Luke przywitał się z Carą. Tyle o niej naopowiadał że mieliśmy jej po dziurki w nosie. Jednak byłem pewien że Luke, nie darzy jej taką miłością, jaką darzył Pain. Potem zaczęło się wariactwo. Hemmings uparł się że nas przedstawi. Dziewczyna była jednak bardziej uparta i już po chwili wyciągała w moim kierunku dłoń. Nie wydawała się być nikim złym. W żadnym calu nie przypominała upierdliwej Marie. Uścisnąłem jej dłoń.
-Calum. Ale to już na pewno wiesz - uśmiechnąłem się.
Cara także się uśmiechnęła. Luke natychmiast chciał wszystko wiedzieć. Najpierw zostawiliśmy walizki Delavigne w jej pokoju. Następnie ruszyliśmy pod boks Fluttershy. Blondyn nie ukrywał zdziwienia i podziwu dla konia przyjaciółki. Faktycznie. Nie była żadnym drugorzędnym wierzchowcem w typie Kanadyjki. Suuper. Hemmo zaplanował zwiedzanie całego kampusu, łącznie z moją ukochaną biblioteką. Kiedy tylko do niej weszliśmy, Luke rzucił mi rozbawione spojrzenie.
-A tutaj nasz drogi Calum, spędza godziny rozmyślając nad powodem dla którego Marie Saint nie lubi sławnych ludzi - rzekł uszczypliwie.
Żartobliwie przewróciłem oczami. Niestety myślę że Luke miał całkowitą rację. Od momentu gdy Marie wyminęli mnie na korytarzu, nawet zapominam o regularnych spacerach z Briggan'em i Essix.
-Śmieszni jesteście - stwierdziła oprowadzana przez nas Cara.
-My? - zapytałem jakby niedowierzając.
Jak na zawołanie ja i Luke zrobiliśmy głupie miny, uśmiechając się przy tym pełną gębą (ha ha). Cara nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Bibliotekarka syknęła na nas. Blondyn postanowił, że teraz przejdziemy do stołówki bo zbliża się pora obiadu. Nie miał złego pomysłu, bo zarówno ja jak i Cara, umieraliśmy z głodu. Luke powiedział, że musimy jeszcze trochę dotrwać, a potem pozwoli nam rzucić się na jedzenie jak wygłodniałym sępom. W duchu modliłem się żeby Marie
jeszcze nie zdążyła zgłodnieć od śniadania. Dzisiaj wyjątkowo nie miałem nastroju na oschłe pogaduszki z Saint. Muszę przyznać się do tego że ostatnio nieźle mnie uraziła. Mój plan zemsty, jak to określił Luke, polegał w rzeczywistości na czekaniu aż szacowny umysł Calum'a Hood'a coś wymyśli. Postanowiłem sobie iż dzisiaj skupiam się tylko na oprowadzaniu Cary, a tutaj proszę. Znowu zaczynam myśleć o swojej porażce. Stanęliśmy w kolejce po obiad. Wybrałem sphagetti z dużą ilością klopsików. Na deser zostały już tylko czekoladowe babeczki. Luke do picia, nam wszystkim wybrał Colę. Cara znalazła czteroosobowy stolik, bo tylko takie już zostały i położyła tam swoją tackę. W milczeniu udawałem że z uwagą słucham ich wymiany zdań. W rzeczywistości moje myśli odpłynęły gdzieś daleko od stołówki. Muszę potrenować skoki przed jutrzejszym treningiem, odrobić lekcje, wyprowadzić psy, wypuścić Urazę....
-Hej! Lubisz lamorożce? - głośna wypowiedź Hemmings'a wyrwała mnie z zamyślenia.
Spojrzałem na niego jak na wariata.
-Czemu mam nie lubić? - odpowiedziałem mu pytaniem - Lubisz tak zwany Hot Line z fanami?
Lukiem wstrząsnął dreszcz. Udał przerażenie.
-Nie! A propo... Napisało do mnie kilku, odpisz im bo ja nie umiem - westchnął.
Wyciągnął telefon z kieszeni i mi go podał. Ja wyciągnąłem swój i otworzyłem mail'a na obu. Do Luke'a napisało 50 osób więcej. Czeka mnie standardowe - kopjuj. Wklej. Dokończyłem jedzenie i zająłem się telefonami. Hemmo nadal rozmawiał z Carą. Teraz przedstawiał jej pomysły chłopaków którzy nie przyjechali tutaj, na nową piosenkę. Następnie przedstawił jej swoje wymysły na ten temat i kazał zdecydować o najlepszym. Dziewczyna długi czas jeszcze rozmawiała z blondynem na temat jakiś pokazów mody. Żeby rozluźnić atmosferę, uniosłem oba telefony do uszu i udawałem rozmowę z jakimiś natrętnymi producentami.
-Mam pomysł na piosenkę panie Smith - oznajmiłem do telefonu - Będzie o lamorożcach i już.
Wybuchłem śmiechem. Tym samym udało mi się rozśmieszyć także Carę i Luke'a. Zakończyliśmy obiad i poszliśmy w
kierunku krytej ujeżdżalni. Nie udało mi się w porę zatrzymać blondyna. Tak jak myślałem, trafiliśmy na Marie w towarzystwie Pain i jakiejś brunetki, chyba Lotte. Panna Saint zmierzyła nas tym swoim pogardliwym spojrzeniem. Pain siedziała cicho, ale chyba miała ochotę powiedzieć coś od siebie.
-Widzę że wam się powodzi, lamerzy - wyszczerzyła się Saint.
Lotte skrzywiła się. Widocznie nie podzielała opinii Marie. Luke nie wyglądał na zasmuconego słowami dziewczyny. Całkowicie zignorował Pain i Lotte. Swoje słowa skierował bezpośrednio do Marie.
-Doprawdy tak sądzisz, good girl? - wykorzystał ponownie naszą piosenkę.
Już chciała odparować, kiedy do akcji wkroczyła dotychczas milcząca Cara.
-Chodźcie. Szkoda czasu - mruknęła.
Luke skinął głową. Ostatnie spojrzenie posłał różowowłosej Pain. Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem grupki. Cara wyglądała na zirytowaną tamtym zajściem. Ja nie miałem ochoty na wypowiadanie się na ten temat. Dla mnie - on już nie istnieje.
<Cara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz