- Biegam, potrzebuję ciekawych terenów. - Wzruszyłem ramionami.
- Em.. okej.
Kontynuowaliśmy zwiedzanie, na szczęście nie trwało ono już zbyt długo. Byłem cholernie zmęczony po całej tej podróży i jedyne o czym aktualnie marzyłem, to położyć się spać. Shiloh też nie wyglądał na pełnego energii, a zazwyczaj miał jej na pęczki. Szedł posłusznie obok mojej nogi, ani na chwilę nie zbaczając z wyznaczonego sobie szlaku.
- Mam nadzieję, że za bardzo cię nie zanudziłam - odezwała się, gdy już wchodziliśmy do budynku akademika.
- Nie, ale jeżeli tak wyglądałem to tylko przez to, że kompletnie się dzisiaj nie wyspałem. - Wytłumaczyłem się, czekając aż Shiloh skończy oglądać wnętrze budynku.
Pies miał taki zwyczaj, że musiał dokładnie poznać miejsce, w którym będzie przebywał. Szukał potencjalnych zagrożeń, jak i ciekawych miejsc, czasem nawet rzeczy wartych pogryzienia, chociaż wiedział, że mu nie wolno.
W międzyczasie w pomieszczeniu zrobiło się dość tłoczno, bo większość zakończyła już swoje lekcje.
- Jakbyś czegoś potrzebował, to nie jest trudno mnie znaleźć. Pokój czterdzieści trzy. - Uśmiechnęła się niepewnie, na co tylko kiwnąłem głową.
Może nie będzie tu aż tak źle?
Szybkim krokiem udałem się na górę, chcąc wreszcie odpocząć i zająć się natłokiem myśli w mojej głowie na każdy możliwy temat. Ciężko mi teraz wrócić do normalności, gdy tyle czasu spędziłem za kratkami. Może i niesłusznie, ale jednak. Wciąż nie mogę uwierzyć, że straciłem rok swojego życia w takim miejscu, jednak nie żałuję tego, co zrobiłem i nigdy nie żałowałem. Należała mu się kara i tak byłem dla niego łagodny, powinien cierpieć, powinien doskonale poczuć to, co czuła mama, gdy tak ją traktował.
- Możesz usiąść, tu jest bezpiecznie. - Opadłem na łóżko, widząc, że Shiloh próbuje dokładnie przeanalizować pomieszczenie.
Shiloh nie miał zbyt ciekawej przyszłości, był psem obronnym i to w bardzo ekstremalnych warunkach. Bili go przy każdej możliwej okazji, by według nich nauczyć go posłuszeństwa. Odkąd jest ze mną, stał się łagodniejszy, jednak wciąż zdarzają mu się agresywne zachowania i to na porządku dziennym. Jest bardzo uważny i ostrożny, boi się, gdy tylko ktoś zbyt gwałtownie podniesie rękę i zazwyczaj reaguje na to zbyt agresywnie. Wiele czasu zajęła mi praca nad jego charakterem, a mój pobyt w więzieniu zdecydowanie tego nie ułatwił.
Zaraz usłyszałem pierwsze dźwięki mojego telefonu. Wziąłem komórkę do ręki, a na wyświetlaczu ukazało się imię Charlotte.
- Czyżbyś się stęskniła? - spytałem, wciskając zieloną słuchawkę.
- Człowieku, nie widzieliśmy się masę czasu! - zawołała - Gdzie jesteś?
- W pokoju, a ty co? Skończyłaś już zajęcia?
- Tak, już jakiś czas temu. W sumie możesz już iść na obiad, ja z Niallem jadę do miasta, wieczorkiem się spotkamy. Buziaki! - Muszę przyznać, że brakowało mi jej paplania, czasem potrafiła mówić tak szybko, że nawet ja nie byłem w stanie jej zrozumieć.
- Do później. - Uśmiechnąłem się.
Rozliczyłem się i odłożyłem komórkę na poduszkę. Shiloh zdążył już znaleźć sobie wygodnie miejsce na dywaniku obok łóżka i odpłynął zaraz w objęcia Morfeusza. Wziąłem głęboki wdech i podniosłem się do pozycji siedzącej, zastanawiając się, czy iść na obiad, czy nie. W sumie nie byłem zbytnio głodny, jednak fajnie w końcu zjeść coś bardziej normalnego. Z trudem podniosłem się z łóżka, nie chcąc ani na chwilę go opuszczać i biorąc klucze z biurka, wyszedłem z pokoju. Nie do końca wiedziałem, gdzie znajduje się stołówka, jednak pamiętam, że gdzieś na parterze. Raczej nie przysporzy mi to zbytnich problemów, pewnie o tej porze będzie szła tam większa ilość uczniów, więc na pewno trafię.
Muszę przyznać, że naprawdę ciężko było przeoczyć ogromny napis STOŁÓWKA nad drzwiami. Wszedłem do środka i od razu ustawiłem się w kolejce po posiłek. Odebrałem swoją tackę i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Większość stolików była już pozajmowana, a ja nie widziałem do którego mógłbym się przysiąść, w końcu nikogo tu nie znam. Wypatrzyłem wzrokiem dziewczynę, która jakiś czas temu oprowadzała mnie po MU i bez większego zastanowienia podszedłem do niej.
- Mogę? - spytałem, wskazując miejsce naprzeciw niej.
- Em.. okej.
Kontynuowaliśmy zwiedzanie, na szczęście nie trwało ono już zbyt długo. Byłem cholernie zmęczony po całej tej podróży i jedyne o czym aktualnie marzyłem, to położyć się spać. Shiloh też nie wyglądał na pełnego energii, a zazwyczaj miał jej na pęczki. Szedł posłusznie obok mojej nogi, ani na chwilę nie zbaczając z wyznaczonego sobie szlaku.
- Mam nadzieję, że za bardzo cię nie zanudziłam - odezwała się, gdy już wchodziliśmy do budynku akademika.
- Nie, ale jeżeli tak wyglądałem to tylko przez to, że kompletnie się dzisiaj nie wyspałem. - Wytłumaczyłem się, czekając aż Shiloh skończy oglądać wnętrze budynku.
Pies miał taki zwyczaj, że musiał dokładnie poznać miejsce, w którym będzie przebywał. Szukał potencjalnych zagrożeń, jak i ciekawych miejsc, czasem nawet rzeczy wartych pogryzienia, chociaż wiedział, że mu nie wolno.
W międzyczasie w pomieszczeniu zrobiło się dość tłoczno, bo większość zakończyła już swoje lekcje.
- Jakbyś czegoś potrzebował, to nie jest trudno mnie znaleźć. Pokój czterdzieści trzy. - Uśmiechnęła się niepewnie, na co tylko kiwnąłem głową.
Może nie będzie tu aż tak źle?
Szybkim krokiem udałem się na górę, chcąc wreszcie odpocząć i zająć się natłokiem myśli w mojej głowie na każdy możliwy temat. Ciężko mi teraz wrócić do normalności, gdy tyle czasu spędziłem za kratkami. Może i niesłusznie, ale jednak. Wciąż nie mogę uwierzyć, że straciłem rok swojego życia w takim miejscu, jednak nie żałuję tego, co zrobiłem i nigdy nie żałowałem. Należała mu się kara i tak byłem dla niego łagodny, powinien cierpieć, powinien doskonale poczuć to, co czuła mama, gdy tak ją traktował.
- Możesz usiąść, tu jest bezpiecznie. - Opadłem na łóżko, widząc, że Shiloh próbuje dokładnie przeanalizować pomieszczenie.
Shiloh nie miał zbyt ciekawej przyszłości, był psem obronnym i to w bardzo ekstremalnych warunkach. Bili go przy każdej możliwej okazji, by według nich nauczyć go posłuszeństwa. Odkąd jest ze mną, stał się łagodniejszy, jednak wciąż zdarzają mu się agresywne zachowania i to na porządku dziennym. Jest bardzo uważny i ostrożny, boi się, gdy tylko ktoś zbyt gwałtownie podniesie rękę i zazwyczaj reaguje na to zbyt agresywnie. Wiele czasu zajęła mi praca nad jego charakterem, a mój pobyt w więzieniu zdecydowanie tego nie ułatwił.
Zaraz usłyszałem pierwsze dźwięki mojego telefonu. Wziąłem komórkę do ręki, a na wyświetlaczu ukazało się imię Charlotte.
- Czyżbyś się stęskniła? - spytałem, wciskając zieloną słuchawkę.
- Człowieku, nie widzieliśmy się masę czasu! - zawołała - Gdzie jesteś?
- W pokoju, a ty co? Skończyłaś już zajęcia?
- Tak, już jakiś czas temu. W sumie możesz już iść na obiad, ja z Niallem jadę do miasta, wieczorkiem się spotkamy. Buziaki! - Muszę przyznać, że brakowało mi jej paplania, czasem potrafiła mówić tak szybko, że nawet ja nie byłem w stanie jej zrozumieć.
- Do później. - Uśmiechnąłem się.
Rozliczyłem się i odłożyłem komórkę na poduszkę. Shiloh zdążył już znaleźć sobie wygodnie miejsce na dywaniku obok łóżka i odpłynął zaraz w objęcia Morfeusza. Wziąłem głęboki wdech i podniosłem się do pozycji siedzącej, zastanawiając się, czy iść na obiad, czy nie. W sumie nie byłem zbytnio głodny, jednak fajnie w końcu zjeść coś bardziej normalnego. Z trudem podniosłem się z łóżka, nie chcąc ani na chwilę go opuszczać i biorąc klucze z biurka, wyszedłem z pokoju. Nie do końca wiedziałem, gdzie znajduje się stołówka, jednak pamiętam, że gdzieś na parterze. Raczej nie przysporzy mi to zbytnich problemów, pewnie o tej porze będzie szła tam większa ilość uczniów, więc na pewno trafię.
Muszę przyznać, że naprawdę ciężko było przeoczyć ogromny napis STOŁÓWKA nad drzwiami. Wszedłem do środka i od razu ustawiłem się w kolejce po posiłek. Odebrałem swoją tackę i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Większość stolików była już pozajmowana, a ja nie widziałem do którego mógłbym się przysiąść, w końcu nikogo tu nie znam. Wypatrzyłem wzrokiem dziewczynę, która jakiś czas temu oprowadzała mnie po MU i bez większego zastanowienia podszedłem do niej.
- Mogę? - spytałem, wskazując miejsce naprzeciw niej.
Heather?
tak średnio mi wyszło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz