poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Nie mogłem spać i nie było to spowodowane coraz silniejszą burzą. Bardziej obawiałem się, czy z Isabelle wszystko w porządku. Musiała naprawdę nieźle oberwać tymi drzwiami. A jak zemdlała? Jezus Maria! Musiałem sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Spojrzałem na zegarek w telefonie i okazało się, że jest kilka minut po godzinie drugiej. Wstałem z łóżka, o mało nie potykając się o buty leżące obok niego. Zawsze je tam zastawiamy i zawsze się o nie wywracam. Oto kochani moi przykład człowieka, który nic nie uczy się na błędach. 
Po cichu otworzyłem szeroko drzwi, wchodząc do przestronnego salonu. Mimo panującej w nim ciemności, od razu dostrzegłem siedzącą na sofie Isabelle. Trzymała w rękach butelkę wody i nerwowo uderzała palcami w jej brzegi.
- Jak się czujesz? - spytałem, na co lekko zaskoczona podniosła głowę.
- W porządku, trochę mnie boli głowa. - Skrzywiła się. - Czemu nie śpisz?
- Nie mogę zasnąć.
- Witaj w klubie. Chociaż moja bezsenność wynika raczej z bólu, a nie burzy.
- Nie chodzi mi o burzę. - Machnąłem ręką, nie chcąc się dłużej tłumaczyć. - Bardzo cię boli? Może powinniśmy pojechać do szpitala?
- Co to za nagła zmiana, panie Styles? Czyżby rozdwojenie jaźni? - Spojrzała na mnie z wyraźnym rozbawieniem. - Wcześniej prawie pękałeś ze śmiechu, a teraz zaczynasz się martwić? 
- Tak.
- Grunt to szczerość. - Wywróciła oczami, upijając łyk wody z butelki.
Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej. Byłem już w stanie dostrzec jasnofioletowy ślad na jej czole.
- Mówiłem, że będzie piękny guz, a jest piękny siniak. - Uśmiechnąłem się, delikatnie przejeżdżając kciukiem po jej czole.
- Nie denerwuj mnie. Wiesz jak ciężko będzie to zakryć? - mruknęła, odkładając butelkę na stolik.
- Nałożymy ci worek na głowę - zaśmiałem się, po czym szybko dodałem, że oczywiście żartuję. 
- Mhm - mruknęła, odwracając wzrok akurat w momencie, gdy rozległ się głośny grzmot.
- Oj, przestań. Tak czy siak będziesz wyglądać pięknie, więc czym się przejmujesz?
Isabelle spojrzała na mnie, przewracając oczami. Wzruszyłem ramionami i położyłem się na sofie, kładąc głowę na kolanach dziewczyny, która od razu zaczęła bawić się moimi włosami.
- Co powiesz na dzień słodkiego lenistwa? Wątpię, że jutro, to znaczy dzisiaj, będzie nam się chciało gdziekolwiek wychodzić.
- Chcesz przesiedzieć tutaj cały dzień? - Zmarszczyła brwi. 
- Tak. Jeszcze zdążymy wszystko zwiedzić.
Dziewczyna westchnęła ciężko, jednak zgodziła się na moją propozycję. Znając życie i Isabelle, na pewno mnie jutro gdzieś wyciągnie. Nie musimy się spieszyć, możemy tutaj zostać jeszcze bardzo długo, raczej nie mam ochoty na szybko powrót do Morgan. Nie wrócimy tam, dopóki nie będę miał pewności, że on wyjechał. Niall mi powiedział, że co jakiś czas przychodzi do akademika i wypytuje uczniów o Isabelle. Oczywiście nie mogłem jej o tym powiedzieć, nie chciałem jej dodatkowo denerwować. Ten temat był wyjątkowo ciężki dla niej i za wszelką cenę chciałem zostawić go daleko stąd. Miałem nadzieję, że w końcu zrozumie błąd, jaki popełnił, jednak nie wyglądał mi na człowieka, który łatwo odpuszcza.
~~*~~*~~
Gdy tylko zorientowałem się, że Isabelle zasnęła, zaniosłem ją do pokoju. Miałem nadzieję, że jakoś uda jej się przespać resztę nocy. 
Mnie dopiero koło godziny siódmej obudził dzwonek telefonu. Wyszedłem do salonu, z którego dochodził dźwięk, jednak szybko zorientowałem się, że to nie mój. Komórka Isabelle leżała na stoliku, a na jej ekranie wyświetlał się nieznany numer.
Odebrać, czy nie?
Nie musiałem się długo zastanawiać i zaraz wziąłem telefon i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Modliłem się jedynie o to, by nie był to ojciec Isabelle. Był pierwszą osobą, jaka wpadła mi do głowy. 
- Tak? - odezwałem się, przełykając głośno ślinę. 
- Dzień dobry, czy dodzwoniłem się do Isabelle Mortensen? - Usłyszałem niestety znajomy mi głos. 
- Nie - rzuciłem i już miałem się rozłączyć, gdy mężczyzna znowu się odezwał, a raczej ciężko westchnął.
- Wiem, że tak.
- To po co pan pyta? 
- Eh.. nie ważne, mniejsza. Chciałbym rozmawiać z Isabelle, możesz mi ją dać do telefonu?
- Nie obchodzi mnie to, co by pan chciał. Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. 
Nie pamiętam, kiedy ostatnio odzywałem się do kogoś w taki sposób. W tym momencie miałem ochotę go uderzyć, ale wiedziałem, że niestety to niemożliwe. 
- Rozumiem to, że chcesz ją chronić, ale nie możesz jej odgradzać od ojca. 
- Od ojca nie, od pana owszem. 
- Jestem jej ojcem, czy Isabelle tego chce, czy nie, ja i tak nim będę. Przylatuję dzisiaj do Francji, dyrekcja Morgan University powiedziała mi, gdzie pojechaliście. Pozwól mi z nią porozmawiać, niczego więcej nie chcę. 
- Zrozum, że ona tego nie chce! - krzyknąłem, nie zaprzątając sobie głowy, by mówić do niego per pan. Zacząłem się tylko obawiać, że mogłem w tym momencie obudzić Isabelle. 
- Muszę. Obiecuję, że później dam jej spokój, jeżeli oczywiście będzie tego chciała. 
- Lepiej będzie, gdy od razu jej go dasz. Proszę więcej nie dzwonić. 
Rozłączyłem się i pierwsze co, zablokowałem jego numer. To i tak nie dawało mi pewności, że więcej nie zadzwoni, ale może ta rozmowa umknie uwadze Isabelle. Ten mężczyzna coraz bardziej działał mi na nerwy. Nie pozwolę mu się do niej zbliżyć, skoro Isabelle przez to cierpi. 
Już chciałem odłożyć telefon na stolik, gdy drzwi do pokoju dziewczyny otworzyły się. 
- Kto dzwonił? - spytała zaspanym głosem. 
Miała lekko podkrążone oczy, roztrzepane włosy, a delikatne już uwypuklenie na jej czole nabrało fioletowej barwy. 
- Niall - odpowiedziałem, zdecydowanie zbyt szybko. 
- Czy to był mój ojciec? A nie, przepraszam. - Potrząsnęła głową. - Czy to był Benson? 
Nie mogłem jej okłamać, nawet jeżeli miałoby to być dla jej dobra. Ukrywanie tego tak czy siak by nic nie wniosło. Kiwnąłem twierdząco głową. 
- Co chciał? - spytała, wpatrując się w jakieś daleki punkt za oknem. W jednej chwili jakby całkowicie się rozbudziła. 
- To samo, co wcześniej. Porozmawiać. - Wzruszyłem ramionami, nie chcąc wdawać się w szczegóły. 
Isabelle raczej też nie miała ochoty, by o nim rozmawiać, więc szybko zakończyła temat i wróciła do łóżka. Poszedłem za nią, nie chcąc dać jej znowu zasnąć. Skoro ja już wstałem, to ona nie może spać. 
- Isabelle, nie zasypiamy - zaśmiałem się, kładąc się na miejscu obok niej. 
- Przestań, jeszcze wcześnie - mruknęła, odwracając się do mnie tyłem. 
- Ale skoro ja się obudziłem, to nie możesz mnie teraz zostawić samego. 
- Nikt ci nie broni spać - burknęła. 
Jeżeli zaraz się nie odwróci, by przywalić mi w twarz, to będzie cud. Uwielbiałem ją drażnić. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak uroczo się denerwuje. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie, przytulając się jednocześnie do jej pleców.
- Normalnie zrzuciłabym cię z łóżka, ale... tym razem za bardzo chce mi się spać. Czuj moją dobroć. 
- Skoro nie zrzucisz mnie z łóżka, to możesz mnie chociaż przytulić. - Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Pierdol się, Styles - fuknęła, na co nie byłem już powstrzymać śmiechu - Leż sobie, przytulaj, ale proszę.. bądź cicho. 
- Masz ślicznego guza na czole. 
- Zaraz naprawdę zmienię zdanie i zlecisz z tego łóżka. 
- Już zrezygnowałaś z balkonu? 
- Nie, po prostu jest za daleko. 
Pamiętaj, Harry. Nie zbliżaj się do drzwi balkonowych. To niby takie żarty, ale z nią nigdy nie wiadomo. 
Po krótkiej chwili Isabelle wyswobodziła się z moich objęć i przekręciła się na drugi bok i spojrzała na mnie zaspanymi oczami. 
- Szybka zmiana zasad. Możesz sobie leżeć, pod warunkiem, że będziesz cicho i posmyrasz mnie po plecach. 
- Coś jeszcze? - zaśmiałem się.
- Aktualnie? Nie. Ale bądź czujny, być może jeszcze coś wymyślę - szepnęła, zamykając oczy. 
Westchnąłem ciężko i z szerokim uśmiechem rozłożyłem ręce. Isabelle uśmiechnęła się zwycięsko i położyła głowę na moim torsie. Podwinąłem jej koszulkę i delikatnie zacząłem smyrać ją po plecach. 
- Jeżeli tylko twoje palce powędrują w nieodpowiednie miejsce, to dostaniesz w twarz. 
To była groźba, czy wyzwanie? 
Od razu zacząłem sunąć dłonią w dół, do linii jej majtek. 
- Uważaj na balkony, Haroldzie. 
Zaśmiałem się i postanowiłem już bardziej jej nie drażnić. 
- Co byś zrobiła gdybym klepnął cię w tyłek? Bo nie wiem, czy zaryzykować. 
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na mnie wzrokiem, który wyrażał coś w stylu "zadźgam cię nożem, a ciało wyrzucę przez balkon". 
- Dobra, leż. Nic nie nie zrobię. - zaśmiałem się. 
Niech tylko poczeka, aż podniesie się z łóżka. Isabelle nie potrzebowała zbyt wiele czasu by zasnąć, jednak gdy chociażby na chwilę oderwałem palce od jej pleców, zaczynała się wiercić i mruczeć coś pod nosem. Nie mogę powiedzieć, że była to dla mnie kara. Tak bliska obecność Isabelle, zawsze działała na mnie uspokajająco. Nie ważne, co by się działo i tak czułem się o wiele lepiej. Kilka razy zastanawiałem się nad tym dokładniej i doszedłem do wniosku.. że bardzo jej potrzebuję. Zależy mi na niej i za żadne skarby świata nie chciałbym jej stracić. Jesteśmy... przyjaciółmi? Chyba tak to można nazwać, ale... eh... nigdy nie byłem zbyt dobry w odgadywaniu moich uczuć. Nie jestem pewny, ale Isabelle jest dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Oczywiście nie pomyślałem o tym, by zabrać go ze sobą. Gdy próbowałem się podnieść, Isabelle od razu przycisnęła mnie z powrotem do łóżka.
- Gdzie idziesz? - spytała, nawet nie otwierając oczu.
- Po mój telefon? - Zmarszczyłem brwi, nie wierząc, że go nie słyszy.
- Tylko wróć - mruknęła i pozwoliła mi wstać. - Będę czekać. 
Uśmiechnąłem się do siebie, słysząc jej zaspany głos. 
O mało nie wywróciłem się o kapcie Isabelle, leżące przy samym łóżku. Zbyt szybko się podniosłem i dopadły mnie zawroty głowy. Cudem doczłapałem się do mojego pokoju, a dolegliwości zaraz ustały. Sięgnąłem po telefon, a na wyświetlaczu widniał numer mojej mamy, co trochę mnie zdziwiło. Dzisiaj miała lecieć do Londynu, do mojej siostry. Pomaga w planowaniu ślubu Gemmy i George'a i w tym momencie powinna być jeszcze w samolocie. Wcisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha i od razu usłyszałem jej przestraszony głos. 
- Harry? J-jechała do pracy i wtedy ta ciężarówka...
- Mamo, spokojnie. Coś się stało? 
Brawo geniuszu. Jeżeli nic by się nie stało, nie byłaby taka wystraszona. 
- Mój lot się opóźnił, nie wiem, czy będę tam dzisiaj. 
- O co chodzi?!
- Gemma miała wypadek. 



Isabelle?
jakościowo wyszło źle, nawet bardzo, przepraszam i obiecuję poprawę :<
opko troszkę poprawione, bo Lewis domagał się bardziej emocjonujących scen <3 XD 

do administracji: 1687 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz