wtorek, 28 listopada 2017

Od Imanuelle C.D. Zaina

Ta rozmowa wydała mi się jakoś wybitnie podejrzana. Miałam cichą nadzieję, że tym razem wujek nie będzie prawił mojemu kolejnemu koledze morałów, jakby był co najmniej kandydatem na mojego męża... Czy ja właśnie określiłam Zaina jako mojego kolegę? Proszę co się tutaj stało... Po kilku minutach tupania w miejscu, postanowiłam do nich wyjść.
- Nie przesadzaj wujku i tak byłeś w Londynie - prychnęłam stając obok Zaina, który aż zadrżał na dźwięk mojego głosu.
- Wejdź do środka słońce - uśmiechnął się wujek.
- Mogę papierosa? - zagadnęłam, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze słowa.
- To chyba naturalne, że nie - prychnął, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Sięgnęłam do dłoni Zaina, z której wyciągnęłam papierosa i się zaciągnęłam, po czym mu go oddałam. - Jak matka.
- Jak ojciec - rzuciłam do niego.
- Zawsze brałem przykład od starszego brata. Chodźmy do tej dyrekcji, bo mnie oskarżą o demoralizację młodzieży i częstowanie narkotykami - mruknął, gasząc niedopałek.
- Może nie będzie tak źle - wzruszyłam ramionami.
- Nie odzywaj się do mnie, to będzie twoja kara, bo nie mam jak ci zablokować wszystkich kont, a szlaban dać bez sensu - jęknął i otworzył drzwi wejściowe, puszczając mnie w nich.
- Sam jest pan bez sensu, panie Hale - prychnęłam, wchodząc do budynku.
- To prowadź... Zain - zwrócił się do chłopaka z uśmiechem, a on posłusznie jak mały piesek ruszył do dyrekcji. Zrównałam z nim krok.
- Mam nadzieję, że cię za bardzo nie wystarszył - powiedziałam cicho do chłopaka, a on zerknął na mnie ze wzrokiem błagającym o mówienie ciszej, a także pełnym grozy. - Czyli jednak... a prosiłam...
- Naprawdę? - zdziwił się nagle.
- No jasne - przesunęłam dłonią wzdłuż jego pleców, w geście pocieszenia... właściwie to uspokojenia. Zaraz po tym usłyszałam ciche mruknięcie z tyłu.
- Przecież pan się do mnie nie odzywa, panie Hale - zachichotałam.
- Ale do niego się nadal odzywam - ostrzegł.
- Nie radzę próbować - odwróciłam się do niego. Zatrzymał się tuż przede mną i spojrzał na mnie z góry.
- Wykapana matka - mruknął. - Poczekajcie tutaj - rzucił i ku naszemu zaskoczeniu sam trafił do gabinetu dyrektorki.
- Czy on już kiedyś tutaj był? - zapytał Zain, kiedy wujek zniknął za drzwiami.
- Nie wydaje mi się... - zmrużyłam oczy. - A jeśli był, to nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Szczerze mówiąc, twój wujek nadawałby się na czarne charaktery w horrorach - jęknął chłopak, siadając na jednym z krzesełek, które rzędem stały pod ścianą. Podeszłam bliżej i stanęłam przed nim.
- Czasem tak ma. Nie potrafię mu wytłumaczyć, że rola nadwrażliwego rodzica już dawno wyszła z mody...
- Nie wychodzi wychowywanie wujka? - zaśmiał się.
- Uważaj, bo jak wyjdzie, to bez problemu mogę mu to powtórzyć - posłałam mu całusa w powietrzu, a od tylko się skrzywił i naburmuszył jak małe dziecko, któremu zabrało się lizaka.
- Jesteś okrutna... - burknął pod nosem.
- Przykro mi Zain, jednak samotna dziewczyna bez rodziny, musi znaleźć sposób na obronę. To jest taki mój własny, nowatorski - odparłam odchodząc od niego i krążąc po korytarzu.
- Stary i przereklamowany - prychnął, bawiąc się palcami, ze wzrokiem wlepionym w podłogę, jakby znajdowało się tam coś bardzo interesującego. Ja zauważyłam tylko piasek, który pewnie opadł od butów, zgrai ludzi, która tędy przeszła w ciągu dnia.
- Prędzej ty będziesz przereklamowany dla show-biznesu, niż ten sposób na obronę, w tej dżungli, którą ludzie bogaci, podobni tobie, nazywają rajem - skrzyżowałam ręce. Raptownie uniósł głowę i spojrzał na mnie z oburzeniem.
- Dlaczego akurat tacy jak ja? Co to znaczy tak w ogóle? - unosił się najwyraźniej dumą. - Pochodzisz z rodzina szlacheckiej, więc dlaczego siebie do tego nie zaliczyłaś?
- Może dlatego, że oprócz tego, że byłam w takich miejscach jak slamsy w Indiach lub fawele w Brazylii, to przez ten okrutny świat straciłam rodzinę? - wzruszyłam ramionami, jednak po chwili oparłam się o ścianę i spuściłam głowę. Nie obchodziły mnie już włosy, które opadły mi na twarz.
- No dobrze - odparł. - W twoim życiu wydarzyła się wielka tragedia, której ci może już nic nie wynagrodzi, ale to nie znaczy, że możesz od razu skreślać wszystkich innych, rozumiesz? Niektórzy też przeżywają takie sytuacje. I nie możesz nienawidzić tych, który tego nie przeżyli.
- Mogę. Jednak... ja im tylko... zazdroszczę - wycedziłam wreszcie. Zgarnął moje włosy za ucho, a ja uniosłam głowę. Kiedy na niego spojrzałam, delikatnie się uśmiechnął. Tak łagodnie, uspokajająco.
- Zazdrościsz? - zapytał niepewnie. Pokiwałam głową. Tak wiem, że to obrzydliwe... - Nie masz czego. To ci ich nie odda...
- Czy ty właśnie zaczynasz mi wbijać w głowę, swój poradnik pozytywnego myślenia? - uniosłam brew z niedowierzaniem.
- Może trochę... ale bardzo mało - wzruszył ramionami z uśmiechem.
- Jesteś niemożliwy. A ja nie jestem gotowa na takie, nawet delikatnie wbijanie mi morałów odnośnie mojej żałoby. Jasne? - mruknęłam.
- Jak twoje włosy - wyszczerzył się jeszcze bardziej, a ja przewróciłam oczami.
- Nienawidzę cię za to porównanie - pokręciłam głową, co go jednak nie zniechęciło.
- Co będzie z tą nauczycielką? - w ułamku sekundy zrobił się pozornie bardzo poważny. Wzruszyłam ramionami, a on westchnął. - A można nieco jaśniej?
- Cóż... Myślę, że wujek delikatnie, jak to on, wytłumaczy im, że był to brak profesjonalizmu, sytuacja całkowicie niepotrzebna i która tak naprawdę, nie powinna się pojawić... A później nie wiem - odparłam, a on zmarszczył brwi. - W sensie, no wiesz, nie mówiłam wujkowi, że ma ją wyrzucić albo nie wrócę do domu, czy czegoś podobnego. Tylko, że nie chcę, aby to się kiedykolwiek powtórzyło.
- Więc ma całkowicie wolną rękę?
- Tak - pokiwałam głową.
- A myślisz, że byłby w stanie przedstawić sprawę tak, że by ją wyrzucili? - miałam wrażenie, że nie tylko o to mu chodziło, że w tym pytaniu było jeszcze inne, głębsze dno.
- Myślę, że wujek byłby w stanie wiele zrobić, gdy sprawa dotyczy mnie - zerknęłam na niego, patrzył jakby delikatnie przestraszony w stronę drzwi, przez co wyglądał jeszcze bardziej słodko niż zazwyczaj. Tylko podejść i pogłaskać go po tych jego mięciutkich, czarnych włosach.
- Jesteście jak jakiś ród Draculi, strach się zbliżać - mruknął, a ja cicho śmiałam się.
- Bez przesady, no może wujek wygląda na wampira, ale ja? - zatrzepotałam rzęsami.
- Wszystkie tak mówią... a później budzisz się z resztką krwi - westchnął.
- Mam dziwne wrażenie, że nie mówisz teraz o wampirach - uśmiechnęłam się.
- Może, ale ktoś mi kiedyś powiedział, że ceni swoją prywatność...
- I postanowiłeś wziąć przykład? - zerwałam mu z uśmiechem. - Powinieneś być już przyzwyczajony...
- Nie da się do końca być przyzwyczajonym. Wychodzisz gdzieś z przyjaciółką z dzieciństwa, która przypadkiem spotykasz na ulicy, robią ci zdjecia, piszą w gazetach, że to twoja nowa miłość i musisz się tłumaczyć setkom ludzi, że to bzdury - westchnął. - Sława nie jest taka idealna.
- Nie jest - powtórzyłam tylko. Przed ciszą uratował nas wujek, który mile żegnając się, wyłonił się zza drzwi z szerokim uśmiechem.
- Załatwione - odparł jakby rozbawionym tonem. - Poza tym, muszę przyznać, że ta wasza dyrektorka, to naprawdę miła kobieta, całkiem dobrze mi się z nią rozmawiało...
- Wujku! - przerwałam mu, a on raptownie zamilkł i z nadal otwartymi ustami spojrzał na mnie.
- Słucham kochanie? - zapytał.
- Co z tą nauczycielką? - skrzyżowałam ręce na piersi. Naprawdę nie interesowało mnie to, że romansował z dyrektorką. Przede wszystkim liczyła się moja sprawa, poza nią, to mógłby romansować czy spać z kimkolwiek by chciał. Nie jestem jego niańką, a on jest dorosłym mężczyzną w separacji. Jego żony i ich córki już praktycznie nie pamiętam, ciekawe jak było z nim...
- Ma cię przeprosić i nie będzie uczyć waszej grupy. Pani dyrektor zaproponowała bardziej drastyczną opcję, jednak nigdy nie podobało mi się wywieranie aż tak dużego wpływu na niezależną placówkę.
- Dziękuję - podeszłam do niego i przytuliłam się do niego.
- To może ja zostanę do wieczora? - uśmiechnął się uroczo.
- Nie możesz - odparłam stanowczo.
- Mogę - odparł i zmierzył Zaina od stóp do głowy. - Zostanę.
- Masz spotkanie za trzy godziny. Mówiłeś w tamtym tygodniu, że to ważne, że mam ci o tym przypomnieć i że od tego zależy jakiś tam ważny kontrakt ważnego klienta - wypowiedziałam jednym tchem.
- Musisz? - westchnął.
- Czasem muszę wujku - wzruszyłam ramionami. - Taka moja rola, żeby przypominać ci o wszystkim... wujku...
- Nie. Nie, żadnych próśb - uniósł dłonie w obronnym geście.
- Ale... - zaczęłam.
- Wychodzę! - puścił mnie i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi.
- Chyba wygrałam - szepnęłam do Zaina, który spojrzał na mnie jak na wariatkę. Przewróciłam oczami. - Wujku, poczekaj!
- Nie zamierzam - był już prawie przy drzwiach.
- Czyli to jeden z genialnych sposobów Imanuelle Hale na pozbycie się nadwrażliwego wujka? - uniósł brew.
- Nie na pozbycie się. Na delikatnie wytłumaczenie, że praca i kariera nie jest mniej ważna ode mnie, tylko ja sobie sama poradzę - wzruszyłam ramionami.
- Nienawidzę tego gestu - mruknął.
- To muszę go częściej używać - puściła mu oczko.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz