niedziela, 14 maja 2017

Od Louisa CD Daniela

- W sumie... Czemu nie? - zapytałem retorycznie i wzruszyłem ramionami. W sumie to nawet przydałoby mi się trochę "uspołecznić". - Może po prostu podam ci swój numer, a potem jak już zajmiesz się swym koniem to napiszesz do mnie?
- No wiesz... tak trochę nie mam jak dać ci teraz telefon czy coś - powiedział patrząc na klacz.
- No to... może po prostu przyjdź później do mojego pokoju? - zapytałem niepewnie.
- Okej, który numer?
- Trzydzieści siedem - odpowiedziałem niemalże natychmiastowo.
- No to widzimy się później - powiedział i zaczął wycofywać się z koniem.
- Do zobaczenia - odparłem jedynie.
Odwróciłem się i powoli podszedłem do drzewa, do którego były przywiązane szczeniaki. Te całe czas się wyrywały w moją stronę. Nie łatwym zadaniem było odwiązanie ich, podczas gdy ciągle plątały mi się pod nogami. Jednak po dłużących się dziesięciu minutach w końcu dałem radę. Ruszyłem w stronę budynków mieszkalnych. Gdy tylko znalazłem się na korytarzu odpiąłem szczeniaki. Nie miałem najmniejszej ochoty dalej bawić się w rozplątywanie z ich smyczy. Te radośnie biegały po całym korytarzu. Na szczęście gdy tylko otworzyłem drzwi o mego pokoju, a w ich progu zastałem Clary, maluchy grzecznie ruszyły do matki. Kiedy wszyscy byli już w pomieszczeniu zamknąłem je. Następnie podszedłem do łóżka. Usiadłem na nie, a zaraz na mych kolanach znalazła się Cleopatra. Zacząłem ją głaskać, a ta mruczała. Jednak długo to nie potrwało. W pewnym momencie stwierdziła, że zmienia zdanie i nie chce pieszczot. Złapała pazurkami moją rękę i zaczęła ją "podgryzać". Westchnąłem i lekko ją wyrwałem. Odłożyłem kotkę na ziemię. Ta od razu dumnym krokiem ruszyła przed siebie.
Postanowiłem, że nie będę tak siedział i nic nie robił. Wstałem z łóżka i podszedłem do mego keybordu, który stał pod ścianą. Usiadłem na krzesełku przy nim. Przejechałem delikatnie palcami po klawiszach. Uwielbiałem ten instrument. Włączyłem go i ustawiłem wszystko co powinienem. Przez chwilę siedziałem nic nie robiąc. Zastanawiając się tylko nad tym co dzisiaj zagrać. Po chwili do głowy wpadł mi pewien pomysł. How to save a life autorstwa zespołu The Fray. Położyłem ręce na instrumencie i zacząłem grać. Wkładałem w to całego siebie. Sam nawet nie wiem kiedy zacząłem śpiewać. Jednak nie przeszkadzało mi. Póki nikogo nie było w moim pokoju i po prostu nikt mnie nie słyszał mogłem to robić. Po kilku minutach skończyłem. Z uśmiechem wyłączyłem instrument. Rozejrzałem się po pokoju w poszukiwaniu czegoś co na nowo zajmie mi czas. Niemalże od razu wpadłem na pomysł. Rysowanie. Jednak jakoś nie miałem ochoty na rysunki na kartce. Wstałem i podszedłem do biurka. Stamtąd wyciągnąłem tablet graficzny. To jest to czego mi trzeba. Usiadłem na łóżku i zabrałem się od razu za tworzenie. W głowie już miałem pomysł na to co mój rysunek miał przedstawiać. Ledwo co zdążyłem zrobić wstępny zarys. Wtem coś mi przerwało. Pukanie do drzwi. Westchnąłem tablet na łóżko i wstałem. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Przede mną stał tamten chłopak. Daniel jeżeli dobrze pamiętam.
- Hej - powiedziałem cicho.
Widziałem jak chłopak otwierał usta aby już coś powiedzieć. Jednak przerwał mu donośny huk. Szybko pobiegłem wgłąb pomieszczenia nie zwracając uwagi na Daniela. Na ziemi leżał mój tablet, a wokół radośnie biegała Neferet. Podniosłem niepewnie elektroniczne urządzenie. Zacząłem oglądać je ze wszystkich stron. Na szczęście nic się nie stało. Tablet był cały. Odetchnąłem z ulgą i posłałem Neferet karcące spojrzenie. Może i jest zwierzęciem, ale mogłaby bardziej uważać na to co robi.
- Co to? - usłyszałem nagle za sobą.
Wzdrygnąłem się zaskoczony. Nawet nie zauważyłem, że chłopak wszedł do środka. Odwróciłem się powoli w jego stronę i posłałem pytające spojrzenie, niezbyt rozumiejąc o co pyta. Ten tylko wskazał na tablet.
- A to... Rysunek, wzorowany na twej klaczy - wymamrotałem i zaraz dodałem. - Ale to nie ważne. Już to chowam.
Szybko zacząłem wyłączać tablet graficzny i chować go.

Daniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz