Wysiadłem z samochodu Wujka. BYł dobrym człowiekiem , sam zaoferował abym zaczął się tu uczyć. Boję się, boję się ludzi braku zrozumienia , tego że stracę wszystko. Mała istotka uczepiła się mojego boku. Nieprzytomnie przeniosłem wzrok na June która uporczywie starała się zwrócić moją uwagę na siebie. Ukucnąłem tak aby znaleźć się na jej poziomie.
-Co jest ? Coś nie tak?
-Będzie ci tu fajnie El! Zobaczysz ! Zobacz ile tu miejsca! A ile ludzi -Była bardziej podekscytowana niż ja. Obiecałem jej w chwili w której decyzja o wyjeździe została podjęta że będę do niej codziennie dzwonił. Mała istota utrzymywała mnie świadomym od samego początku swojego istnienia. Delikatnie złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się szeroko. Odpowiedziałem jej delikatnym uniesieniem kącika ust. Momentalnie jej dłoń znalazła się na mojej twarzy i unosiła kąciki moich ust tak aby układały się w wielki uśmiech. Prychnąłem.
-Zostaw , jak coś .. dzwoń-Przytuliłem siostrę delikatnie i podniosłem się z klęczków.
-Masz telefon, terapeuta jest blisko, masz Robota , masz nas parę godzin drogi stąd.. Będziemy cię odwiedzać Eliot -Ciotka wysunęła w moim kierunku rękę ale szybko się poprawiła, wiedziała jaki jestem jeśli chodzi o kontakt fizyczny. Nie wiedziałem co zrobić , czułem że jednak zawdzięczam im odrobinę normalności w życiu, Lenę spotykają same dobrze rzeczy a całe zło z jakim miałem doczynienia ja.. Nie powiem że odeszło w zapomnienie ale.. Było trochę łatwiejsze do zniesienia. Delikatnie wysunąłem dłoń i złapałem rękę ciotki, nie było to coś co robiłem na codzień. Uścisnąłem ją delikatnie i szybko puściłem. Kobieta obdarzyła mnie olbrzymim uśmiechem . Wiedziała ile to dla mnie znaczy. Niepewnie zabrałem walizki i schowany za kapturem nowej bluzy ruszyłem do swojego pokoju. Pokój był trochę oddalony od innych i miał moje własne Wifi... Dzięki bogu. Kochałem pracę z programami albo z innymi oprogramowaniami. Komputery i matematyka.. To ja. Po południu wyszedłem do stajni . Dookoła mnie kręciło się trochę ludzi, każdy zajęty sobą. I lepiej dla mnie. Nie muszę nawet z nimi rozmawiać. Powoli podszedłem do boksu i uchyliłem drzwi. Robot zastrzygł uszami i ruszył szybko w moim kierunku. Rozumieliśmy się bez słów.. Delikatnie pogłaskałem bok ogiera i usiadłem na wolnej kostce siana w boksie. Mój umysł powoli odpłynął w kierunku domu. Lena zaczynała niedługo naukę w szkole, byłem z niej tak dumny, sam starałem się zeby uczyła się i lubiła naukę.. Była dobrym dzieckiem, była w dobrych rękach. Wujek okazał sie byc dobrym człowiekiem. Długo mi zajęło zaufanie mu, był jednak podobny do ojca z wyglądu ale jakos... Udało się. Był jednak wujkiem a nie ojcem. Zanim się zorientowałem wybiła 18.. Siedziałem 3 godziny myśląc o niczym.. Produktywnie. Ukradkiem wysunąłem się z boksu . Na mojej drodze pojawiła się stajenna kotka. Przykląkłem na jedno kolano i cierpliwie wysunąłem dłoń z nadzieją na odrobinę głaskania. Lubiłem koty były jednymi ze stworzeń które przypominały mi mnie.. Nie były dotykane jeśli tego nie chciały, były tam gdzie chciały ... Po chwili delikatnie głaskałem czarno białe futerko. Głośne mruczenie dzwoniło mi w uszach a ja czułem jak na chwilę robię się pusty .. Myślałem tylko o teksturze futra o .. Och nie.. W moim kierunku zbliżali się ludzie.. Grupa ludzi..
<Ludzie ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz