-Yy...jesteś nowa tak?- Przerwał to milczenie a ja otrząsnęłam się
-Jak widać- Tak do końca nie wiedziałam co powiedzieć chyba odezwałam
się trochę chamsko, ale ja już tak mam nic z tym nie zrobię
-Max- Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę i posłał lekki uśmiech
-Loren - uścisnęłam jego dłoń i spróbowałam się uśmiechnąć ale coś sądzę że mi to nie wyszło
-Chodź, pokażę Ci gdzie jest stajnia - przytaknęłam i poszłam za
chłopakiem, chciałam wziąć walizkę ale mnie wyprzedził. mam ręce ale
nie będę nic mówić, nie chce mieć nie zdrowych relacji z ludźmi.
Szliśmy w ciszy, słychać tylko było stukanie kopyt Theo. Usłyszałam
rżenie koni, no to chyba tu jest stajnia, wygląd chyba też na to
wskazuję, ale ja mądra.
-Zaraz poszukam boks twojego konia - Poszukałabym sama, ale pomocą nie
pogardzę. Chłopak postawił walizkę przed wejściem i weszliśmy do środka.
Zabrało mi dech w piersiach, ta stajnia to marzenie. Nie mówię już o
koniach. Każdy koń miał swoją tabliczkę z imieniem i z innymi ważnymi
informacjami. Konie miały swoje małe małe padoki na które mogły wyjść.
Luksus, chciałabym tak mieszkać.
-Twój koń ma na imię Theo? - Tak prawdę mówiąc mój śmierdziel odpowiedział odpowiedział za mnie.
Stanął dęba i zaczął rżeć no i no, popisywał się po prostu. Nie tak go wychowałam.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Zachowuj się - Powiedziałam do konia a ten od razu się uspokoił.
-Tu jest jego boks - Max (chyba tak ma na imię, mam krótką
pamięć) otworzył boks a ja wprowadziłam do niego konia, pierwsze co
zrobił to rzucił się na jedzenie, poklepałam go po szyi i zamknęłam
boks.
Chłopak wydawał się jakiś taki smutny? Ale ok, nie wtrącam się w życie innych.
-Wiesz jaki masz numer pokoju? - Spytał. Super, gdzieś go sobie
zapisałam, chyba na ręce. Przez deszcz prawie się zmazał, nie wiem czy
to 2 czy 5, e tam raz się żyje.
-Chyba 59 - spojrzałam znów na rękę i serce zaczęło mi bić, jak komuś wejdę do pokoju będzie przypał.
-Okej, to chodź - Chłopak ruszył a ja szłam centralnie za nim aby go nie zgubić.
Wyszliśmy ze stajni, chłopak wziął moją walizkę co mi się nie podobało,
bo po prostu nie lubię być obsługiwana. Szliśmy w ciszy, zdążyło się już
rozchmurzyć ale i tak cała jestem mokra. Gdy szliśmy mijaliśmy sporo
budynków.
Myślałam że to miejsce jest mniejsze. Znaleźliśmy się pod jakimś ,
również dużym budynkiem. Weszliśmy do środka, chłopak wziął chyba klucz
do pokoju. Boże żeby był to dobry pokój. Weszliśmy po schodach mijając
kilka innych osób. Pokój chyba jest na drugim albo na trzecim piętrze.
Zapomniałam liczyć. Szliśmy korytarzem aż chłopak nie zatrzymał się przy
pokoju i go nie odkluczył. Kamień spadł mi z serca bo był to chyba
dobry pokój. Podał mi walizkę i uśmiechnął się lekko
-Jakbyś czegoś potrzebowała to mój numer pokoju to 49
-Okej, no i ten no...Dzięki - Wzięłam walizkę i położyłam przy ścianie w pokoju.
-Nie ma za co
-No to...Do kiedyś - "Do kiedyś" serio?
-Do kiedyś - Uśmiechnął się odwrócił się na pięcie i odszedł.
Zamknęłam drzwi i pierwsze za co się wzięłam to zaczęłam się rozpakowywać.
Gdy skończyłam układać rzeczy wzięłam piżamę i poszłam do łazienki się
umyć i przebrać. Po skończonej tej jakże ważnej czynności położyłam się
do łóżka, z racji tego że długo się rozpakowywałam była już 21 więc
tylko ustawiłam dzwonek w telefonie i zasnęłam.
~~~~~~
Obudziło mnie pianie koguta, sięgnęłam ręką po telefon i wyłączyłam
dzwonek. Niechętne wyczłapałam się z łóżka i poszłam do łazienki się
przebrać. Wszystko chciałam zrobić jak najszybciej byleby zdążyć na
śniadanie, nie wiem gdzie ono jest ale to problem na później. Po
przygotowaniu się pościeliłam łóżko i wyszłam zamykając drzwi na
klucz. Schodząc ze schodów zauważyłam że nie wzięłam telefonu, bez
niego się pierwszego dnia nie obejdzie. Schodziłam ze schodów i
rozpaczliwie szukałam telefonu, nagle poczułam uderzenie. Tak mnie
odbiło że prawie sie wywaliłam, ale zdążyłam się złapać poręczy.
Spojrzałam na chłopaka na którego wpadłam i moim oczom ukazał się Max?
Chyba tak.
Max?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz