sobota, 25 listopada 2017

Od Zaina cd. Imanuelle

Nie będę pytał. A tylko dlatego, że mnie to ciekawiło. Po prostu czasem wgłębianie się w czyjąś historię sprawia, że dzieją się rzeczy, które zdarzyć się nie miały.
- Jak taka słodka istotka może być przekleństwem? - przechyliłem głowę. Nie chcąc jednak aby odpowiadała, natychmiast zmieniłem temat - To zależy od rodzaju piosenki. Nie każdy potrafi wyciągnąć w niektórych tonach, ale jeśli znajdzie swój rytm to całkiem ładnie mu to wychodzi - pokiwała głową - Myślę, że jakbyś miała tylko odpowiedni akompaniament to wyszłoby nie najgorzej. Ale chętnie posłucham twojej prośby o naukę - wyszczerzyłem się. Przewróciła oczami.
- A ty o co chciałeś zapytać? - cisza, podczas której starałem się niezauważalnie zacisnąć usta musiała być natychmiastowo przerwana. Inaczej zauważy, że natychmiast zrezygnowałem z zadania pytania. Uśmiechnąłem się, ale spuściłem spojrzenie, już nie patrząc jej w oczy. Najgorsze było to, że chciałem zmylić przeciwnika, ale spójrzmy prawdzie w oczy. W tym przypadku nie da rady.
- Nie ważne. Standardowe pytanie, które usłyszysz jeszcze nie raz - wzruszyłem ramionami. Co ja właściwie robię? Na pewno coś czego nie powinienem. Odsunąłem się jeszcze bardziej, z jeszcze szerszym uśmiechem - Jest już późno, zimno, a ty chodzisz w samych spodenkach. Ja nie wiem co to za odpowiedzialność - pokręciłem głową, szukając rękoma kieszeni bluzy. Bluza... aula... o jasna cholera.
- Odpowiedzialność za wyciąganie mnie z ciepłego pokoju ponosisz ty i nie próbuj się teraz wykręcać - odwróciła się i pomimo mojego obecnego zmartwienia, czułem potrzebę poznania jej myśli.
- Cholera... - zatrzymała się i zmierzyła spojrzeniem.
- Wyrażaj się - burknęła, ale w tej chwili nie byłem nawet w stanie przewrócić oczami. 
- Nie pomyślałem o jednej, bardzo ważnej rzeczy, która obecnie może mnie tylko zgubić.
- Chcę wiedzieć? - skrzywiła się, ale na jej twarzy było widać zmartwienie. Podniosłem głowę.
- Musisz wiedzieć... Jeśli skapną się, że bluza blokująca drzwi do auli jest moja to faktycznie wylecę stąd szybciej niż sądzę - popatrzeliśmy na siebie. Jeśli mam być szczery, to nie było sensu nawet tam wracać. To oczywiste, że teraz już nikt nie będzie w stanie tam przejść. Po chwili roześmiałem się cicho, zwieszając głowę, próbując jakoś opanować się. Podszedłem bliżej - Wyobraziłem sobie jutrzejsze zdezorientowanie ludzi.
- Jak ty dałeś rady przeżywać, robiąc takie głupstwa?
- Nie jestem w wieku, aby nieświadomie popełniać głupstwa. W moim wieku głupstwa popełniam w pełni planowo i z dziką przyjemnością- wyszczerzyłem się - Lepiej wracajmy do swoich pokoi - po cichu wróciliśmy do akademika, od razu kierując się w stronę swoich pokoi. Zanim jednak dziewczyna mnie minęła, idąc do siebie, zatrzymałem ją.
- Jeszcze jedno - zatrzymała się. Podszedłem bliżej, delikatnie się nachylając z uśmiechem. Skrzyżowała ręce, delikatnie się kołysząc. Och Imany, jak na kogoś kogo miałem nie lubić, lubię cię wyjątkowo mocno - Nie podałaś mi swojego numeru - oznajmiłem z poważną miną, no co tylko się uśmiechnęła.
- Do życia ci on nie jest potrzebny - pokręciła głową. Oj nawet nie wiesz, jak bardzo może okazać się przydatny.
- A gdyby nagle mi się coś działo?
- Masz wiele innych ludzi, z którymi możesz się skontaktować - to całkiem logiczne, ale nadal nie rozwiązuje problemu. Zapadła cisza, w której Imany chciała chyba coś dopowiedzieć, ale uniosłem dłoń do góry, tym samym nie dając jej dojść do słowa.
- Cii... próbuję wymyślić argument, który jest w stanie cię przekonać - zadowolona uniosła głowę. Odwróciłem spojrzenie by tylko nie widzieć tego triumfu w jej oczach.
- To myśl dalej. Życzę powodzenia i mam nadzieję, że zdradzisz mi go jutro - odruchowo zaprzeczyłem ruchem głowy, choć to oczywiste, że bym z nią podzielił. Zrobiła kilka kroków do tyłu, zanim się jednak odwróciła, dodałem coś od siebie.
- Tak bez pożegnania po prostu wrócisz do pokoju? - rozłożyłem ręce, udając wielce oburzonego. Przyłożyła palec do swoich ust, by przekazać mi bezsłowną informację o panującej ciszy nocnej. Skrzyżowałem ręce, mrużąc oczy. Ona swoimi przewróciła i posłała buziaka w powietrzu. Od razu się uśmiechnąłem - Może być - otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Numeru nie chciała podać, to znajdę inne wyjście. Być może nie będzie zadowolona z tego pomysłu, ale kto powiedział, że wcale taka ma nie być.
Ułożyłem się wygodnie na łóżku, trzymając telefon w ręce.
~ Nadal uważam, że to była dla mnie zniewaga
Jeśli żegnać to już porządnie
Nawet na dobranoc
Dziękuję, że jest takie coś jak portale społecznościowe. Ku pewnie niezadowoleniu dziewczyny. Jestem ciekawy w jakim stopniu zaczynam być upierdliwy.
~ Każdą rzecz tak bardzo przeżywasz?
Nie spodziewałem się, że odpisze, ale też nie wątpiłem, że to zignoruje.
~ Zmarnowałem na ciebie bardzo dużo mojego cennego czasu.
I naraziłem się na wyrzucenie
Liczę na wynagrodzenie...
~ Coś mówiłeś, że rano musisz wstać odebrać swoją ukochaną... Nie szkoda ci czasu na spanie?
Zaśmiałem się. Widzę, że komuś się spodobały uwagi na temat tego, że mam dziewczynę.
~ Mądra się znalazła
Mam pytanie
Albo nie. Już nie mam
~ Mów. Teraz już nie masz wyjścia
Oczywiście, że jej nie powiem. A raczej go nie zadam. I wolałbym żeby wcale nie prosiła abym kiedykolwiek to zrobił.
~ Wiesz co... masz rację. Chyba pójdę już spać
~ I kto tu jest bardziej okropny...
~ Dobranoc hrabianko
~ Pff...
Uśmiechnąłem się, odkładając telefon na drugim końcu łóżka. Przekręciłem się na bok, układając głowę obok leżącej Shariki. Jutro będzie ciekawy dzień. Na pewno. Choć nie ukrywam, że ten pozostanie u mnie długo w pamięci. Nie ukrywam, że się dobrze bawiłem. W pewnym momencie już naprawdę myślałem, że dogadanie się z tą dziewczyną jest niemal niemożliwe... a tu proszę.

*Nazajutrz*
Kto był mądry na tyle by układać rozkład jazdy na taką godzinę? Nienawidzę tego człowieka. Spojrzałem na zegarek i wstrzymałem momentalnie oddech. Nie chce mi się. Tylko jakaś nieposkromiona siła jest w stanie mnie wyrwać spod cieplutkiej kołdry. Nie lubię tej pory roku. Nie mam swojej ulubionej, ale wolę jednak chodzić w samej bluzie po dworze, bez zmartwienia, że będzie mi zimno, niż w kurtce. Choć nigdy nie jest mi na tyle zimno bym z tego powodu się trząsł.
- Jestem spóźniony, Shari - jęknąłem, wtulając głowę w poduszkę - I to makabrycznie spóźniony - westchnąłem.
Szybko się ogarniając i chwytając w biegu kurtkę wraz z kluczykami, wyszedłem na zewnątrz. W drzwiach wpadłem na moją cudowną sojuszniczkę. Od razu uśmiechnąłem się szeroko. Oparła ręce na biodrach i westchnęła.
- Matko, co ty tu robisz tak wcześnie? - zmierzyłem ją spojrzeniem, a wnioskując z jej obecnego stroju, zapewne biegała. Ludzie nie mogą robić tego wieczorem? Rano się śpi, a przynajmniej powinno.
- Chyba wyraźnie widać co - pokiwałem głową, patrząc na jej delikatnie rozpiętą bluzę. Nie Zain, spojrzenie w górę.
- Wybacz złociutka, ale spieszę się. Chętnie bym z tobą podyskutował rano, w drzwiach, ale wtedy nie tylko dyrekcja mnie zabije, ale i dziewczyna, więc do zobaczenia na lekcji.
- I ty się uważasz za materiał na chłopaka? - odwróciłem się, idąc tyłem z szerokim uśmiechem.
- Jestem najlepszy! I obydwoje doskonale to wiemy!
Skierowałem się w stronę samochodu. Minus położenia akademii jest taki, że do Londynu kawałek się jedzie, a rano, wiadomo, każdy chce zdążyć do pracy. Typowe, miastowe oblężenie, dwa razy dziennie, będące już chyba dla niektórych ludzi całkiem normalne.
Na miejscu zobaczyłem Brooke z daleka. Uniosła spojrzenie, gdy podszedłem bliżej.
- Miło, że postanowiłeś oddzwonić? - uniosła brew. Na jej twarzy malował się uśmiech rozbawienia, mimo tego, że spoglądając na zegarek, wyraźnie podkreślała moje spóźnienie. Cóż, z dnia na dzień nie zmienię nawyku.
- Em, planowałem to zrobić... - pokiwałem głową, jednak jej spojrzenie zachowało swój obojętny wyraz. Wcale nie spodziewałem się, że przewróci oczami i odpuści. Tak mogło być w każdym możliwym przypadku, gdy głównym bohaterem nie była ona. Właśnie zaliczyłem wpadkę, a co za tym idzie, cały dzień wynagradzania. Nigdy nie uważałem siebie za pechowego człowieka. Szczęście się mnie trzymało jak na złotej nici. Zawsze zdołałem wybrnąć z kłopotów. Czy to sam, czy z z niezawodną pomocą przyjaciół. Nigdy też nie uważałem swój problem za koniec świata. Podchodziłem do niego raczej w typowym dla siebie, luzackim stylu. Moje podejście do życia można określić jako niezwykle "olewackie". Spoważnieć? Ani mi się śni.
- Zdajesz sobie sprawę, że tłumaczenie za ciebie jest męczące? I mam nadzieję, że twoja świadomość jest na tyle świadoma - cóż, moja motywacja została gdzieś między oceanem a Stanami. Dobre dwa miesiące temu.
- Ostatni raz? - uśmiechnąłem się - Przepraszam. Miałem... dosyć długą noc - no i co ty robisz Zain? Dlaczego rzucasz takim tandetnym kłamstwem. Znaczy... może to nie kłamstwo. Nie do końca. W końcu to była długa noc - Jak było?
- Chodźmy. Opowiem ci wszystko w drodze.
Wróciliśmy do akademii delikatnie przed pierwszą lekcją. Więc ja od razu skierowałem się do szkoły, dopiero teraz uświadamiając sobie, że ten dzień przedstawi mi cały obraz sytuacji w związku z wczorajszą nocą. Wszedłem do sali, odnajdując wzrokiem znajomych. Ale również Imany. Co ona w sobie ma, że spojrzenie samo leci w jej kierunku?
Nauczycielka weszła do środka z obojętnym wyrazem twarzy, jakby nie interesowało ją co się dzieje wokoło. Musiałem utrzymywać poważny wyraz twarzy, widząc znajome ubranie. A to niezwykle trudne, gdy masz ochotę się roześmiać na samą myśl.
- Czy to nie twoja bluza? - usłyszałem ciche pytanie Harry'ego. Znieruchomiałem, spoglądając w górę, na biurko kobiety. Spojrzałem na chłopaka delikatnie z ukosa i pokręciłem głową. Szkoda, taka ładna i pójdzie na zmarnowanie.
- Nie... - skrzywiłem się - Tylko bardzo podobna... - mruknąłem, delikatnie się odwracając i wyszukując wzrokiem Imany.

Imanuelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz