środa, 9 sierpnia 2017

Od Emmy C.D. Eliota

Eliot całował mnie bardzo delikatnie, ale czułam, że się starał. Twierdził, że nie potrafi całować jednak całkiem dobrze mu to wychodziło, a ja i tak cieszyłam się z jego bliskości. Oczywiście miło jest mieć cudownie całującego chłopaka, ale nie zamierzam oczekiwać od Eliota rzeczy, aktualnie dla niego nieosiągalnych. Nieosiągalnych, bo się bał i jak twierdził nie mógł. Tutaj właśnie dochodzimy do drugiego uczucia, towarzyszącej mi obok radości, czyli goryczy. Czułam dosłownie jak w gardle rośnie mi gula, która oznaczała bardzo prawdopodobny wybuch płaczu. Tego się nie da odwrócić Emma - tak powiedział. Nie wierzył w sobie, to wiedziałam od dawna, jednak teraz dotarła do mnie myśl, że może on ma rację. Krótki ułamek sekundy, którego już nie będę mogła wyrzucić z mojego umysłu. Dlaczego do jasnej cholery, to przyszło mi do głowy? Chciałam mieć plan, jakieś wyjście, cokolwiek, co mogłoby nam pomóc, ale... tego czegoś nie było... Po prostu.
Chłopak powoli odsunął swoją twarz do mojej, jednak jego dłonie pozostały na moich policzkach. Delikatnie przyłożyłam do nich swoje.
- Eliot? - szepnęłam.
- Tak? - zapytał. Zrobił to całkiem normalnie, jeśli to słowo cokolwiek znaczyło. Jak robił to każdy mój poprzedni chłopak. Cicho, łagodnie, jakby nie chciał przerywać tej wspaniałej ciszy, która zapanowała po pocałunku.
- Bardzo chciałabym spróbować - odparłam. Zmarszczył brwi, nie dało się nie zauważyć jak jego grdyka powędrowała po góry i w dół. Nie chciałam aby tak przełykał ślinę, to oznaczało obawę. Musiało ją oznaczać.
- Czego chcesz spróbować? - zapytał bardzo niepewnie i nieco się skrzywił. Chyba zrozumiał moje słowa nie dokładnie tak, jakich było ich założenie.
- Chcę spróbować to odwrócić - przyznałam. Taka była prawda.
- Emma... - jęknął, a ja położyłam dłoń na jego ustach.
- Mogę coś jeszcze powiedzieć? - pokręcił głową, powoli cofnęłam dłoń.
- A jeśli się nie... nie uda... bo... bo... to się nie uda... Emma - jego szczęka aż drżała przy tych słowach. - Co wtedy?
- Zobaczymy co wtedy, kiedy już to się stanie - odparłam łagodnie.
- Ja... pytam... całkiem poważnie - powiedział po czym zacisnął usta w wąską kreskę.
- Wtedy zrobisz to, co będziesz uważał za słuszne, Eliot. Na pewno nie pozwolę, abyś odciął się od innych. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek ponownie został sam.
- W... w sensie?
- Nie, nie o to chodzi, że będę cię pilnować i masz nie zostawać bez opieki - zaśmiałam się, a on delikatnie się uśmiechnął. - Chodzi o to, że chcę abyś już zawsze miał kogoś bliskiego, kto ci pomoże. Nie jak wtedy... wiesz... zanim znaleźliście się z June u twojego wujka... i ja chciałabym być właśnie taką osobą.

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz