piątek, 9 czerwca 2017

Od Loren CD Max'a

-Yy...jesteś nowa tak?- Przerwał to milczenie a ja otrząsnęłam się
-Jak widać- Tak do końca nie wiedziałam co powiedzieć chyba odezwałam się trochę chamsko, ale ja już tak mam nic z tym nie zrobię
-Max- Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę i posłał lekki uśmiech
-Loren - uścisnęłam jego dłoń i spróbowałam się uśmiechnąć ale coś sądzę że mi to nie wyszło
-Chodź, pokażę Ci gdzie jest stajnia - przytaknęłam i poszłam za chłopakiem, chciałam wziąć walizkę ale mnie wyprzedził. mam ręce ale nie będę nic mówić, nie chce mieć nie zdrowych relacji z ludźmi.
Szliśmy w ciszy, słychać tylko było stukanie kopyt Theo. Usłyszałam rżenie koni, no to chyba tu jest stajnia, wygląd chyba też na to wskazuję, ale ja mądra.
-Zaraz poszukam boks twojego konia - Poszukałabym sama, ale pomocą nie pogardzę. Chłopak postawił walizkę przed wejściem i weszliśmy do środka. Zabrało mi dech w piersiach, ta stajnia to marzenie. Nie mówię już o koniach. Każdy koń miał swoją tabliczkę z imieniem i z innymi ważnymi informacjami. Konie miały swoje małe małe padoki na które mogły wyjść. Luksus, chciałabym tak mieszkać.
-Twój koń ma na imię Theo? - Tak prawdę mówiąc mój śmierdziel odpowiedział odpowiedział za mnie.
Stanął dęba i zaczął rżeć no i no, popisywał się po prostu. Nie tak go wychowałam.
Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Zachowuj się - Powiedziałam do konia a ten od razu się uspokoił.
-Tu jest jego boks - Max (chyba tak ma na imię, mam krótką pamięć) otworzył boks a ja wprowadziłam do niego konia, pierwsze co zrobił to rzucił się na jedzenie, poklepałam go po szyi i zamknęłam boks.
Chłopak wydawał się jakiś taki smutny? Ale ok, nie wtrącam się w życie innych.
-Wiesz jaki masz numer pokoju? - Spytał. Super, gdzieś go sobie zapisałam, chyba na ręce. Przez deszcz prawie się zmazał, nie wiem czy to 2 czy 5, e tam raz się żyje.
-Chyba 59 - spojrzałam znów na rękę i serce zaczęło mi bić, jak komuś wejdę do pokoju będzie przypał.
-Okej, to chodź - Chłopak ruszył a ja szłam centralnie za nim aby go nie zgubić.
Wyszliśmy ze stajni, chłopak wziął moją walizkę co mi się nie podobało, bo po prostu nie lubię być obsługiwana. Szliśmy w ciszy, zdążyło się już rozchmurzyć ale i tak cała jestem mokra. Gdy szliśmy mijaliśmy sporo budynków.
Myślałam że to miejsce jest mniejsze. Znaleźliśmy się pod jakimś , również dużym budynkiem. Weszliśmy do środka, chłopak wziął chyba klucz do pokoju. Boże żeby był to dobry pokój. Weszliśmy po schodach mijając kilka innych osób. Pokój chyba jest na drugim albo na trzecim piętrze. Zapomniałam liczyć. Szliśmy korytarzem aż chłopak nie zatrzymał się przy pokoju i go nie odkluczył. Kamień spadł mi z serca bo był to chyba dobry pokój. Podał mi walizkę i uśmiechnął się lekko
-Jakbyś czegoś potrzebowała to mój numer pokoju to 49
-Okej, no i ten no...Dzięki - Wzięłam walizkę i położyłam przy ścianie w pokoju.
-Nie ma za co
-No to...Do kiedyś - "Do kiedyś" serio?
-Do kiedyś - Uśmiechnął się odwrócił się na pięcie i odszedł.
Zamknęłam drzwi i pierwsze za co się wzięłam to zaczęłam się rozpakowywać.
Gdy skończyłam układać rzeczy wzięłam piżamę i poszłam do łazienki się umyć i przebrać. Po skończonej tej jakże ważnej czynności położyłam się do łóżka, z racji tego że długo się rozpakowywałam była już 21 więc tylko ustawiłam dzwonek w telefonie i zasnęłam.

~~~~~~

Obudziło mnie pianie koguta, sięgnęłam ręką po telefon i wyłączyłam dzwonek. Niechętne wyczłapałam się z łóżka i poszłam do łazienki się przebrać. Wszystko chciałam zrobić jak najszybciej byleby zdążyć na śniadanie, nie wiem gdzie ono jest ale to problem na później. Po przygotowaniu się pościeliłam łóżko i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Schodząc ze schodów zauważyłam że nie wzięłam telefonu, bez niego się pierwszego dnia nie obejdzie. Schodziłam ze schodów i rozpaczliwie szukałam telefonu, nagle poczułam uderzenie. Tak mnie odbiło że prawie sie wywaliłam, ale zdążyłam się złapać poręczy. Spojrzałam na chłopaka na którego wpadłam i moim oczom ukazał się Max? Chyba tak.

Max?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz