze zmianą otoczenia. Szybko naciągnąłem lekką kurtkę, buty i wyszedłem z pomieszczenia, kierując się wprost do stajni. Na zewnątrz robiło się coraz chłodniej, a ja powoli zaczynałem tęsknić za moją piękną, słoneczną Hiszpanią. Mimo wszystko cieszę się, że wyjechałem. Nie mam pojęcia, jak długo wytrzymałbym z taką rodziną, nie jestem nawet pewny, czy wciąż można to tak nazywać.
W stajni przywitało mnie radosne rżenie koni, a kilka z nich wychyliło głowy, sprawdzając, kto znowu zakłóca ich spokój.
— Hola Juanito. — Uśmiechnąłem się szeroko, wchodząc do boksu ogiera.
Zdecydowanie łatwiej było porozumiewać się z nim po hiszpańsku. Zawsze, gdy zaczynałem mówić coś do niego po angielsku, robił się bardzo nerwowy i zaczynał próby nadepnięcia na moje nogi, albo przygryzania moich ubrań. Przyzwyczaiłem się do takich rozmówek, a bardzo często w sytuacjach codziennych zapominam o tym, w jakim języku miałem rozmawiać.
— ¿Cómo estás? — spytałem, głaszcząc go po głowie.
Ogier był w bardzo dobrym humorze, a ja już po chwili wiedziałem dlaczego. Jego chwila wyjścia na padok, skończyła się błotem na nogach i masą piasku i kurzu na grzbiecie.
— Chodź, nie pójdziesz spać, dopóki nie będziesz czysty. — Założyłem Juanito kantar i przypinając uwiąz, powoli wyprowadziłem z boksu.
Gdy podeszliśmy bliżej myjek, zauważyłem na jednym stanowisku Marie czyszczącą ciemnogniadą klacz.
— Wolne? — Wskazałem głową na stanowisko obok.
— Pewnie. — Odpowiedziała, odwzajemniając delikatny uśmiech.
Czyszczenie Juanito nie należało do prostych czynności, mimo że i tak był dla mnie bardzo wyrozumiały. Aktualnie zajął się flirtowaniem z klaczą dziewczyny, a całe szczęście, że oddzielała je barierka. Ogier był dla mnie koniem wręcz idealnym, doskonale rozumiał, że moje umiejętności jeździeckie są prawie znikome, a on starał się ułatwiać mi naukę w każdy możliwy sposób. Potrzebował przez to dodatkowych treningów, z bardziej wykształconymi jeźdźcami, jednak nigdy nie wyrażał zbytniej niechęci do współpracy z innymi osobami.
Marie skończyła chwilę przede mną, a ja potrzebowałem jeszcze dosłownie pięciu minut i mogłem odprowadzić Juanito do boksu.
— Buenas noches — Uśmiechnąłem się, ostatni raz głaszcząc ogiera i opuszczając jego małe królestwo.
Wyjąłem z kieszeni iPhone'a i pierwsze co włączyłem Instagram i zacząłem przeglądać nowości, powolnym krokiem udając się do wyjścia. Szybko mi się znudziło i wolałem pooglądać snapy znajomych z mojej kochanej Hiszpanii. Jestem tu zaledwie kilka godzin, a zdążyłem zatęsknić za ojczystym krajem.
Zapatrzyłem się w telefon i o mało nie wpadłem na kogoś, wychodzącego właśnie z jednego z boksów. Uniosłem od razu wzrok i zobaczyłem Marie.
— Naprawili ci światło? — spytała z delikatnym uśmiechem.
— Tak, dziękuję, że to załatwiłaś. To mój pierwszy dzień tutaj i jeszcze nie za bardzo się orientuję co i jak — odpowiedziałem, pocierając dłonią kark.
— W porządku, nie ma za co.
— Idziesz już do siebie?
— Raczej nie mam nic więcej do roboty, a poza tym już dość późno — powiedziała, zakładając ręce na piersi.
— Czy mogę mieć ten zaszczyt i odprowadzić pannę Marie do jej pokoju? — Uśmiechnąłem się szeroko, robiąc teatralny ukłon.
Marie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz