czwartek, 30 listopada 2017

Od Emerson

Westchnęłam cicho pod nosem i oderwałam policzek od chłodnej szyby samochodu, która zdążyła już całkowicie zaparować. Chociaż w środku było naprawdę ciepło, temperatura na zewnątrz z pewnością nie przekraczała pięciu stopni Celsjusza. Kontrast ten widoczny był na całkowicie zaparowanej szyby od strony pasażera, o którą jeszcze przed momentem się opierałam i która z każdą chwilą zapełniała się coraz większą ilością zawijasów. Jeździłam bezmyślnie palcem po zamglonej powierzchni, próbując zająć czymś myśli, by z mniejszą trudnością znosić ból głowy, który towarzyszył mi od ponad godziny.
- Długo jeszcze? - zapytałam po raz kolejny, jednak tym razem niecierpliwość w moim głosie zastąpiło zmęczenie. Źle znosiłam podróże, szczególnie wtedy, gdy trwały one dłużej niż dwie godziny. A ta była zdecydowanie dłuższa. Liam za to wyglądał, jakby w ogóle nie czuł senności. Nucił cicho pod nosem, wystukując rytm palcami na kierownicy, a na jego ustach błąkał się uśmiech.
- Właściwie… zostały nam niecałe dwa kilometry - zerknął szybko na nawigację, a ja jęknęłam w duchu. Mięciutki wcześniej materiał szarego, dużego swetra zaczął mnie nagle drażnić. 
- Czyli przy tej prędkości jakieś pięć minut - westchnęłam po raz kolejny, ściągając z siebie koc, gdy nagle zrobiło mi się gorąco. Dotąd przeprowadzka nie była dla mnie czymś realnym, zdawała się być odsunięta w czasie nawet w momencie, gdy jechaliśmy na lotnisko. Tym bardziej później, kiedy wylądowaliśmy w Londynie. Dopiero teraz, gdy minęliśmy znak szkoły, spięłam się, a poprzednie zniecierpliwienie podróżą zastąpiło czyste zdenerwowanie. 
Zauważywszy moje napięcie, Liam ścisnął ręką moje kolano w uspokajającym geście, jednak wywołało to odwrotny skutek, bo podskoczyłam wystraszona. 
- Sorry. Nie masz się czym martwić, Em. To tylko kolejna szkoła - spojrzał na mnie przelotnie, by znowu skoncentrować się na prowadzeniu. Wjechaliśmy właśnie na akademicki parking, jednak mój brat nie wyskoczył od razu z samochodu, jak to miał w zwyczaju. Zgasił silnik i obrócił się w moim kierunku.
- Mówisz tak, jakbym zmieniała ją co chwilę - przewróciłam oczami, nie mogąc powstrzymać złośliwości. 
- Fakt. Ale w tym momencie zachowujesz się jak totalny odludek. Wyluzuj troszkę. 
Tym razem tylko zmrużyłam oczy, przyglądając mu się przez chwilę.
- Dupek z ciebie, wiesz? Powinieneś mnie motywować.
Twarz Liama rozświetlił szeroki uśmiech, którym obdarzył mnie tuż przed tym, jak otworzył drzwi i wyszedł z samochodu.
Nie miałam innego wyboru, niż pójść w jego ślady i zacząć zanosić torby do swojego pokoju. Klucze odebraliśmy już wcześniej, gdy przyszły wraz z wiadomością o pozytywnym rozpatrzeniu naszych wniosków. Muszę przyznać, że to bardzo dobry pomysł, bo przybyli uczniowie nie muszą marnować czasu na podpisywanie dokumentów po przyjeździe czy właśnie odbieranie kluczy.
- Liaaaaam - skrzywiłam się podnosząc własną walizkę, która zdawała się nabrać wagi podczas podróży. - Zaniesiesz mi bagaże do pokoju? Mogę wziąć twoją torbę, jest lekka.
Chłopak uniósł brwi, a kiedy zrozumiał, że mówię poważnie, westchnął.
- Okej. Zaraz do ciebie przyjdę. 
Posłałam mu najładniejszy na jaki potrafiłam się zdobyć uśmiech i przerzuciwszy sobie przez ramię torbę, ruszyłam w kierunku budynku. Stawiałam ostrożnie stopy na kolejnych stopniach, uważając, by się nie potknąć. Sturlanie się ze schodów, by leżeć w gipsie przez pierwszy dzień nie należy do wymarzonych sposobów spędzenia wolnego czasu przeznaczonego na poznanie akademii. Oczywiście nic nigdy nie może iść po mojej myśli. Przez rozsunięty zamek z torby wypadły mi dwie książki, po które - chcąc nie chcąc - musiałam się wrócić. Nie przewidziałam jednak, że podeszwa mojego trampka nie powstrzyma mnie przed poślizgnięciem. Klapnęłam na tyłek - na szczęście spadłam z wysokości tylko trzeciego stopnia. Jakież było moje zdziwienie, gdy za moimi plecami rozległ się cichy śmiech, ewidentnie należący do przedstawiciela płci męskiej. Niewiele myśląc chwyciłam leżącą na ziemi książkę i rzuciłam nią w śmieszka. Niestety chybiłam, a lektura uderzyła o ścianę. 
Podniosłam się niezdarnie. 
- Nie waż się ruszyć, spróbuję jeszcze raz.

no więęęc: Adam? Liam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz