środa, 15 listopada 2017

Od Zaina cd. Imanuelle

Usiadłem bokiem, opierając plecy o zimną ścianę. Przechyliłem głowę, przyglądając jej się. W sumie to jedyna taka szansa i jedyna chwila kiedy mogłem jej się dokładnie przyjrzeć, bo albo odwracała się, zazwyczaj naburmuszona albo po prostu wcale na mnie nie patrzyła. Teraz siedziała ze spuszczoną głową, bazgrząc coś w zeszycie. To faktycznie fascynujące zajęcie. Chociaż nie dla mnie. Ja miałem obecnie inną rzecz, która mnie fascynowała.
Zimna i nieprzyjazna może być jedynie sprzątaczka, która wchodzi do sali po całym dniu lekcji i dostaje załamania nerwowego, zastając co najmniej dwie godziny sprzątania. A potem patrzy na uczniów jak na potencjalną ofiarę. Zrzesza się z ogrodnikiem i razem zakopują ciała gdzieś pod lasem. Twierdzę, że byłbym idealnym strategiem, jak nie spiskowcem.
W milczeniu stukałem palcami o blat ławki w rytm ostatnio słyszanej piosenki, nie przestając się na nią patrzeć. Właściwie musiało to śmiesznie wyglądać, ale jej chyba na razie to nie przeszkadzało. Nie wiem czy nawet była świadoma tego, że wpatruję się w nią jak w obrazek. W tle było słychać tylko głos nauczycielki, która jak zauważyłem, co chwila spoglądała w moją stronę.
- Tutejsza pogoda pizga złem o tej porze roku - przestała na chwilę rysować po białej kartce zeszytu i uniosła spojrzenie przed siebie, po chwili marszcząc brwi - U ciebie nie jest aż tak dramatycznie - wzruszyłem ramionami, gdy odwróciła, a właściwie to ledwie co na mnie spojrzała. Zaśmiałem się cicho pod nosem - Cóż, nie uważam cię za bezduszną hydrę. Poza tym, potrafisz się odgryźć na tyle by kogoś zamknąć. Ale nie mnie - pokręciłem głową. Dziewczyna ruchem głowy zgarnęła włosy na bok i przyjrzała się uważnie. Jej hebanowe źrenice krążyły, aby po chwili zatrzymać się w jednym punkcie - I jeśli mam być szczery, po prostu wkurza mnie, że posiadasz tą umiejętność. Dlatego cię lubię - próbowałem wbić sobie na siłę do głowy, że powiedziałem to tylko dlatego, żeby jej jakoś podziękować za pomoc. Ale co do takich spraw akurat byłem niezwykle szczery. Jeśli bym jej nie lubił to po prostu za każdym razem omijałbym ją szerokim łukiem, spoglądając co jakiś czas złowrogim spojrzeniem, a ten wzrok nie należał do tego typu.
- Skąd taka nagła zmiana?
- Przypomniało mi się o dniu dobroci dla Angielek - uśmiechnąłem się. I znów powrócił ten drwiący ton - Wbrew pozorom jest ich tutaj mało. A rodowitej jeszcze nie spotkałem, więc myślę, że to zaszczyt.
- Masz rację. Dosięgnął cię zaszczyt. Albo raczej brak wyboru co do wybrania miejsca - przewróciła oczami. Jasne. Wolne miejsce obok mnie musi być bardzo przekonujące.
- Nie prawda - poprawiłem się, siadając tym razem poprawnie, przodem do tablicy, jednak nieco bliżej niej - Zawsze miałaś do wyboru jeszcze drugie wolne miejsce. Ale usiadłaś tutaj pomimo świadomości, że będę ci dogryzał i nie dam spokoju - uśmiechnęła się nieco ironicznie i odwracała długopis w placach. Spuściłem spojrzenie obserwując jej palce.
- Jesteś tak przekonany, że marzę tylko o tym aby chociaż usiąść obok ciebie? - uniosła brwi z rozbawionym wyrazem twarzy - Myślałam, że dotarł do ciebie mój komunikat w związku z faktem mojego braku zainteresowania tobą - poważny cios prosto w serce. Za takie coś powinienem chyba iść zaszyć się w ciemnym kącie, ale o dziwo jeszcze szerzej się wyszczerzyłem. Wiecie co... chyba polubiłem tę lekcję. I nawet przeżyję okropną zdradę.
- Dałaś mi to wyraźnie znać już na siłowni. Nadal odczuwam te raniące słowa - oparłem rękę na sercu.
- Należało ci się - czyżby hrabianka w końcu potrafiła normalnie rozmawiać? - Nazywa się to nauczką. Nie od życia, ale od dziewczyny.
- Ty też poczułaś się urażona - moje kąciki ust się podniosły - Nie miałem pojęcia, że się tutaj pojawisz.
- A ja nie sądziłam, że spotkam cię po raz drugi.
- Ja bym się na twoim miejscu niezwykle cieszył. A nawiązując do siłowni... - przerwałem - Nie chodź tam - z powrotem oparłem się o ścianę. Nie żebym miał w tym jakiś powód. Po prostu jej zapach perfum był tak intensywny i żeby nie powiedzieć kuszący, to musiałem poczuć z którejś strony chłód. Jako jedyny chodziłem o tej porze w krótkim rękawie, bo było mi ciepło i zdążyłem się przyzwyczaić, że reszta miała przy sobie chociażby bluzę.
- Zabronisz mi? - jak tak dalej pójdzie, to nauczycielka nas przyuważy, a wtedy Imany będzie miała pretekst do zemsty. Dlczego? Nie sądzę by kiedykolwiek odbywała karę siedzenia po lekcjach. I wątpię by uśmiechało jej się przebywanie godzinę samej w sali ze mną. Wyłącznie ze mną.
- Tak? Dlaczego nie? - zruszyłem ramionami. Na co ja niby liczyłem? Że się zgodzi?
- Nie rozśmieszaj mnie - powiedziała to najciszej jak potrafiła, ale i tak wydawało się to głośniejsze.
- Cóż, nie wiem czy to jest śmieszna sytuacja. Mike ewidentnie ma na ciebie smaka. Nie wiem jak można mieć taki zły gust - skrzywiłem się, widząc jak nabiera głęboko powietrza do płuc, zapewne błagając w duchu o koniec lekcji.
- Potrafię się obronić - z trudem opanowałem śmiech, próbując zachować poprzednią powagę, ale widząc minę dziewczyny po prostu nie dało się nie wybuchnąć. Przetarłem powieki, zaciskając usta, gdy mrożący krew w żyłach wzrok nauczycielki powędrował wzdłuż klasy.
- Wcale nie mówię, że się na ciebie rzuci. Nie myślę o tym. Posiada szacunek do kobiet - schyliłem odruchowo głowę w dół.
- Tak? W przeciwieństwie do niektórych chyba - prychnęła. Zmarszczyłem brwi i ignorując ryzyko przyłapania przez nauczycielkę, oparłem rękę o blat stolika, siadając bokiem w jej stronę.
- Chcesz mi dowalić? - pochyliłem się w jej kierunku. Pewna siebie, irytująca królowa, będąca ucieleśnieniem szlachcianki. Ciekawe czy ona tak samo myśli o mnie - Celuj niżej słonko, bo jak na razie słabiutko ci to idzie.
- Niżej mówisz? - uniosła brew. Znowu poczułem zapach jej perfum, przesuwając spojrzeniem po jej szyi i obojczykach, gdzie na pewno znajdował się ten słodki zapach ambrozji - Zastanowię się nad taktyką - uśmiechnąłem się na te słowa.
- Mówię, że jak na niepozorną istotkę całkiem mocno kąsasz.
- To jesteśmy kwita.
- Jeśli chcesz mi dowalić to chociaż się postaraj - zrobiła znudzoną minę - Patrz, jeśli celujesz co chwila w moje pochodzenie, to po jakimś czasie się do tego przyzwyczaję i nie osiągniesz zamierzonego celu. Teraz musisz powiedzieć coś o mojej osobowości albo zachowaniu, tylko nie mów, że jestem podłym, wrednym chamem, bo pomyślę, że mi się udaje ciebie pokonać. Ale to tylko przykład. Ty musisz mi całkowicie odebrać głos, żeby moje słowa nie były mocniejsze od twoich. Spróbujemy? - choć na chwilę obecną mogłem stwierdzić bez zaprzeczeń, że wygrywała. Ale najważniejsze to utrzymać pozory.
- W co ty się bawisz?
- Uwielbiam zabawę. Szczególnie z kobietą. Zawsze chcą wygrać i są przy tym niezwykle zacięte. To jak? Rezygnujesz? - odparłem z udawaną nadzieją. Wcale nie chciałem by rezygnowała
- Nie. Nie bawię się z pięciolatkami.
- Nie zachowuję się jak pięciolatek - pokręciłem głową - Oj no weź... - trąciłem ją w ramię. Zmrużyła oczy, patrząc najpierw na swoje ramię, potem przenosząc wzrok na mnie. Uniosłem ręce, udając przerażenie - Przepraszam... chyba mogę cię dotknąć?
- Wydałam jakieś pozwolenie?
- Szlachcianka toleruje tylko dotyk królów?
- Przestaniesz odpowiadać na moje pytania swoimi pytaniami? - czy to ma być ukryta propozycja zabawienia się w całkiem przyjemną grę?
- A kiedykolwiek zrobiłem coś o co mnie prosiłaś?
- A kiedykolwiek zamierzasz zrobić coś o co cię poproszę? - kusiło mnie aby powiedzieć krótkie nie, ale nie przywykłem przegrywać. Zobaczyłem jak jej brew delikatnie drga i unosi się do góry. Na jej twarzy wymalował się delikatny, dyskretny uśmiech, powodując u mnie nieświadome wykrzywienie ust w górę. Przechyliła ponownie głowę. Wziąłem głęboki wdech i z poważnym wyrazem twarzy, zwróciłem głowę w stronę biurka nauczyciela.
- Być może - mruknąłem, kątem oka widząc jak Imany uśmiecha się triumfalnie.
- Wygrałam - wyszeptała i oparła dłoń o swoją szyję.
- Tylko ci się tak wydaje - zadzwonił dzwonek, który oznaczał zarazem koniec tej nudnej lekcji... którą o dziwo polubiłem. Wstałem, czując potrzebę załatwienia tego podłego zdrajcy już za minutę. Wychodząc z ławki, zatrzymałem się jeszcze na chwilę przy blondynie. Nie wiem, ale lubię ją tak określać i to nawet nie z myślą żeby ją jakoś obrazić - Wrócimy do tej rozmowy, koteczku.
- Imany - powiedziała to z wyraźnym akcentem, co wewnętrznie mnie nawet rozbawiło.
- Oczywiście, skarbie - puściłem jej oczko i wyszedłem z klasy, unikając nauczycielki najlepiej jak tylko potrafiłem. 
- Francuski się podobał? - zdrajca, jak od dzisiaj zamierzam nazywać tą stojącą przede mną personę, wyszczerzył się zadowolony. Nie dam mu takiej satysfakcji. Nie ma mowy.
- Wiesz co... Chyba polubiłem tę lekcję. I na pewno nie ze względu na to, że całkiem dobrze mi z nim idzie - poklepałem go po ramieniu i odszedłem w swoją stronę. W końcu to tylko lekcja. Jedna lekcja, która jest trzy razy w tygodniu, a to oznacza trzy godziny w tygodniu siedzenia wraz z tą dziewczyną. Westchnąłem. Z uśmiechem.
Trening miał wyglądać jak zawsze, ale jak się okazało, prawdopodobnie nigdy nie będzie wyglądał tak samo. Oczywiście przyszedłem idealnie na godzinę rozpoczęcia zajęć i jak zawsze, trenerka spoglądała na zegarek i uśmiechała się. Punktualność jeśli chodzi o zajęcia to nie jest moja cecha. Wiem, że ludzi wkurza, gdy ktoś się spóźnia. Ale kto mówił, że życie jest proste? A wracając. Dlaczego treningi już nigdy nie będą wyglądać tak jak wszystkie poprzednie. Z tej samej przyczyny co lekcje, które chyba też się zmienią. To przypadek, że ta dziewczyna trafiła nawet do tej samej grupy co ja? Stanąłem, poprawiając założoną na siebie kurtkę i spoglądałem w stronę Imnuelle, rozmawiającej z innymi osobami. Odwróciła się na chwilę w moją stronę. Uśmiechnąłem się szeroko, poruszając brwiami i machając ręką. Odchyliła usta, zamykając oczy i uniosła głowę, kierując twarz w stronę nieba. Zaśmiałem się pod nosem, kierując spojrzenie na Morrigan.

Imanuelle?

1621 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz