wtorek, 6 czerwca 2017

Od Nikitty CD Vito

Byłam daleko. Nie, nie daleko, Blisko. Widziałam ich, moją rodzinę, która rozpacza nad moim grobem, widziałam Leona, który wręcz rozłożył się pod nim. Czy ja umarłam? A potem, zobaczyłam jego, Stał samotnie w cieniu, patrzył na grób i rozchodzący się tłum. A potem, odwrócił się. Odszedł. Jak ja. Nie, nie jak ja. W końcu, ja nie żyję. Ale... jeśli nie żyję, to nie powinnam nic nie czuć? Dlaczego tęsknię za Vitem i moją rodziną? Za Blue i Amnestią? Dlaczego tęsknię za.... ciepłem? Nagle coś szarpnęło mnie w klatce piersiowej. Ja... byłam teraz w wodzie, starałam się wydostać. A wtedy, usłyszałam znajomy głos, tak bardzo mi bliski.
- Doktorze, co z nią? Kiedy się obudzi?! Proszę, niech pan ratuje moją córkę! - Mama? Nie! Nie chcę aby mnie ratowano! Przecież, jeśli mnie uratują, znów będę cierpiała z powodu rozstania z Vitem. Znów będę nieszczęśliwa! Ja... chcę być przy tacie. On mnie pocieszy. On...
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Było to echo kroków, jednak, słyszałam je. Co? Kto przyszedł?
- Oh, to on! Leon, jednak przyszedł! - krzyk mojej matki też był echem. Kto przyszedł? I wtedy... poczułam znajomy zapach. Czy to... nie, on mnie nienawidzi. On mnie nie kocha... pozwolił mi odejść, przecież, walczyłby gdyby kochał, prawda? Byłby przy mnie...
Jednak, miałam za wiele wspomnień. ten feralny dzień, kiedy uderzyłam go w twarz. Albo, jak staliśmy na podjeździe, zaraz po tym, jak zostawiła go Lena. Tamten wieczór... był magiczny.
Vito. On mnie rozumie. A ja... ja... kocham go.
- Siostra, budzimy się. Niki, nie każ nam czekać. Jesteśmy tu, ja, mama i Vito. Czekamy na ciebie. - szept mojego brata dodał mi sił. Wyrwałam się z wody w której tkwiłam, byłam na powierzchni. Otworzyłam oczy...
- Nikitta! - westchnienie mojej rodziny było niczym. Mój wzrok przyciągnął on. Przystojny jak zawsze, teraz jednak smutny. Coś z ojcem? Możliwe... wyciągnęłam rękę w jego kierunku, zanim zdałam sobie sprawę co robię.
- Vito... - tylko to wyrwało się z moich ust. Patrzyłam na jego twarz i uśmiechnęłam się. W głowie nadal miałam wspomnienia ostatnich wydarzeń. Nic nie zapomniałam. Nie patrzyłam teraz na siniaka, czy rany na twarzy chłopaka. To był on. Mój Vito. Nagle w mojej głowie rozbrzmiał jego głos, coś, co kiedyś mówił, ale nie wiedziałam kiedy...
Hej, życie jest do dupy, nawet nie jestem twoim chłopakiem, twój były wpada cię odwiedzić..
Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym machnęłam dłonią, aby podszedł bliżej. Kiedy to robił, starałam się usiąść, chciałam powiedzieć mu to na ucho, aby nikt nas nie słyszał. Kiedy w końcu udało mi się utrzymać równowagę, szepnęłam:
- Vito, kochanie, ale my się nigdy nie rozstaliśmy. Żadne nie powiedziało, że to koniec. A z resztą, to bez znaczenia. Kocham cię.
Vito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz