Po drodze nie obeszło się bez drobnych komplikacji. Napotkaliśmy policjantów, którzy sprawdzali poziom alkoholu. Zdjęłam kask mimo tego, iż wiedziałam, że kontrolę trzeźwości przeprowadza się jedynie na kierowcy. Zeszłam z maszyny blondyna i oparłam się o nią, uważnie przyglądając się mężczyzną. W międzyczasie poprawiłam swój strój, który nieco się wygniótł. Gdy Shane odłożył alkomat wskazujący zero, zaczął rozmawiać z policjantami, którzy zaczęli prawić nauki. Potem wymienili jakieś ciche szepty, co mnie nieco zaciekawiło, jednak postanowiłam nie wnikać. Po zakończeniu wymiany słów, ku mojej radości, mogliśmy już odjechać. Poczekałam aż zielonooki wsiądzie. W tym czasie założyłam na głowę kask. Przy zapinaniu prawie przycięłam sobie brodę, co skomentowałam cichym westchnięciem. Jeszcze raz poprawiłam swoje ubranie, następnie gotowa usiadłam za chłopakiem. Objęłam go pod ramionami, uważając na jego wyprasowany garnitur. Tym razem, bez żadnych wątpliwości, oparłam swoje ciało o plecy Shane’a. Czując jego bliskość przymknęłam powieki. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele, a w brzuchu poczułam tak zwane motylki. Delikatny uśmiech ozdobił moją twarz. W końcu ruszyliśmy, a ja jeszcze mocniej objęłam blondyna. Mimo tego, iż nie widziałam jego twarzy, byłam pewna, że także się uśmiecha. Resztę drogi pokonaliśmy bez problemów. Już po kilkunastu minutach staliśmy przed ogromną restauracją. Po przekroczeniu drzwi z moich ust wydobyło się ciche ‘’wow’’.
- No.. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - Uśmiechnął się delikatnie. Wnętrze było mieszanką jasnych odcieni. Po podchodzącym w odcień kremu suficie porozsypywane były małe światełka. Kilka wrzosowych kolumn stało między stołami. Ściany tego samego koloru zdobiły różne, piękne obrazy. Białe obrusy w fioletowe pasy sięgały do ziemi. Na środku każdego stolika stał wazon pełen pachnących, białych kwiatów. Między nim znajdowały się świece. Doszliśmy do wolnego stolika, gdzie Shane, nim sam usiadł, odsunął moje krzesło, a gdy zajęłam miejsce, podsunął je lekko. Muszę przyznać, że uwielbiam te jego maniery. Nie często spotyka się takiego chłopaka. Z zadumy wyrwał mnie kelner, który podszedł do nas niemal natychmiast. Dostałam kartę damską, mój towarzysz zaś standardową.
- To na co masz ochotę? - Zapytał z uśmiechem. Uważnie przejrzałam spis posiłków. Było ich tyle, że nie wiedziałam co zamówić. W końcu jednak zdecydowałam się na filet z łososia, ryż i sałatkę. Blondyn złożył zamówienie kelnerowi, który dzielnie stał obok i czekał. W mgnieniu oka zniknął z mojego pola widzenia. Mimowolnie zaczęłam się rozglądać.
- I co? Podoba ci się? - Zapytał, odwracając moją uwagę od połyskujących wesoło światełek.
- Tak, i to bardzo! - Powiedziałam uradowana. Ten skomentował to uroczym uśmiechem. Po jakimś czasie otrzymaliśmy dania.
- Shane.. Em.. Jesteś pewien, że to zjesz? - Zaśmiałam się, widząc łapiącego za sztućce chłopaka. Jego danie było dwa razy większe niż moje.
- Wątpisz we mnie?
- Trochę..
- Jak to zjem, to.. Hmm.. Musisz do mnie przyjść wieczorem!
- Już jest wieczór. - Stwierdziłam.
- Ale jak wrócimy do akademika!
- Wtedy będzie późno i prawdopodobnie zacznie się cisza nocna.
- No to.. Nie wiem. - Westchnął zrezygnowany. Uśmiechnięta położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Wtedy może dam się namówić na jakiś wypad na twojej maszynie.. - Chłopak spojrzał na mnie uradowany. Po zjedzeniu posiłków wyszliśmy z restauracji. Założyliśmy kaski, wsiedliśmy na motocykl, następnie odjechaliśmy w stronę akademii. Droga minęła nam, a przynajmniej mi, bardzo szybko. Stanęłam na środku podjazdu. Dookoła panowała ciemność, jedynie światło bijące z okien ułatwiało zobaczenie czegokolwiek. Gdy blondyn odstawił swoją maszynę, podszedł do mnie.
- Shane.. Ja.. Ja dziękuję, że chciałeś mnie zabrać ze sobą. Było cudownie. Cieszę się, że mogłam spędzić ten wieczór akurat z tobą.. - Spuściłam wzrok. Czując, jak chłopak mnie obejmuje, uniosłam głowę. Niepewnie przytuliłam go, biorąc głęboki oddech.
- Choć do środka. Zimno się robi. - Uśmiechnął się. Fakt, temperatura spadała, a mi dawało się to we znaki. Udaliśmy się do akademika. Gdy weszliśmy po schodach, zatrzymaliśmy się przed moimi drzwiami.
- Jeszcze raz dziękuję. - Po tych słowach zniknęłam w swoim królestwie. Zadowolona zdjęłam ze stóp szpilki, które rzuciłam gdzieś do kąta. Odetchnęłam czując ulgę w stopach. Wyjęłam z szafki piżamę, następnie udałam się do łazienki. Zażyłam ciepły prysznic, rozczesałam włosy, umyłam zęby, zmyłam makijaż. Gotowa wyszłam z toalety i rzuciłam się na łóżko. Zmęczenie skleiło moje powieki, które bezradnie się przymknęły.
~*~
Obudziłam się w środku nocy. Próbowałam zasnąć, jednak niczym to nie skutkowało. Wypróbowałam wszystkie możliwe pozy i sposoby. Rozważałam nawet udanie się do kuchni i wypicie szklanki ciepłego mleka, jednak zrezygnowałam z tego patrząc na godzinę w telefonie. Wskazywał on pierwszą czterdzieści osiem. Jęknęłam cicho, chowając twarz w poduszce. W końcu do głowy przyszedł mi jakiś pomysł. Nie był on najlepszy, ale jedyny na który wpadłam w owej sytuacji. Usiadłam na brzegu łóżka, z którego zwiesiłam nogi. Włożyłam na stopy swoje kapcie, wrzuciłam do kieszeni koszuli telefon, po czym wyszłam z pokoju. Oświetlając sobie drogę latarką udałam się na górę. Stanęłam przed pokojem numer 59. Wahałam się bardzo, biłam z własnymi myślami, które nie pozwalały mi racjonalnie myśleć. W końcu jednak, wbrew własnej woli, zapukałam do drzwi. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Niepewnie wślizgnęłam się do środka. W pomieszczeniu panowała ciemność. Jedynie zielone oczy kota blondyna, Yamzesa, połyskiwały w świetle latarki. Odwróciłam głowę w stronę łóżka, na którym leżała owa osoba, do której przyszłam. Postanowiłam zgasić światło, które mogło obudzić śpiącego chłopaka. Usiadłam na brzegu łóżka, przyglądając się spokojnej twarzy Shane’a. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nawet podczas snu wyglądał uroczo.. Gdy już miałam wstać i udać się na korytarz, usłyszałam cichy, wręcz niesłyszalny szept.
- Allijay?.. - Gwałtownie zwróciłam się w stronę próbującego odnaleźć mnie wzrokiem zielonookiego.
Shane? Jestem pełna dziwnej weny XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz