poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Blair do Cole'a

- Młoda pamiętaj żeby odwiedzić mnie jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego. - powiedział mój brat zanim zdążyłam wyprowadzić Fijero ze stajni
- Sam pewnie, że przyjadę, ale najpierw przydałoby się żebym tam dojechała. - zaśmiałam się, wyszłam ze stajni i wprowadziłam ogiera do przyczepy
Od miesiąca byłam już w Londynie i uwolniłam się chyba na stałe od ojca i mojej macochy. Nigdy nie czułam takiego szczęścia i satysfakcji wiedząc, że zostanę tutaj na kilka lat, do tego spędzając je na uniwersytecie moich marzeń. Co prawda rok szkolny zaczyna się dopiero za miesiąc, ale muszę przyjechać już teraz żeby ogarnąć się i przyzwyczaić do tego miejsca.
Byłam już spakowana i gotowa w stu procentach. Sprawdziłam czy dobrze zamknęłam przyczepę i ruszyłam w stronę mojego samochodu. Otworzyłam drzwi i wpuściłam Nukę na tylne siedzenia. Przytuliłam się do brata, szepnęłam mu parę słówek na pożegnanie i wsiadłam do auta. Uniwersytet, na który jechałam znajdował się zaledwie kilkanaście kilometrów od Londynu więc jechałam tam niecałe półgodziny.
*********************
Kiedy minęłam ogromną bramę akademii zamarłam z wrażenia. To miejsce wyglądało wręcz idealnie. Nawet drzewa rosnące wzdłuż drogi prowadzącej na podjazd były równo i identycznie przycięte. Na parkingu stało kilka samochodów i widać było że wielu uczniów było gdzieś na wakacjach, a ja już myślałam o szkole. Zaparkowałam samochód i wyjęłam wszystkie papiery potrzebne mi do ogarnięcia tego miejsca. Rozmawiałam z dyrektorką jakiś czas temu przez telefon i wszystko mi wyjaśniła, przesłała również klucz do pokoju i kilka innych potrzebnych rzeczy. Stwierdziłam, że najpierw zaprowadzę Fijero do jego boksu żeby troszkę się oswoił z tym miejscem. Wysiadłam z auta razem z moją suczką i poszłam wyprowadzić ogierka z przyczepy. Fijero był na początku trochę niespokojny, ale szybko mu to minęło. Szłam z koniem w stronę stajni obserwowana przez kilka dziewczyn stojących w jednej grupie. Posłałam im przyjacielski uśmiech jednak one odwróciły się i odeszły. Zdziwiłam się i poszłam trochę zrezygnowana do stajni. Mój boks znajdował się po lewej stronie i był ostatni. Kiedy szłam przez korytarz podziwiałam piękno przebywających tu koni. Każdy z nich prezentował się wyjątkowo. Podeszłam do przeznaczonego mi boksu na którym znajdowała się tabliczka z dużym drukiem FIJERO. Wprowadziłam do niego mojego Fifusia i ściągnęłam mu ochraniacze transportowe i derkę. Przytuliłam go i wyszłam z boksu. Kiedy zbierałam z podłogi derkę zobaczyłam, że z daleka przygląda mi się bardzo wysoki chłopak o ciemnych włosach. Chciałam się przywitać, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć zniknął mi z zasięgu wzroku.
- Cholera. Co jest nie tak z tymi ludźmi. - pomyślałam, zanosząc sprzęt do mojej nowej szafki w siodlarni
Kiedy wyszłam ze stajni od razu zapaliłam papierosa. Poszłam w stronę auta wpatrując się w telefon. Zastanawiałam się czy coś zrobiłam nie tak skoro każdy kogo spotykam olewa mnie permanentnie. Musiałam zrobić dwie rundki żeby odnieść cały sprzęt jeździecki do siodlarni. Wbrew pozorom zabrało mi to bardzo dużo czasu.
Następną rzeczą jaką postanowiłam zrobić było odnalezienie mojego pokoju. Miałam wyraźnym drukiem napisane że był to pokój numer 12 na parterze. Wzięłam moją ogromną torbę i udałam się w stronę akademika. Nuka nie oddalała się ode mnie nawet na krok, miałam nawet lekkie wrażenie, że była nawet nieco przestraszona tym miejscem. Szłam kilka minut aż doszłam do ogromnego, majestatycznego budynku. W środku wyglądał jeszcze piękniej niż na zewnątrz. Chodziłam chwilę szukając mojego pokoju, ale co dziwne nie spotkałam nikogo na swojej drodze. W końcu znalazłam mój upragniony pokój i weszłam do środka. Był w duży, przestronny i taki minimalistyczny czyli w moim stylu. Padłam na łóżko i bardzo ucieszyłam się, że już tu jestem. Miałam mnóstwo toreb i rzeczy w aucie, ale zero chęci do przyniesienia ich do pokoju i rozpakowania się. Stwierdziłam, że zrobię sobie lekki trening skokowy więc zostawiłam Nukę w pokoju i udałam się w stronę stajni.
Szłam powoli paląc kolejnego papierosa kiedy moim oczom ukazał się znowu chłopak którego widziałam wcześniej. Tym razem powiedziałam mu szybkie "cześć" i zniknęłam w stajni zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć.
Po półgodzinnym oporządzaniu konia w końcu udałam się na halę. Była największą jaką w życiu widziałam. Było na niej rozłożone kilka przeszkód więc nie musiałam nic robić ani zmieniać. Dosiadłam Fijero i zrobiłam mu krótką rozgrzewkę po czym najechałam na pierwszego krzyżaka. Jeździło mi się bardzo dobrze jednak mojemu koniowi coś nie pasowało i bardzo się rwał do przodu. Poskakałam jeszcze parę przeszkód, kiedy po raz trzeci zobaczyłam tego samego chłopaka stojącego przy wejściu do hali. Przyglądał mi się z dużym zaciekawieniem. Postanowiłam podnieść poprzeczkę wyżej więc najechałam na wysoką stacjonatę, którą przeskoczyłam z trudem. Koń rwał mi się bardzo mocno, ale postanowiłam najechać na jeszcze wyższego oksera. Na moje nieszczęście Fijero wybił się za wcześnie i bardzo mocno pociągnął mnie za sobą. Zanim się zorientowałam się leżałam na ziemi. Było mi strasznie wstyd, ale chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę żebym mogła wstać.
- Nic ci się nie stało? - zapytał śmiejąc się
- Nie, wszystko w porządku. Dzięki.
- To nie było za rozsądne nie uważasz? - powiedział patrząc podejrzliwie
- Trochę na pewno.... - powiedziałam rumieniąc się
- Jesteś tu nowa prawda? Nie kojarzę cię. Jak masz na imię? - powiedział chłopak uśmiechając się
- Blair, a ty?
- Cole, miło cię poznać. Skoro już wiem, że jeździsz średnio to może chciałabyś zobaczyć całą akademię? - kiedy to powiedział jego piwne oczy aż zaiskrzyły ze śmiechu
- Ha ha ha, zabawne. Czemu nie, ale najpierw przydałoby się żebym złapała tego konia. - zaśmiałam się i poszłam po Fijero skubiącego kawałek drewna na drugim końcu hali.

Cole?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz