Nikita wpadła mi w ręce.. Dosłownie. Stałem z mocno otumanioną dziewczyna w ramionach i nie wiedziałem co mam robić.
-Lena?
-Nie moja wina! Ona coś wzięła!
-Idź już..-Westchnąłem i delikatnie zaniosłem niki do jej pokoju. Było czystko, nadal nie rozpakowała się. Położyłem ją na łóżku i zacząłem delikatnie głaskać jej bok. Nie wiedziałem co mam robić. To życie było zbyt dziwne jak dla mnie. Byłem dupnym chłopakiem, synem i osobą.. Nawet nie byłem do końca synem. Przykryłem ją kocem i usiadłem na kanapie. Duma walnęła mi się w nogach a amnezja walnęła sie obok swojej pani. Podciągnąłem nogi pod siebie i patrzyłem jak dziewczyna powoli oddycha. żyje.. To chyba najważniejsze ? Pokręciłem na siebie głową i oparłem głowę o kolana. Zjebane życie. Nie chce mi sie nawet żyć.. Nabrałem powietrza i poszedłem spać . Fotel stawał się powoli moim miejscem istnienia. Obudziła mnie duma. Piszczała i lizała mnie delikatnie po dłoni.
-Co jest?-Mruknąłem i podniosłem głowę na psa. Za sunią stałą Niki. Miała zmęczoną twarz i wyglądałą jak ktoś po wypadku, wiadomo.
-Hej piękna?-Uśmiechnąłem się niepewnie i starałem się udawać że wszytsko jest okay. Nie musiałem jej wciągać w swój smutek, jednak to ona miała większe problemy..
-Piękna?
-Zawsze.. a co?
-Nic -Pokręciła głową i lekko podrapała się po łysej czaszce. Uśmiechnąłem się i podniosłem. Przytuliłem dziewczynę do siebie.
-Co się wczoraj stało?-Zapytałem niepewnie.
-Ona mi coś dosypała do picia.. -Mruknęła zła.
-ech.. trzeba jej unikać wiesz o tym co nie? Nawet jak jest miła, to było mało mądre jej tak wybaczać ale no, ważne że żyjesz-Mruknąłem , pamiętam jak potrafiłem się wkurzać na Lenę za samo spojrzenie, teraz nie byłem w stanie nawet być zły, na kogokolwiek.. To mnie przerażało jak obojętny się stałem..
-Vito okay?
-Tak ak, cieszę się że wszytsko z tobą okay.. Zabrać psy na spacer a ty poleniuchujesz jeszcze ?-Zaoferowałem się.
-Oookay.. -Wróciłam do łóżka.
-Dobranoc -Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z suniami z pokoju.. Wszystko było tak porąbane..
<NIkitta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz