sobota, 25 listopada 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

- Jeżeli to ona tak na ciebie działa, myślę, że powinniśmy częściej się z nią widywać - zaśmiałem się, przerywając na chwilę pocałunek.
- Jeżeli zacznie coś kombinować, to musi wcześniej wiedzieć, że nie będzie miała łatwo. - Uśmiechnęła się, przechylając lekko głowę na bok. - Najlepiej jakby całkiem przypadkiem wpadła do basenu na ogródku Alyssy. 
- Czyli trzymamy się z dala od basenu - prychnąłem, na co Issy się uśmiechnęła. Zaraz podeszła do nas jej przyjaciółka, wpychając nam w ręce kubeczki z alkoholem i z szerokim uśmiechem zniknęła gdzieś w tłumie. Impreza rozkręcała się w najlepsze, a koniec nie zapowiadał się zbyt szybko. Widząc tempo, jakiś nadawała Alyssa obawiałem się, że zamiast więc z tego domu, wyczołgam się z niego, jeżeli w ogóle dam radę. Kendall zniknęła nam z oczu, pomyślałem, że wyszła jednak... to by było zbyt proste. Kręciła się po całym domu, raz tu, raz tam. Wszędzie było jej pełno. Nie dość, że sama wprosiła się na imprezę, to jeszcze zamiast bawić się, szuka sposobów jakby tu zrobić komuś na złość. Najchętniej sam bym ją stąd wygonił, ale.. co ja mogę? Nie chciałem wszczynać tu żadnych awantur i dodatkowo pogarszać całej sytuacji. Znałem Kendall wystarczająco, by wiedzieć, że tylko by ją to jeszcze bardziej nakręciło. W tym momencie nie rozumiałem tylko jej zachowania. W końcu dlaczego tak nagle zaczęło jej na mnie zależeć? Sama to wszystko zakończyła, a teraz nagle wraca i oczekuje nie wiadomo czego.
Alyssa zaraz porwała Isabelle to tańca, a ja odsunąłem się w troszkę mniej zaludnione ręce. W całym domu było strasznie gorąco, nie tylko z powodu klimatu, jaki panował w Australii, a głównie przez tłumy spoconych, pijanych ludzi, tańczących już od jakiś kilku godzin. Niektórym alkohol za bardzo już uderzył do głowy i.. cóż.. Alyssa będzie miała naprawdę duuużo sprzątania. Chociaż patrząc na jej aktualny stan, będzie potrzebowała sporo czasu, żeby pozbyć się kaca.
W kuchni, w której aktualnie się zatrzymałem, było najmniej ludzi. Otwarte okno dawało przyjemny chłód, a większość osób przyszła tu pewnie po to, by chwilę odsapnąc. Alyssa z szerokim uśmiechem wpadła do pomieszczenia i zatrzymała się zaraz przy parapecie.
- Przeziębisz się przy tym oknie - powiedziałem, zauważając, że ma koszulkę z krótkim rękawem.
- Chyba za mało wypiłeś, zamieniasz się w moją mamuśkę - zaśmiała się, wskazując ręką na stolik w salonie - Alkohol stoi tam! 
Odruchowo spojrzałem na miejsce wskazywane przez dziewczynę i poza stolikiem z całą masą pełnych butelek zauważyłem Isabelle, rozmawiającą z jakimś chłopakiem. Oho, zazdrosny Styles się uruchomił. 
- Kto to? - Spytałem Alyssę, która zdziwiona spojrzała w tym samym kierunku. 
- Christian, jej były. Lepiej wkraczaj do akcji. - Spojrzała na mnie, a jej słowa zabrzmiały bardzo poważnie. Nie wiem, czy tak było naprawdę, czy moja nie do końca trzeźwa podświadomość tak uznała, ale wolałem jej zaufać i ruszyłem w stronę tłumu. Przejście tam nie było zbyt proste zwłaszcza, że po drodze dosłownie wpadłem na Kendall. Minąłem ją bez słowa i zaraz znalazłem się obok Issy. O nie, nie, tą rozmowę trzeba przerwać. Nie byłem do końca pewny, czy to tylko moja zazdrość, czy procenty, które zadziałały w mojej głowie ( osobiście stawiam na to pierwsze).
- Przepraszam. - Stanąłem między nimi, nieznacznie odpychając chłopaka na bok i nie zważając na jego obecność, złączyłem nasze usta, odsuwając dziewczynę delikatnie na bok. Już po chwili oboje pogrążyliśmy się w namiętnym pocałunku.
- Myślisz, że powinniśmy już wracać? - Spytała, uśmiechając się.
- Myślę, że jeżeli zostaniemy tu dłużej, to Alyssa dopilnuje, żebyśmy porządnie się upili.
- Trafne spostrzeżenia - zaśmiała się, powracając jeszcze na chwilę do pocałunku, który przerwała nam dopiero jej przyjaciółka, przynosząc nam dwa kieliszki.
To miał być ostatni... ale po nim nadszedł jeszcze jeden ostatni... i jeszcze jeden, jeszcze jeden.. w sumie nawet nie pamiętam, o której wróciliśmy do domu.
~~*~~*~~
- Czy ja zrobiłem wczoraj coś głupiego? - Spytałem, przytulając dziewczynę od tyłu, na co odpowiedziała mi cichym śmiechem. - Naprawdę pytam. Mam wrażenie, że coś zrobiłem.  
- Zabawa w the floor is lava  w miejscu publicznym była głupia. Zwłaszcza w momencie, gdy uwiesiłeś się na znaku drogowym. 
- Chyba lepsze to, niż wskoczyć na czyjś samochód!
- Ważne, że dałam radę!
- Włączyłaś w nim alarm! - zaśmiałem się. - W ogóle, wiesz która godzina? Już druga, a ty jeszcze nie wygoniłaś mnie z łóżka. 
- Która?! - Krzyknęła, zrywając się z miejsca.
- Jezus Maria! Połóż się, a nie krzyczysz od samego rana.. - jęknąłem, zasłaniając głowę poduszką, gdy ta zaczęła odsłaniać rolety w oknach.
- Harry, druga to popołudnie, a nie ranek. - Nie potrafiłem przestawić się na tryb wstawania Isabelle, jakim cudem potrzebuje ona tak mało snu? Na dodatek podniesienie się z łóżka, zajmuje jej kilka sekund, a ja.. cóż.. potrzebuję troszkę więcej czasu.
W tym wszystkim i tak najlepszy był fakt, że udało mi się, nie wiem jakim cudem, przeżyć bez kaca. Inaczej miałbym teraz o wiele większy problem i pewnie nie mógłbym liczyć na litość ze strony Issy.
- Idę zrobić śniadanie - jęknąłem i niechętnie podniosłem się z łóżka.
- Naprawdę? - Isabelle spojrzała na mnie podejrzliwie, nie kryjąc swojego zdziwienia.
- Mhm. - Kiwnąłem głową, naciągając na siebie spodnie. - Spokojnie, nie spalę kuchni.. chyba.





Isabelle? 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz