Patrzyłam jak chłopak odchodzi. Był... specyficzny, ale właściwie to nie byłam jedną z osób, które szybko się poddają, a ten chłopak był zarazem interesujący. Kiedy zniknął z mojego pola widzenia, skręcając zaraz za wejściem do stajni, odwróciłam się i wróciłam do grupy. Weszłam do boksu Arimetris, po czym odrobinę wyczyściłam jej sierść. Założyłam jej ogłowie, osiodłałam. Przytuliłam się do jej szyi, dłonią delikatnie głaszcząc klacz po boku. Nie mogłam przestać myśleć o czarnych oczach, były takie smutne, zdziwione, niepewne, przestraszone... Eliot... miłe imię. Miałam kiedyś takiego kolegę w drużynie. Patrzyłam jak chłopak odchodzi, aż zniknął z mojego pola widzenia, skręcając zaraz za wyjściem ze stajni. Odwróciłam się i wróciłam do mojej grupy. Weszłam do boksu Arimetris, trochę wyczyściłam jej sierść, po czym założyłam jej ogłowie i osiodłałam. Na chwilę przytuliłam się do jej szyi, dłonią delikatnie gładząc jej łeb, zamknęłam oczy. Z głowy nie mogłam wyrzucić czarnych oczu chłopaka. Były takie smutne, zdziwione, przerażone... Ktoś niesłyszalnie do mnie podszedł i złapał w pasie, a ja aż podskoczyłam krzycząc. Przede mną stał śmiejący się Dom.
- Żartowniś się znalazł - mruknęłam.
- Jak tam rozmowa? Świr?
- Ale ci jebnę za tego świra - za nim pojawił się Lewis. - O mnie też tak mówiłeś.
- To co innego - bronił się jego przyjaciel.
- Tego nie wiesz - warknął niebieskooki i odszedł.
- O co mu chodzi? - zapytałam.
- Jest wrażliwy na stojących z boku ludzi, bo sam kiedyś taki był i było mu ciężko.
- Nie widać tego po nim - zauważyłam.
- Kiedy go poznałem, jego pewność siebie i poczucie własnej wartości były na ujemnym poziomie, jąkał się i nie rozmawiał z nikim. Zmieniło się właściwie tylko te dwa ostatnie punkty...
- A wydaje się taki pewny wszystkiego, co mówi - zdziwiłam się.
- Trochę się nadal zmienia, ale wspomnienia pozostawiają piętno. Jak chcesz brnąć w tą znajomość, to pamiętaj o tym.
Wstał kolejny, ciężki dzień. Nie mogłam spać całą noc, coś albo ktoś mnie męczył... w sumie to było ich dwóch. Lewis i Eliot. Nie mogłam myśleć tylko o nich, ale nie mogłam przestać. To wszystko jest skomplikowane, a moje życie zawsze było takie prostsze. Zło? Jakie zło? Miałam normalną rodzinę, kochających rodziców, wspaniałego brata, odniosłam sukcesy. Jednak Lewis osiągnął ich o wiele więcej. Z drugiej strony skoro on mógł, to Eliot też może. Jako tako ogarnięta zeszłam na stołówkę, od razu zrobiłam sobie kilka kanapek i kawę, usiadłam przy stoliku. Moje spojrzenie przelotnie zauważyło kogoś w drzwiach. Spojrzałam jeszcze raz, przez chwilę stojących w nich chłopak się zatrzymał, a później postanowił się wycofać.
- Eliot? - podeszłam szybko, jednak zawołałam za nim dopiero na korytarzu. Powoli się odwrócił, a ja się uśmiechnęłam. - Idziesz na stołówkę?
- Ja... chyba przyjdę później...
- Jak będzie mniej ludzi? - z zawahaniem pokiwał głową. - A może chciałbyś jednak wejść? Usiądziemy gdzieś z boku, mam zrobionych trochę kanapek, a sama ich nie zjem.
- A... twoi znajomi? - zapytał cicho.
- Gdzieś się rozeszli, zobaczę się z nimi pewnie dopiero na lekcjach. Właśnie, idziesz na zajęcia, prawda?
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz