No, wreszcie się przedstawiła, cóż za łaska dla mojej osoby, chociaż właściwie... Wydawała się miła i przyjaźnie nastawiona, może naprawdę miała wczoraj zły dzień?
- Jeszcze raz, Dominic Wayne-Berkeley - delikatnie uścisnąłem jej porcelanową dłoń.
- O wiele lepiej, prawda? - zapytała zerkając na zegarek.
- Możliwe... tylko wiesz, to nie zmieni mojej naturalnej skłonności do uszczypliwości. Tak uprzedzam tylko - sciszyłem głos.
- Dzięki za ostrzeżenie.
- Do usług - prychnąłem.
- Jakieś...
- Irytujący, oj proszę bez komplementów. Śpieszysz się na lekcje? - zapytałem, ponieważ nadal zerkała na zegarek... średnio dwa razy na dziesięć sekund.
- Trochę, nie chcę zrobić złego, pierwszego wrażenia - wyjaśniła delikatnie się uśmiechając.
- Ja osobiście takimi rzeczami się nie przejmuję...
- To się rzuca w oczy na kilometr.
- Bez przesady - zaśmiałem się. - No może na pół, ale na pewno nie na cały kilometr - wybuchła krótkim śmiechem. Miała miły śmiech... - Do której grupy chodzisz?
- Do drugiej, z tego co pamiętam.
- To cię oświecę, odwołali nam pierwszą lekcję - uśmiechnąłem się.
- Wiesz... wolałabym to samodzielnie sprawdzić - spojrzała obok, na przechodzącego chłopaka... a nie, to nie był chłopak, to tylko Draxler.
- Lewis, z której grupy jesteś? - zapytałem szczerząc się do niego.
- C-co? - zamyślony Lewis to nowość. - A... no w tej co ty.
- Odwołali nam pierwszą lekcję?
- No inaczej bym siedział w klasie i się użerał z tobą w ławce, nie? - prychnąłem. - Skąd to pytanie?
- Bo ta oto tutaj miła istotka, nie chciała w to uwierzyć.
- Dziwisz się? Spójrz na siebie - uśmiechnął się wrednie. - Lewis.
- Ariana - przedstawili się sobie.
- To ja was zostawię gołąbeczki - zaśmiał się. Wredotę miał we krwi normalnie...
- A co, królowa Hail wzywa?
- Chciałabyś taką królową idioto - warknął i sobie poszedł. No nareszcie.
- To... może chciałabyś napić się ze mną kawy? - zaproponowałem niepewnie, nie mając pojęcia jak dziewczyna zareguje na tą drobną wymianę zdań z moim przyjacielem.
- W sumie, to czemu nie? - jej twarz rozjaśniła się w czarującym uśmiechu. Pomyślałem wtedy, że mógłbym godzinami napawać się jego widokiem, ale dość szybko powróciłem do rzeczywistości.
Przeszliśmy na stołówkę, gdzie ustaliliśmy, że Ariana poszuka wolnego stolika, a ja przyniosę kawę. Stanie w kolejce ciągnąło się niemiłosiernie. Skąd wzięło się tam tyle ludzi, o tej godzinie?! W końcu odszedłem z tego tłumu z latte i zwykłą czarną kawą. To James nauczył mnie ją pić, od tamtego czasu nie wyobrażam sobie wziąć innej do ust. Postawiłem kubek z dymiącym napojem przed dziewczyną, która siedziała z łokciami opartymi o blat i wyglądała za okno.
- Proszę - delikatnie podskoczyła, musiałem ją wyrwać z zamyślenia.
- Dziękuję.
- To powiedz Ariano, co cię sprowadza do tej Akademii?
- Zawsze używasz pełnych imion?
- Zazwyczaj tak, chyba, że ktoś sobie tego nie życzy. Nie zwykłem aż tak utrudniać ludziom życia - uśmiechnąłem się.
- Proszę, proszę co za szlachetność - zaśmiała się.
- Chodzą legendy, że jednak mam jakieś tam pozytywne cechy.
- Tylko legendy?
- Podobno w każdej jest ziarnko prawdy, ale ja tam się na tym nie znam - odparłem, po czym upiłem trochę kawy. - Więc?
- Co więc?
- Jakim magicznym cudem znalazłaś się tutaj? - ponowniłem spokojnie pytanie.
- Jeszcze raz, Dominic Wayne-Berkeley - delikatnie uścisnąłem jej porcelanową dłoń.
- O wiele lepiej, prawda? - zapytała zerkając na zegarek.
- Możliwe... tylko wiesz, to nie zmieni mojej naturalnej skłonności do uszczypliwości. Tak uprzedzam tylko - sciszyłem głos.
- Dzięki za ostrzeżenie.
- Do usług - prychnąłem.
- Jakieś...
- Irytujący, oj proszę bez komplementów. Śpieszysz się na lekcje? - zapytałem, ponieważ nadal zerkała na zegarek... średnio dwa razy na dziesięć sekund.
- Trochę, nie chcę zrobić złego, pierwszego wrażenia - wyjaśniła delikatnie się uśmiechając.
- Ja osobiście takimi rzeczami się nie przejmuję...
- To się rzuca w oczy na kilometr.
- Bez przesady - zaśmiałem się. - No może na pół, ale na pewno nie na cały kilometr - wybuchła krótkim śmiechem. Miała miły śmiech... - Do której grupy chodzisz?
- Do drugiej, z tego co pamiętam.
- To cię oświecę, odwołali nam pierwszą lekcję - uśmiechnąłem się.
- Wiesz... wolałabym to samodzielnie sprawdzić - spojrzała obok, na przechodzącego chłopaka... a nie, to nie był chłopak, to tylko Draxler.
- Lewis, z której grupy jesteś? - zapytałem szczerząc się do niego.
- C-co? - zamyślony Lewis to nowość. - A... no w tej co ty.
- Odwołali nam pierwszą lekcję?
- No inaczej bym siedział w klasie i się użerał z tobą w ławce, nie? - prychnąłem. - Skąd to pytanie?
- Bo ta oto tutaj miła istotka, nie chciała w to uwierzyć.
- Dziwisz się? Spójrz na siebie - uśmiechnął się wrednie. - Lewis.
- Ariana - przedstawili się sobie.
- To ja was zostawię gołąbeczki - zaśmiał się. Wredotę miał we krwi normalnie...
- A co, królowa Hail wzywa?
- Chciałabyś taką królową idioto - warknął i sobie poszedł. No nareszcie.
- To... może chciałabyś napić się ze mną kawy? - zaproponowałem niepewnie, nie mając pojęcia jak dziewczyna zareguje na tą drobną wymianę zdań z moim przyjacielem.
- W sumie, to czemu nie? - jej twarz rozjaśniła się w czarującym uśmiechu. Pomyślałem wtedy, że mógłbym godzinami napawać się jego widokiem, ale dość szybko powróciłem do rzeczywistości.
Przeszliśmy na stołówkę, gdzie ustaliliśmy, że Ariana poszuka wolnego stolika, a ja przyniosę kawę. Stanie w kolejce ciągnąło się niemiłosiernie. Skąd wzięło się tam tyle ludzi, o tej godzinie?! W końcu odszedłem z tego tłumu z latte i zwykłą czarną kawą. To James nauczył mnie ją pić, od tamtego czasu nie wyobrażam sobie wziąć innej do ust. Postawiłem kubek z dymiącym napojem przed dziewczyną, która siedziała z łokciami opartymi o blat i wyglądała za okno.
- Proszę - delikatnie podskoczyła, musiałem ją wyrwać z zamyślenia.
- Dziękuję.
- To powiedz Ariano, co cię sprowadza do tej Akademii?
- Zawsze używasz pełnych imion?
- Zazwyczaj tak, chyba, że ktoś sobie tego nie życzy. Nie zwykłem aż tak utrudniać ludziom życia - uśmiechnąłem się.
- Proszę, proszę co za szlachetność - zaśmiała się.
- Chodzą legendy, że jednak mam jakieś tam pozytywne cechy.
- Tylko legendy?
- Podobno w każdej jest ziarnko prawdy, ale ja tam się na tym nie znam - odparłem, po czym upiłem trochę kawy. - Więc?
- Co więc?
- Jakim magicznym cudem znalazłaś się tutaj? - ponowniłem spokojnie pytanie.
Ariana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz