czwartek, 11 maja 2017

Od Ruth do Benjamina

RedFireflies: Ta. Sorki. Zapomniało mi się o tobie.
Prychnęłam cicho, odczytawszy wiadomość. Menda powinna smażyć się w Piekle, ewentualnie wiecznie kąpać w gorącej smole. O mnie się nie zapomina.
LittleBillie: Pff. Miło.
RedFireflies: Wiem. ^^ Uciekam na trochu. Odezwę się jak będę na miejscu.
Wygięłam usta w podkówkę, robiąc skwaszoną minę do ekranu smartfona. Rozejrzałam się dookoła by upewnić się, że nikt tego nie zobaczył i szybko zabrałam się za odpowiedź.
LittleBillie: Byee.
Szybkim ruchem wrzuciłam komórkę do torby, czekając na moment, kiedy to nauczyciel ponownie odwróci się w stronę tablicy. Już raz siedziałam po lekcji w kozie, właśnie za pisanie z kolegą z Internetu. 
Poznaliśmy się kilka miesięcy temu na jednym z forów o tematyce Marvela. On wytrwale dopingował Starka, szerzej znanego jako superbohatera i członka grupy Avengers - Iron Mana. Ja za to jako fanka Spider-mana, wiecznie i bezskutecznie próbowałam pokazać Firefliesowi, że jest Peter Parker jest lepszy od Tony'ego. Co jakiś czas, kiedy nie miałam siły słuchać gadającego nauczyciela, spamowałam mu na czacie wszelakimi gifami i memami o tymże temacie.
Wracając do świata realnego, zaraz po matematyce miast udać się pod klasę do francuskiego, ruszyłam w kierunku wyjścia z akademii. Potrzebowałam spędzić chwilę na świeżym powietrzu, wewnątrz szkoły się dusiłam. 
Drepcząc akademickim korytarzem, rozglądałam się wszędzie, tylko nie przed siebie. Chociaż chodziłam już tutaj dobre dwa tygodnie, nadal wszystko mnie interesowało. Dla przykładu, dopiero dzisiaj zauważyłam, że zegar nad głównym wejściem ma wiśniową, a nie czerwoną ramkę.
I cóż, stało się. Wpadłam na kogoś. Chociaż, to bardziej ten ktoś wpadł na mnie. Mniejsza.
- Shit - zaklęłam cicho, zataczając się do tyłu. Bez pomocy ściany pewnie wylądowałabym na tyłku, ale w ostatniej chwili oparłam się o murek oddzielający poszczególne pomieszczenia. Już chciałam zwymyślać ktosia, ale przypomniawszy sobie o własnej "stłuczce", zamknęłam buzię. - Nic ci nie jest?
Musiałam zadrzeć głowę, by móc spojrzeć na twarz - jak się okazało - chłopaka. Przedstawiciel płci męskiej był ode mnie sporo wyższy, sięgałam mu ledwie nad ramię. Moje oczy napotkały czarne i głębokie jak studnie patrzałki, umiejscowione w całkiem przystojnej, harmonijnej twarzy.
- Mnie? - wydawał się być przez chwile zaskoczony moim pytaniem, ale chwilę później jego usta znowu rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu.
Głupie pytanie, zderzenie z niską osobą nie jest zbyt niebezpiecznie i nie zagraża życiu.
- Mhm, na ciebie wpadłam, prawda? - rozejrzałam się szybko dookoła, ale w promieniu kilkunastu metrów nie było nikogo.
Skinął głową.
- No właśnie, wydawało mi się, że to grzecznie zapytać o stan po zderzeniu - zmarszczyłam nos, uświadamiając sobie jak głupio to zabrzmiało. Szybko włożyłam dłonie do kieszeni bluzy, by poczuć się pewniej. - No więc...?
- Jest w porządku, a tobie nic się nie stało? Żadnych obrażeń?
Parsknęłam bardziej z rozbawienia niż irytacji.
- Nope, zero.

Ben? ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz