Przyszedł kolejny czas na trening. Musiałam się w duchu przyznać, że nawet polubiłam moją grupę, szczególnie kilku zwariowanych ludzi, czyli wiecznie obojętnego na słowa trenera Lewisa i jego przyjaciela, który był w stanie przegadać każdego, choć ten pierwszy nie zostawał w tyle. Umówiliśmy się wszyscy przed budynkiem mieszkalnym i razem ruszyliśmy do stajni. Jeżeli śmiech to zdrowie, to dzięki nim zostanę najzdrowszą osobą na świecie.
Kiedy weszliśmy do środka, uderzył we mnie zapach świeżego siana. Przyjemne uczucie, które zawsze mnie przyciągało. Mój wzrok spoczął na chłopaków, który przyklęknął, przy błąkającej się po stajniach kotce i zaczął ją głaskać. Nagle jakby wyrwał się z transu, zerknął na nas, po czym oderwał się od swojej czynności. Wstał i odsunął się na bok, spuszczając głowę, jakby chciał wtopił się w otoczenie.
- Myślisz? - usłyszałam szept Doma, który odróżnił się od krzyków reszty.
- Tak nieśmiali ludzi się nie zdarzają, ojciec mnie lał, więc wiem co mówię - odszeptał Lewis. - Biedny chłopak.
- A ty? Czemu ty się zawsze martwisz o innych?
- Bo mam młodszego brata - warknął, a ja zwolniłam kroku. W sumie to minęliśmy już chłopaka, o którym mówili. W końcu się zatrzymałam.
- Idziesz Em? - zapytał Dom.
- Ja...
- Tylko ostrożnie z nim rozmawiaj - odparł Lewis. Jasnowidz czy co? Odwróciłam się, chłopak nadal stał, jednak po chwili powoli ruszył w stronę wyjścia. Szybko zrównałam się z nim.
- Cześć - odparłam. - Jesteś nowy?
- Cześć... tak - mówił bardzo niepewnie.
- Może, chciałbyś poznać tutaj kilka miejsc, co? Mogłabym ci je pokazać.
- Dziękuję... ale, chyba jednak nie... wolałbym wrócić do siebie.
- Okey - odparłam z miłym uśmiechem. Dopiero teraz na mnie spojrzał. Miał bardzo ciemne oczy, patrzyły na mnie z rezerwą, niepewnością. Przecież nie byłam potworem, sądzę, że nawet nie dałabym rady go przepchnąć o metr. Po chwili kąciki jego ust lekko drgnęły. - Jestem Emma, a ty?
- Eliot - odpowiedział na dłużej chwili, widać było, że się waha, walczy ze sobą.
- Jakbyś zmienił zdanie, to zawsze chętnie cię oprowadzę, odpowiem na pytania, pomogę. Dobrze?
Kiedy weszliśmy do środka, uderzył we mnie zapach świeżego siana. Przyjemne uczucie, które zawsze mnie przyciągało. Mój wzrok spoczął na chłopaków, który przyklęknął, przy błąkającej się po stajniach kotce i zaczął ją głaskać. Nagle jakby wyrwał się z transu, zerknął na nas, po czym oderwał się od swojej czynności. Wstał i odsunął się na bok, spuszczając głowę, jakby chciał wtopił się w otoczenie.
- Myślisz? - usłyszałam szept Doma, który odróżnił się od krzyków reszty.
- Tak nieśmiali ludzi się nie zdarzają, ojciec mnie lał, więc wiem co mówię - odszeptał Lewis. - Biedny chłopak.
- A ty? Czemu ty się zawsze martwisz o innych?
- Bo mam młodszego brata - warknął, a ja zwolniłam kroku. W sumie to minęliśmy już chłopaka, o którym mówili. W końcu się zatrzymałam.
- Idziesz Em? - zapytał Dom.
- Ja...
- Tylko ostrożnie z nim rozmawiaj - odparł Lewis. Jasnowidz czy co? Odwróciłam się, chłopak nadal stał, jednak po chwili powoli ruszył w stronę wyjścia. Szybko zrównałam się z nim.
- Cześć - odparłam. - Jesteś nowy?
- Cześć... tak - mówił bardzo niepewnie.
- Może, chciałbyś poznać tutaj kilka miejsc, co? Mogłabym ci je pokazać.
- Dziękuję... ale, chyba jednak nie... wolałbym wrócić do siebie.
- Okey - odparłam z miłym uśmiechem. Dopiero teraz na mnie spojrzał. Miał bardzo ciemne oczy, patrzyły na mnie z rezerwą, niepewnością. Przecież nie byłam potworem, sądzę, że nawet nie dałabym rady go przepchnąć o metr. Po chwili kąciki jego ust lekko drgnęły. - Jestem Emma, a ty?
- Eliot - odpowiedział na dłużej chwili, widać było, że się waha, walczy ze sobą.
- Jakbyś zmienił zdanie, to zawsze chętnie cię oprowadzę, odpowiem na pytania, pomogę. Dobrze?
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz