niedziela, 5 listopada 2017

Od Julesa cd. Milesa

- I z taką mądrą myślą masz zamiar zostawić mnie tu samego? - Zmarszczyłem brwi, patrząc jak chłopak otwiera drzwi pokoju. Zetknął na mnie przez ramię z tym swoim uśmieszkiem i przytaknął. - Wielkie dzięki, przyjacielu.
Miles wyszedł, a ja położyłem się, wlepiając wzrok w biały sufit. Nie mogę teraz myśleć o tym, o czym rozmawialiśmy, bo znając mnie, poczuję się jeszcze gorzej i nie będzie mi to dawać spokoju przez najbliższe dni. Chciałem wstać i gdzieś wyjść, jednak Miles wrócił jeszcze szybciej niż wyszedł.
- Wiesz co? Wiem, w czym leży twój największy problem i jak go rozwiązać! - zawołał, siadając obok mnie na łóżku.
- Słucham.
- Musisz znaleźć sobotę dziewczynę - odpowiedział poważnie - nie taką na chwilę, tylko taką.. no wiesz o co mi chodzi.
- Nie sądzę, żeby to był twój najlepszy pomysł - prychnąłem.
- To jest mój najlepszy możliwy pomysł! Potrzebujesz kogoś, kto trochę cię ogarnie.
- Mam ciebie. - Wzruszyłem ramionami.
- Ale osoba nieogarnięta nie będzie w stanie ogarnąć drugiej nieograniętej osoby - jęknął.
- Wiesz, Miles.. to chyba nie będzie w moim stylu. - Zmarszczyłem brwi. W całym swoim życiu ani razu z nikim się nie związałem. Uważam to za kompletnie nie potrzebne. Miles zawsze próbował mnie przekonać, że myślę tak tylko dlatego, że nigdy się nie zakochałem.
- A co jest w twoim stylu? Szukanie panienek na jedną noc? - Prychnął, szturchając mnie w ramię. - Przecież wiem, jaki jesteś. Nigdy nie spotkałeś tej odpowiedniej, dlatego tak mówisz.
Wywróciłem oczami, co nie umknęło jego uwadze i zaraz bez większego zastanowienia, zrzucił mnie z łóżka. - Jeszcze kiedyś usłyszysz ode mnie a nie mówiłem!
- Ciągle mi to mówisz - jęknąłem, podnosząc się z zimnej podłogi.
- No właśnie! Więc już możesz zacząć szukać swojej wybranki serca - odpowiedział poważnie, na co tylko wybuchnąłem śmiechem - No i z czego rżysz? 
Chłopak wziął poduszkę i z całej siły cisnął nią w moją twarz. Swoją naburmuszoną miną przypominał mi czasy, gdy zawsze podbierałem mu z plecaka czekoladki, które przynosił ze sobą do szkoły. Przez kilka lat obrażał się na połowę klasy, myśląc, że to oni, aż któregoś dnia wreszcie mnie na tym przyłapał. Większość ludzi zaczęłaby bardziej chować słodycze, a Miles... mój kochany Miles zaczął nosić ich jeszcze więcej. 
- Z ciebie. 
- Jules, ja nie będę cię na siłę zmieniać. Chcesz kontynuować poważną rozmowę? 
- Nie.
- No to mnie nie denerwuj!
- A czym ja cię denerwuję? 
- Jules - wycedził przez zęby, a ja byłem pewny, że zaraz wybuchnie - Wiesz co, ja się już się nie będę do ciebie odzywał w takich sprawach. Rób sobie co chcesz, ale i tak wiem, że masz rację i prędzej, czy później mi to przyznasz!
Odrzuciłem mu poduszkę, a ten spojrzał na mnie marszcząc brwi. Wiedziałem, że i tak nie odpuści. Jeszcze niedawno chciał jechać ze mną do klubu, w wiadomym celu, a teraz prawi mi morały, że potrzebuję dziewczyny. Ja jestem inny, nie taki jak on. Nie potrafię... obdarzyć kogoś taką miłością. - - Miles, ja nie potrafię kochać. - Wzruszyłem ramionami.
- A Camilla?
- To moja siostra, to coś innego.
- A ja?
- Ty jesteś jak mój brat! To też coś innego.
- Jules, do cholery jasnej. Miłość to miłość!
Wziąłem głęboki wdech, przymykając na chwilę oczy. Nie chciałem zaczynać z nim kolejnej kłótni, a raczej nieprzyjemnej wymiany zdań. Ten uparciuch na pewno nie pozwoliłby, aby ostatnie słowo należało do mnie. Zawsze musiał wtrącić swoje trzy grosze. W tym wszystkim zawsze najgorsze było to, że niestety za każdym razem miał rację, jednak wątpiłem, by teraz mógł ją mieć. 
Ostatecznie udało mi się trochę załagodzić sytuację i namówić Milesa na wyjazd do miasta. Wystarczyło użyć jeden, mocny argument, jakim było oczywiście jedzenie, a raczej wielki deser czekoladowy. Przy okazji słodzikiem repertuar kin i wynalazłem jakiś ciekawy horror. Miles ich nie lubił. Albo go nudziły i narzekał przez cały sens, że wszystkie efekty są mało realistyczne, albo piszczał ze strachu jak mała dziewczynka. Wtedy ja musiałem być jego bohaterem i wybawcą, chociaż na jednym z filmów razem chowaliśmy się za fotelami. Już nawet nie pamiętam o czym on był.
~~*~~*~~
Miles uradowany wbiegł do kina, przeglądając inne filmy, które będą dziś grane. Nie zatrzymał się tam zbyt długo, bo gdy tylko poczuł zapach popcornu, biegiem rzucił się do stoiska. Długo dyskutował ze sprzedawcą, aż w końcu odszedł od lady, uradowany niosąc dwa wielkie opakowania popcornu.
- Załatwiłem jedzenie, a ty śmigaj po bilety! - zawołał szczęśliwy. Kto by pomyślał, że wystarczy kupić mu coś do przegryzienia.. cóż.. ja bym pomyślał. Znam go nie od dziś.
- Jesteś pewny, że chcesz iść na horror? - Uniosłem brwi.





Miles?
nie jest najlepsze, ale jest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz