wtorek, 14 listopada 2017

Od Imany C.D. Zaina

Ten chłopak pojawia się dosłownie wszędzie. Ma do mnie jakiś problem? Dopiero teraz będzie mieć problem. Głupi, przystojny stalker.
- Akurat moje dokumenty już spokojnie i bezpiecznie spoczywają w archiwum - uśmiechnęłam się. - I tak żebyś nie musiał się męczyć, nie warto zawracać sobie głowy szukaniem ich.
- A to dlaczego? - zapytał zadziornie. Im bardziej myślę, że mógłby to być materiał na dobrego faceta, tym bardziej mnie irytuje.
- Ponieważ akta są oznaczone nazwiskiem, a nie znasz go i zręcznie się postaram, żebyś nie poznał - puściłam mu oczko.
- Czyżbyś miała aż takie wpływy w tej akademii? - zachichotał pod nosem, a ja westchnęłam patrząc na niego z politowaniem.
- Jako ta najpiękniejsza, olśniewająca innych uczennica, mam jeszcze większe wpływy i... - zrobiłam pauzę. Podeszłam bliżej, aby stanąć na palcach. - Mam nadzieję, że nie zranię cię za bardzo jeśli stwierdzę, że przystojniejszych facetów jest na pęczki wśród rodowitych Anglików - szepnęłam mu do ucha.
- Jakiś konkretny przykład? - niemalże warknął. Nadal próbował utrzymać obojętną minę, ale było widać, że gotuje się w środku.
- Mój chłopak Will? - miało wyglądać na pierwszy lepszy przykład. Chyba podziałało.
- Masz chłopaka? - nie tym miał się zainteresować. Miał się wkurzyć za przykład, za jakikolwiek pomysł.
- Może mam, a może nie mam, domyśl się z kontekstu? - wzruszyłam ramieniem.
- Ale to masz czy nie masz? To różnica! Dosyć spora i znacząca! - zaczął wymahiwać rękoma. Za co desperat...
- Wiesz, to jest tak, że... A właściwie nie powinno cię to interesować - zakończyłam, ponieważ opamiętałam się w porę.
- Dlaczego? - oburzył się.
- Bo to akurat nie należy do przedmiotu twoich statystyk słońce, więc sądzę, że to pytanie nigdy nie powinno paść - prychnęłam.
- Nie należy? - pokręciłam powoli głową. - Może... a może prowadzę też inne statystyki?
- I akurat dotyczą one mojego życia prywatnego? - uniosłam brew. - Fascynujące.
- Mogę ci nawet, wspaniałomyślnie i w ramach wyjątku zaproponować wymianę informacji.
- Nieee... - skrzywiłam się. - Już ustaliliśmy, że jesteś bożyszczem nastolatek, więc wystarczy, że poszukam na tabloidach, a znajdę wszystkie interesujące mnie aspekty twojego życia, łącznie z aktualnie obracaną lalą - syknęłam, trochę się śmiejąc w międzyczasie.
- Może - oblizał usta, to chyba oznaczało, że na tą chwilę naszemu panu wspaniałemu skończyły się dobre riposty. - Skoro już o gazetach mowa, nie chciałabyś w nich zaistnieć jako bezbronna dziewczyna, oprowadzana przez światową gwiazdę, po nowej szkole?
- Nie jestem bezbronna - prychnęłam i nagle szybkim krokiem ruszyłam w stronę sali, gdzie jak mi wytłumaczył nauczyciel, powinnam mieć kolejną lekcję.
- Właśnie widzę - ten chłopak chyba szybko nie zrezygnuje. Jeśli kiedyś w ogóle zrezygnuje... Właściwie to dlaczego byłam taka niemiła? Z jednej strony ktoś mógłby powiedzieć, że nie mam ku temu powodów, to tylko jeden z bezgustownych chłopaków. Chociaż tak prawdę mówiąc to każdy ma inny gust, a ja wybitną egocentryczką nie jestem... Mimo wszystko wkurzył mnie porównując mnie do stereotypowej blondynki, a na jego nieszczęście mam na to ogromną alergię. - Niczym mała kocica wyciągasz powoli pazurki, aby wbić je w ramię noszącego cię na rękach, niczego nieświadomego chłopaka.
- Chyba raczej sięgającego na mój wygodny, wygrzany kocyk, aby wyciągnąć mnie z niego za kark - mruknęłam, robiąc się coraz bardziej nachmurzona.
- Ale po co od razu zakładać najgorsze? - zapytał.
- A po co zakładać, że skoro ty przeżyłaś to ktoś z twojej rodziny też? - szepnęłam pod nosem.
- Co?
- Nic - mruknęłam.
- Uwierz mi takie warczenie nie przystoi damie, którą, jak zauważyłem, jesteś - posłał mi uśmieszek, którego w tamtym momencie wolałabym nie widzieć.
- Uwierz mi, denerwowanie pierwszej lepszej napotkanej dziewczyny, nie przystoi przystojnego chłopakowi - odparłam tym razem, tylko nieco wyraźniej, ale i tak pewnie wszystko usłyszał, bo się wyszczerzył.
- Więc mówisz, że...
- Zain? - ktoś mu przerwał. Chciał jakby dalej mówić, ignorując to, lecz wołanie się powtórzyło. - Zain?! Idziesz na francuski, prawda?
- To mamy teraz francuski? Znowu? - jęknął, a do nas podeszła nawet ładna dziewczyna, która mierzyła mnie niezbyt przyjaznym wzrokiem.
- Tak... a o czym sobie rozmawiacie?
- Właśnie z Imanuelle... - zaczął.
- Mówimy jakiego to przystojnego gołąbka sobie znalazłaś gołąbeczko - zatrzepotałam rzęsami. - Przestań mnie stalkować, nie ważne czy to dla tego kolesia z siłowni czy nie. Jasne?
- Jak twoje włosy - wyszczerzył się.
- A moje sumienie będzie czarne po zamordowaniu ciebie jak twoje oczęta, ale to poświecenie, na które jestem coraz bardziej gotowa - uśmiechnęłam się szeroko.
- Naprawdę? - zrobił duże oczy, a ja pokręciłam głową.
- Nie, ale i tak mnie irytujesz... - szepnęłam.
- Nie strasz mnie - zaśmiał się, a ja dziewczyna tylko zerkała ze mnie na niego i z powrotem.
- Nie mogę przestać, tak słodziutko marszczysz nosek jak się irytujesz, dosłownie jak malutki szczeniaczek. Ale taki zagraniczny, rasowy - zachichotałam, dziewczyna otworzyła usta ze zdziwieniem. Za to twarz chłopaka drgała, aby po chwili rozbłysnąć, ponieważ zaczął się śmiać.
- Takiego porównania jeszcze nie słyszałem - wierzchem dłoni otarł oko.
- Nie ty pierwszy, nie ostatni - zaświergotałam i zostawiłam go na pastwę dziewczyny. Nawet nie miałam okazji poznać jej imienia... Jeśli jest mi przeznaczone dowiedzieć się, to się dowiem. Odeszłam kawałek, gdzie oparłam się o parapet. Wszyscy moi znajomi i przyjaciele z Liverpoolu mieli zajęcia, więc postanowiłam napisać do wujka. Wklepałam krótką wiadomość, że wszystko jest dobrze i wieczorem zadzwonię, którą wysłałam w chwili, kiedy dzwonek oznajmił nam początek zajęć. Tym razem weszłam mniej więcej w środku stawki, po czym od razu podeszłam do nauczycielki. Zamieniłyśmy kilka słów i umówiłyśmy się, że napiszę ogólny test sprawdzający moje umiejętności z francuskiego.
- W takim razie, możesz już zająć miejsce - uśmiechnęła się, a ja odwróciłam się do klasy. Rozejrzałam się za wolnymi miejscami. Było ich dokładnie dwa, co zwężało zakres wyboru. W jednej z ławek siedział chłopak... coś... cóż... Odwróciłam się w stronę drugiej, gdzie powitał mnie widok Zaina prawdopodobnie chowającego się przed wzrokiem nauczycielki. Westchnęłam, wiedząc, że właściwie nie mam wyboru. Opadłam na krzesełko obok bruneta.
- Nie chcę psuć twojego misternego planu, ale i tak cię widać - szepnęłam do chłopaka, który podskoczył jak poparzony.
- Co? Ty tutaj nie siedzisz - odparł gorączkowo. - Gdzie jest... - rozejrzał się i zatrzymał wzrok na jakimś wysokim brunecie, który wyszczerzył się do nas. Po chwili posłał Zainowi całusa w powietrzu. - Nie żyjesz zdrajco...
- A więc siedzenie ze mną na jednych zajęciach to zbyt wiele do zniesienia przez pana doskonałego? - uniosłam brew.
- Może i tak - odszczeknął się. Przewróciłam oczami, otwierając zeszyt i skupiając się na lekcji. Nie mogłam uwierzyć, że można się tak kręcić. Wyglądał jak mała dżdżownica z ADHD. Po jakimś czasie uspokoił się, lecz to okazało się jeszcze bardziej niebezpieczne. Trąciłam go łokciem w żebra.
- Nie śpij - szepnęłam, a on tylko machnął dłonią. - Nie śpij!
- Nie śpię - uniósł się z dłoni, przecierając nią później swoją twarz.
- Jasne... - jego głową raptownie opadła, aby dosłownie po sekundzie się podnieść.
- To może pan Malik powie nam jaka jest odpowiedź, skoro te zajęcia tak bardzo go nudzą, że przysypia - odparła nauczycielka. Chłopak cicho jęknął i wstał. Zerknęłam na jego notatki... Właściwie ich brak. Szybko napisałam na kartce odpowiedź i podsunęłam mu. Zmrużył oczy i koślawo przeczytał te kilka słów.
- Słucham? - zaśmiała się nauczycielka. Już jej nie lubię. Może robić wszystko, ale nie naśmiewać się z ucznia, kogoś postawionego niżej w hierarchii. Cicho przeczytałam odpowiedź, a chłopak po mnie powtórzył. Nawet akcent całkiem nieźle mu wyszedł. - Siadaj i uważaj na przyszłość.
- Dobrze. Dziękuję - powiedział do mnie, kiedy już jego tyłek ponownie spoczywał na krześle.
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- Cóż to za nagła zmiana? - uniósł brew, a ja wzruszyłam ramionami. Właściwie to nie chciałam, aby odebrał moje słowa za wyjątkowo uszczypliwe, dlatego teraz straciłam humor.
- Zmiana?
- No tak. Przypominiało ci się o dniu dobroci dla zwierząt?
- Chyba raczej dzień dobroci dla Pakistańczyków - odparłam. - Przystojnych Pakistańczyków - dodałam ciszej.
- Mogłabyś przestać się naśmiewać z mojego pochodzenia? - zapytał wypuszczając głośno powietrze. Chyba drugiej części nie usłyszał.
- Nie naśmiewam się - odparłam, rysując za marginesem kartki. - Zawsze chciałam pojechać do Azji. Myślałam bardziej o Indiach, czy Chinach, ale Pakistan nie jest zły. Prędzej nieznany i interesujący. Może nawet intrygujący.
- Intrygujący? - zainteresował się z nieukrywanym zaskoczeniem.
- No... tak... znaczy.... tak mi się wydaje. Może - podkreśliłam ostatnie słowo. - Znaczy to dotyczy tylko państwa i ogólnie rzecz biorąc kultury, a także innych bardzo interesujących rzeczy...
- A mi się wydaje, że to była aluzja - odparł szczerząc się. Dobry jest.
- To wtedy ta aluzja musiałaby działać w obie strony, a tego raczej byśmy nie chcieli... - mruknęłam.
- Jesteś Brytyjką?
- Właściwie to rodowitą, czystej krwi Angielką - wyjaśniłam. - Pewnie zaraz mi też powiesz, że jestem równie zimna i nieprzyjazna, co tutejsza pogoda... Co? No to już możesz mówić, jestem chyba na to gotowa - nie podniosłam wzroku, tylko dalej bazgrałam po zeszycie, mając nadzieję, że to nie będzie zbyt bolesne dla mojego honoru.

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz