Od razu chłopak wystrzelił przed siebie i pobiegł za małym stworzeniem. Westchnęłam jedynie i pokręciłam głową na boki załamana. Boże... Jak dzieci... Po prostu jak dzieci. Jednak ja postanowiłam nie ruszać się z miejsca. Jedynie co jakiś czas przed oczami widziałam chłopaka goniącego fretkę. No cóż. Może i jest mała, ale i bardzo szybka oraz zwinna. Nie liczyłam na to, że Harry'emu uda się szybko ją złapać. Z nudów wyciągnęłam telefon. Odblokowałam go i weszłam na pinterest. Zaczęłam przeglądać na nim najróżniejsze arty, zdjęcia gify i tym podobne. Sama nie wiem ile minęło czasu do momentu kiedy to usłyszałam obok siebie ciche, krótkie guganie, a następnie szybki oddech, który to najprawdopodobniej należał do chłopaka. Spojrzałam przed siebie. Na podłodze leżała Shaunee w pozycji dywanika. Najwyraźniej chciała zakomunikować, że już będzie grzeczna i nic nie zrobi. No cóż. Przynajmniej przez chwilę będzie spokój. Wtem przeniosłam swój wzrok na chłopaka. Stał on w rozkroku, ręce miał oparte na kolanach i był pochylony do przodu. Oddychał ciężko. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- I jak przebiegła twoja gonitwa? Czyżbyś jakimś cudem odzyskał telefon? - zapytałam lekko rozbawiona.
- Nie - powiedział jedynie chłopak. Po chwili jednak zaczął mówić dalej. - Już ją miałem. Gdy w pewnym momencie ta fretka uciekła mi z pola widzenia, a jak już wróciła to telefonu nie było.
Zaśmiałam się. I spojrzałam na niego wzrokiem, który wyrażał jedno. "A nie mówiłam?". Wiedziałam, że mu się nie uda... No, ale po co psuć dziecku zabawę? Pokręciłam głową i ponownie przeniosłam swój wzrok na białe stworzonko. Shaunee nadał znajdowała się w pozycji dywanika. Jednak ledwo co zdążyłam mrugnąć, a ta zerwała się na nogi. No tak. Mało kiedy wytrzymywała tak długo. Zazwyczaj był to krótki odpoczynek przed dalszym harcowaniem. Fretka ponownie zaczęła skakać na wszystkie strony. Po chwili zniknęła mi z pola widoku. Widziałam jak Harry od razu zaczął wodzić za nią wzorkiem. Westchnęłam, pokręciłam głową i powoli wstałam.
- Zostaw to mnie. Twoje gonitwy jak widzisz i tak nic nie dają - powiedziałam jedynie.
Ten niechętnie, ale zgodził się. Nadal słychać było hałasy. Postanowiłam więc, że przeczekam chwilę. Oparłam się o ścianę. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w odgłosy wokół. Dochodziły one z najróżniejszych kierunków. Sama nie wiem ile minęło zanim ucichły. Jednak gdy tak się stało zdecydowałam się ruszyć. Odepchnęłam się od ściany i powolnym krokiem szłam w kierunku skąd słyszałam ostatni hałas. Po chwili znalazłam się przy szafce w rogu pokoju. Rozejrzałam się wokół. Zaraza pomiędzy ścianą, a komodą zauważyłam jakąś białą istotkę. Przyjrzałam się jej. To była Shaunee. Musiała najwyraźniej usnąć. Jak dla mnie lepiej. Chwyciłam w obie dłonie jej wiotkie ciałko i przeniosłam do jej spania. Ułożyłam ją na nim. Spojrzałam jeszcze przelotnie na chłopaka. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Jeżeli chodzi ci o to czemu Shaunee była, że tak powiem taka wiotka to powiem tyle. Fretki mają bardzo mocny sen i potrafią przespać mnóstwo czasu. Wtedy mało co jest w stanie je zbudzić. No i jak widziałeś. Ich ciało staje się takie bezwładne - mruknęłam jedynie.
Kolejno, wróciłam z powrotem w miejsce gdzie znalazłam Shaunee. Najpierw przeszukałam górną część komody. Jednak telefonu tam nie było. Następne były szuflady. Niestety mimo dokładnego ich przeszukania, to nie tam fretka schowała przedmiot. Postanowiłam jeszcze na koniec sprawdzić jedno miejsce. Uklękłam i schyliłam się. Zajrzałam pod komodę. Jednak było tam za ciemno. Od razu wyciągnęłam telefon i włączyłam latarkę. Przy jej pomocy w końcu odnalazłam naszą zgubę. Odłożyłam elektroniczne urządzenie na bok i sięgnęłam ręką po telefon Harry'ego. "Macałam" dłonią podłogę. Po chwili natrafiłam na upragniony przedmiot. Szybko pochwyciłam go i wyciągnęłam spod komody. Spojrzałam na niego. Był jedynie trochę przykurzony, ale tak to nie było widać żadnych śladów zniszczeń czy czegoś podobnego. Odetchnęłam z ulgą. Szybko podniosłam się do góry. Jednak to był błąd. Momentalnie poczułam ból głowy, a przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Spowodowane to było uderzeniem w niezamkniętą szufladę. Jęknęłam i potarłam ręką głowę. Niepewnie rozejrzałam się wokół.
Wszędzie leżały najróżniejsze szkice. O nie! To była szuflada z mymi rysunkami! Ignorując ból i wszystko inne, zaczęłam szybko zbierać me prace. Jedna po drugiej. Miałam gdzieś to co się działo wokół mnie. Najważniejsze było to aby nikt nie mógł zobaczyć mych rysunków. One nie mają prawa ujrzeć światła dziennego! Po chwili wzięłam do rąk ostatni szkic. Jednak tym razem nie odłożyłam go do reszty. Przykuł on szczególnie mą uwagę. Był on wypełniony mymi emocjami. To nie był zwyczajny rysunek. Może i dla innych taki był, ale dla mnie był czymś naprawdę ważnym. Pamiętam jak rysowałam go podczas jednej lekcji, kiedy jeszcze byłam w domu dziecka. Przedstawiał on małą dziewczynkę. Wyglądała ona niepewnie zza drzwi. Chociaż... Osoba widząca pierwszy raz ten rysunek mogłaby nie zauważyć tego, że ta mała istotka była niepewna. Jednak nie o tym... Miał on jeszcze głębsze znaczenie. Ta dziewczynka obrazowała coś ważnego. Reprezentowała moje prawdziwe ja. Przez to wszystko co przeżyłam... Tak jak ta mała dziewczynka bałam się pokazać. Bałam się pokazać jaka naprawdę jestem. Westchnęłam i pokręciłam gwałtownie głową aby pozbyć się z niej niechcianych myśli. Wtem ponownie poczułam tępy ból. Jęknęłam i odłożyłam szkic do reszty rysunków oraz zamknęłam szufladę.
- Mam twój telefon - wymamrotałam, nadal nie ruszając się z miejsca.
Harry?
Przepraszam, że tak długo... Do tego miało być lepsze, ale... Wyszło jak wyszło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz