Podeszliśmy pod jego drzwi. Tak było lepiej, bo zdążyłam zauważyć jak reaguje na ludzi. Kiedy miał już wejść, zawahał się.
- Dobranoc - wyciągnął do mnie dłoń, złożoną w pięść. Nieźle... Tego się całkowicie nie spodziewałam. Bardzo delikatnie uderzyłam, przybijając żółwika. Szeroki uśmiech nie schodził mi z twarzy. To musiało wyglądać dziwnie.
- Coś nie tak? - zapytał niepewnie.
- Wszystko jest wręcz idealnie - dalej się uśmiechałam. Po prostu nie mogłam przestać. Eliot mnie lubi. Eliot jest miły. Eliot się ze mną pożegnał. I dotknął! Eliot jest cudowny... Eliot to zdecydowanie moje ulubione imię. Zdecydowanie. Boże, jaki on przystojny. Odchrząknęłam, na chwilę spuściłam głowę, jednak nie mogłam utrzymać. Ponownie na niego spojrzałam. Musiałam coś zrobić, żeby nie zacząć mówić... Powiedziałabym za dużo rzeczy.
- Miłych snów, Eliot - odparłam. Mam nadzieję, że będziesz śnił o mnie... Ja bym o tobie chciała. Zawahałam się. Nie chciałam już iść. - Nie chcę iść... Ale powinnam. Do zobaczenia jutro, Eliot. Na pewno... - dodałam cicho. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do swojego pokoju, który zresztą nie znajdował się daleko. Podeszłam do drzwi. Były otwarte. Dziwne... Obejrzałam się. Nadal na mnie patrzył, zgarnęłam włosy za ucho, rumieniąc się. Lubi mnie.
Weszłam do pokoju, odcinając się od tych cudownych oczu cichym kliknięciem drzwi. Zapaliłam światło i krzyknęłam.
- Lewis! - leżał na moim łóżku, jakby był u siebie.
- Nie krzycz. Chowam się przed Hail, Dominic'iem, Zainem, James'em, Marie i Brooke.
- Dlaczego u mnie?
- Bo oni się tego nie spodziewają. Co u Eliota?
- Skąd? - on zawsze wszystko wiedział. Nie miałam pojęcia jak docierał do tych informacji... to było dziwne.
- Zapytałem w recepcji. Blisko mieszka. Czuję, że często tam będziesz chodzić.
- Chciałabym - odparłem podchodząc do łóżka i kładąc się obok Lewisa. Zgarnął opadające mi na twarz włosy.
- Wiesz, że to nie jest proste?
- Wiem... chciałabym wiedzieć dlaczego, ale się boję - odparłam, chowając twarz w dłonie.
- Boisz się, że nie wytrzymasz prawdy? - jego głos był twardy.
- Ja go dziś zaczęłam rozbierać w myślach! Nie boję się, że ucieknę, tylko że nie pozwoli mi zostać.
- Ja wciąż jestem przerażony byciem z Hailey... wszystko zależy od ciebie właściwie jak go dobrze złapiesz, to ci się nie wyrwie. Coś o tym wiem.
- Ale...
- Tak, to nie proste - przerwał mi. Miał rację. Wiedział, że ją miał. Westchnął. - Już wychodzę, myśl sobie o swoim księciu.
- Ja wcale...
- Jasne. To chyba mu się nie przyjrzałaś - wyszedł śmiejąc się. Zaraz po tym słyszałam huk i jak krzyczy imię swojego przyjaciela. Nie potrafili żyć z Malikiem bez siebie.
Ciężko się podniosłam i poprawiłam swojego koka. Podreptałam do szafy, skąd wyciągnęłam krótkie spodenki oraz luźną bluzkę na ramiączka. Weszłam do łazienki i rozebrałam się, aby po chwili zmyć makijaż oraz wejść pod prysznic. Woda... Woda była bardzo miła i ciepła. Odprężała, nie gorzej niż masaż. Chociaż masażem w wykonaniu Eliota, to bym nie pogardziła. Starałam się jak najmniej o nim myśleć, jednak średnio mi się to udawało. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk, wyłączyłam wodę. Skype! Marco! Szybko owinęłam się w ręcznik i wybiegłam z łazienki, otwierając laptopa.
- Cześć braciszku.
- Em? Czemu leżysz w ręczniku? Samym ręczniku... - zmarszczył brwi, zawsze był nadopiekuńczy.
- Myłam się.
- Sama? - uśmiechnął się.
- Niestety - westchnęłam. Rozpoczynając rozmowę, która skończyła się dopiero nad ranem.
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz