- Po tobie nie spodziewałabym się spóźnienia - odparła miło.
- Przepraszam, pomagałam nowemu uczniowi i troszeczkę się nie wyrobiłam.
- Schemat ten sam? - zagadnął ktoś.
- Raczej nie zmieniam utartych schematów, a nasze przygotowanie zawsze działa - odparłam.
Trening był dla mnie prościzną. Jeździło mi się nadzwyczajnie prosto, a Arimetris doskonale rozumiała moje delikatne, praktycznie niewidoczne sygnały. W końcu ujeżdżanie jest naszą specjalnością. Same te wszystkie zawody i turnieje się nie wygrały przecież. Kiedy mieliśmy wracać, zatrzymała mnie pani Melanie.
- Nie myślałaś, kiedyś Emmo o zawodach? - zapytała.
- Muszę się pani przyznać, że delikatny dorobek zawodów mam - odparłam.
- Tak? To doskonale, bo widzisz będę starała się kogoś zabrać, a jakieś prestiżowe zawody, więc na pewno się do ciebie zgłoszę. A ty tymczasem ćwicz z Arimetris jak najwięcej.
- Dobrze - po tych słowach odjechałam. Lubiłam być doceniana, a szczególnie, jeśli na coś ciężko pracowałam. Cała rozpromieniona wróciłam do stajni, gdzie zsiadłam z niej. Zaprowadziłam klacz do boksu gdzie zdjęłam z niej rząd, po czym zabrałam się do czyszczenia jej. Bardzo dbałam o sierść Arimetris i ogólnie o nią całą. To było moje oczko w głowie, dlatego nie potrzebowałam innych zwierząt w domu. Niektórzy moim znajomi z Amsterdamu uważali to za dziwne, ale tutaj, okazało się to całkiem normalne.
Po chwili rozejrzałam się za Eliotem, ale nie mogąc go dostrzec wróciłam do boksu.
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz