czwartek, 30 listopada 2017

Od Anastasi cd. Oliego

- Nawet jeśli ci zabronię, to i tak się nie posłuchasz. - Wzruszyłam ramieniem. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że został ze mną. Bałam się burzy, wiem że to może brzmieć dziecinnie, ale najzwyczajniej w świecie się bałam. Nigdy nie miał kto mnie przed nią obronić, zawsze byłam sama. To silnie odbiło się w mojej psychice i zostawiło trwały ślad, który mam nadzieję, że kiedyś zniknie. Gdyby nie Oli, pewnie nie przespałabym nocy, albo zaraz wylądowała w gabinecie pielęgniarki. To w jaki sposób się zachowywał.. był inny. Gdybym nie wiedziała, że to on, nawet nie przemknęłoby mi to przez myśl, że mógł być taki.. czuły, opiekuńczy? Po prostu został w momencie, gdy bardzo potrzebowałam czyjejś obecności. Bez żadnych podtekstów, czy głupkowatych wybryków, które są typowe w zachowaniu chłopaka. Może jednak nie był on taki zły.
- Nie śpij. - Szturchnęłam go w ramię, siadając na łóżku. Odgarnęła jedną ręką włosy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dziś już nie wyglądało tak strasznie. Przez żaluzje w oknach do pokoju wpadały pojedyncze promienie słońca, nadając mu przytulnego charakteru.
- Jeszcze pięć minut - mruknął, wtulając twarz w poduszkę - albo tak z dwie godzinki.
- Nie przesadzaj, już dziewiąta.
- A wiesz, co dzisiaj jest? - Spytał, unosząc na chwilę głowę. - Niedziela, a to oznacza długi sen.
- Okej. - Wzruszyłam ramionami.
- Serio? - Zmarszczył brwi, niezbyt wierząc, że pozwolę mu najzwyczajniej w świecie położyć się spać.
- Serio, ja w tym czasie pójdę się przebrać.
Wstałam z łóżka i pierwsze co podeszłam do ogromnej szafy. Dzisiaj nie padło zdanie nie mam się w co ubrać, bo bez problemu wyszukałam coś pasującego na zwykłą, leniwą niedzielę. Wzięłam szary dres i weszłam do łazienki, gdzie szybko się ogarnęłam i ubrałam.
Wyszłam z łazienki, odruchowo zerkając na zegarek. Cóż.. moje "ogarnięcie się" wcale nie było takie szybkie, bo zajęło mi około godziny, a Oli wciąż spał w najlepsze. Po tym, co się wydarzyło, chyba jednak mogę stwierdzić, że go lubię. Nie sądziłam, że może być taki.. inny. Nie tak nieznośny jak wcześniej.
~~*~~*~~
Gdy Oli już wstał i miał wychodzić, cały czar prysł, gdy z jego ust padł kolejny dwuznaczny i według mnie obleśny komentarz. Widocznie taka jego natura, ale ten Oli, który był wczoraj, zdecydowanie bardziej mi się podobał. Zastanawiało mnie tylko, jaki jest naprawdę. Czy wczoraj tylko udawał? A może właśnie taki jest naprawdę? Eh.. można gdybać i gdybać, ale jaki to ma sens?
- Smacznego. - Usłyszałam i zaraz podniosłam głowę znad miski płatków owsianych. Przede mną stała Camilla, a zaraz obok Jules - jej brat.
- Dzięki. - Odwzajemniłam jej uśmiech. Rodzeństwo odsunęło krzesła i usiadło razem ze mną przy stoliku. Udało mi się zrobić mały wywiad, bo w końcu musiałam zrobić Julesowi paczkę na Mikołajki, a kompletnie go nie znałam. Camilla uznała, że żeby nie było mi za łatwo, będę musiała sama się czegoś o nim dowiedzieć, a ona mi tylko w tym pomoże.
Po posiłku mogłam już spokojnie stwierdzić, że wiem, co mu kupię. Zostało mi tylko pojechanie do miasta i wybranie odpowiedniego prezentu, więc taki też był mój plan na resztę dnia. Wróciłam do pokoju, by w związku ze zmianą planów przebrać się w coś bardziej wyjściowego. Ostatecznie wybrałam czarne spodnie, botki na obcasie, szary golf, a do tego biała, cieplutka kurtka z futerkiem na kapturze. Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy to torebki i wyszłam z pokoju, pamiętając oczywiście o zamknięciu drzwi na klucz.
Odwróciłam się i aż podskoczyłam w miejscu, gdy zobaczyłam przed sobą Oliego. Jak on to robi, że pojawia się tak nagle?






Oli?
krótkie, bo wena gdzieś uciekła..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz