Uśmiechnęłam się, kiedy na naszej drodze pojawiła się kotka. W głębi zawsze lubiłam wszystkie zwierzęta. Chciałam coś powiedzieć do Eliota, ale on nagle usiadł na podłodze, kociak całkiem go pochłonął. Powinnam czuć się dziwnie, zostawiona? Nic takiego do mnie nie docierało. Patrzyłam na tego chłopaka, który głaskał kota i myślałam, co strasznego musiało mu się przydarzyć, że okazywał więcej uczuć zwierzętom niż ludziom. Przysiadłam na kostce siana, która stała przy jednym z boksów. Pochyliłam się i oparłam łokcie o kolana, patrzyłam. Chciałam mu zadać tyle pytań, chciałabym słuchać go godzinami, budzić się i zasypiać słysząc go. Nie obchodziło mnie, że ludzie się na nas patrzą. Nie obchodziło mnie jakie komentarze słyszałam. Nie obchodziło mnie, że ludzie go oceniali i jak to robili. Obchodził mnie tylko on. Eliot był ważny. Wtedy zdałam sobie z tego sprawę. Nie siedziałam tam tylko dla jego wyglądu, bo dla tego też, jednak on po prostu był ważny. Chciałam być przy nim i aby się otworzył, aby zobaczył jakie życie jest cudowne. Życie naprawdę jest wspaniałe... Ze mną mogłoby być wspaniałe. Chciałabym abyś o tym wiedział. Chciałabym, żebyś podniósł teraz na mnie te twoje śliczne oczy i uśmiechnął się, bo nadal tutaj jestem. I będę, wiesz? I będę, bo chcę. Uśmiechnęłam się, wydawało mi się, że powiedziałam to na głos. Miłość jest podobno prosta, a zauroczenie gwałtowne. Nie zawsze. Zauroczyłam się w tobie, Eliot... zauroczyłam. To była prawda, ponieważ on zajmował całe moje myśli, cały mój dzień. Był moim dniem i chciałam, aby pozostał nim już zawsze. Pragnęłam by myśl o nim wypełniała wszystko. Nagle uderzyła we mnie myśl, że on może nigdy w jakikolwiek sposób nie okazać swoich uczuć. Może nawet nigdy mnie nie wziąć za rękę... Poczułam tą kroplę goryczy, którą czuje dziewczyna, stęskniona przytulenia, słów że jest piękna, ważna. To było okropnie samolubne, ale nie mogłam się od tego uwolnić. Chciałam aby ta część mojego umysłu się wyłączyła, jednak tak się nie działo. Brnęłam w to dalej... jego dotyk na moich ciele, moja dłoń na jego idealnych kościach policzkowych, na idealnej szyi, na torsie, który też musiał być idealny. Smak również idealnych słów, które są stworzone do idealnych pocałunków. Uspokój się Emma, nie ośmieszaj się. Dobrze, że on nie słyszał moich myśli.
- Emma? - czy to możliwe, że to on wyrwał mnie z zamyślenia. Przeraziła mnie myśl, że to Dominic albo co paradoksalnie mniej straszne, Lewis. Jednak byliśmy sami. Eliot siedział głaszcząc kota, jednak patrzył już na mnie. Zastanowiło mnie, czy on naprawdę wymówił moje imię... - Emma?
Jego nieśmiały głos... JEGO głos. Powiedział moje imię, dlaczego nagle nabrało dla mnie nowego sensu?
- Tak? Przepraszam, zamyśliłam się - odparłam.
- Nic... się nie stało - kąciki jego ust drgnęły w delikatnym uśmiechu. No tak, teraz to ja się wyłączyłam. - Idziemy?
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko.
W głowie echem odbijało mi się słowo Emma. Emma... Emma... EMMA... To takie piękne imię. Dlaczego nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Byłam głupia. Przecież brzmiało tak cudownie, kiedy Eliot je wypowiedział. Powinien je zdecydowanie wymawiać częściej, bym mogła to kontemplować.
Doszliśmy do boksu Robota, który od razu wyciągnął szyję do swojego pana. Doskonale to rozumiem. Kto by nie chciał aby go taki pan dotykał... Eliot delikatnie przesuwał dłonią po szyi Robota, a ja wodziłam za nią dłonią.
- Piękny koń - Jak i właściciel. - Długo go masz?
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz