wtorek, 7 listopada 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Przez dłuższą chwilę przyglądałem się dziewczynie, powoli przetwarzając wszystkie informacje.
- Naprawdę nie mogłaś tego powiedzieć mi wcześniej? - Zmarszczyłem brwi.
- Nie. - Isabelle wzruszyła ramionami, przykładając filiżankę do ust. - Miała być niespodzianka i tak już ją popsułeś.
- Nie potrafię wytrzymać w niepewności, a ty specjalnie powiedziałaś mi, że coś planujesz, bo widziałaś, że to nie da mi żyć - jęknąłem.
- Spokojnie, nie miałam w planach uprzykrzać ci życia - zaśmiała się. Doskonale wie, jak łatwo wzbudzić moją ciekawość i umiejętnie to wykorzystuje. - Może tylko odrobinkę. 
Wywróciłem oczami, kończąc swój posiłek. Miałem tylko nadzieję, że nie będziemy musieli iść tam na pieszo, bo z tego co się dowiedziałem, nie jest to zbyt blisko, a.. Isabelle lubi dużo chodzić. Nigdy w życiu nie poznałem osoby, która wolałaby wchodzenie po schodach, niż przejechanie się windą! Coś czuję, że jeszcze nie raz ta dziewczyna mnie zaskoczy. 
- Odegrałbym się tym samym, jednak wątpię by cokolwiek mogło cię na tyle interesować. Skąd w tobie ta anielska cierpliwość? 
- Mam pięciu braci. - Zmarszczyła brwi. 
- W sumie... to wszystko tłumaczy. - Przyznałem jej rację, dopijając resztę mocnej kawy. - Nie będziemy tam szli na pieszo, prawda? - Spytałem, na co Issy parsknęła śmiechem.
- To dość daleko, nie będę zmuszała cię do takich poświęceń.
- Niezmiernie mnie to cieszy.. nie żebym nie był gotowy do takich poświęceń, ale jednak wolałbym pojechać. - Wytłumaczyłem się szybko, co spotkało się z szerokim uśmiechem dziewczyny. 
- Musimy zabrać jeszcze nasze rzeczy, nie będziemy szli taki kawał z bagażami. To jedyny argument, który nie pozwala mi zmusić cię do dłuugiego spaceru. Uszanuj to.
- Doceniam - zaśmiałem się, kładąc ręce na stoliku. - Mam już więcej nie dopytywać o twoją rozmowę z Niallem? 
- Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo, raczej nie ominęłam nic istotnego. - Wzruszyła ramionami. 
Pewną rzeczą, która bardzo podobała mi się w Australii był fakt, że zewsząd nie otaczali mnie ciągle fani, czy paparazzi. Może to przypadek, może nie, ale jestem z tego zadowolony. Co jakiś czas i tak pojawiają się w sieci zdjęcia moje i Isabelle, ale nie są one zbyt.. prywatne? Chodzi mi o to, że po prostu widać na nich jak idziemy obok siebie i tyle. Nikt nie narusza naszej przestrzeni osobistej, jeżeli można to tak nazwać. 
- Zapomniałam ci powiedzieć - zaczęła, jednak zrobiła chwilę przerwy, by potrzymać mnie trochę w niepewności - mamy zaproszenie na imprezę. 
- Jaką imprezę? 
- Alyssa ma urodziny, a ty jesteś najlepszym prezentem, jaki mogłabym jej dać. - Uśmiechnęła się. - Zaśpiewasz na jej imprezie, prawda? Kupiłam jej już prezent, ale.. to jednak nie to samo. 
- W porządku, ale będziesz musiała pomóc mi coś dla niej kupić, nie pójdę na czyjeś urodziny bez prezentu. W ogóle fajnie, że mówisz mi to w dniu imprezy, o której się zaczyna? 
- Sama dowiedziałam się o tym wczoraj wieczorem. To znaczy wiedziałam oczywiście, że ma urodziny w przyszły weekend, ale nie wiedziałam, że wyprawia je dzisiaj. O piątej musimy być na miejscu. Zresztą, mój prezent będzie od nas dwóch, ty na dodatek zaśpiewasz, co przyćmi wszystkie inne prezenty, nie martw się. 
- Więc podsumujmy plany na dzisiaj - zaproponowałem, bo wszystko zaczynało mi już się mieszać. 
- Kończymy śniadanie, idziemy po najpotrzebniejsze rzeczy, zawozimy je do domu cioci i do piątej mamy czas wolny. - Wzruszyła ramionami. - Impreza u Alysse nie może odbyć się bez huku. Przygotuj się na całą masę pijanych i szalejących ludzi.
- Myślę, że sprostam temu zadaniu. -. Zmarszczyłem brwi, po czym zaśmiałem się cicho. - Nie będzie Kendall? 
Issy spojrzała na mnie, unosząc jedną brew. Starała się nie dawać po sobie poznać, jak działa na nią Jenner, jednak było to silniejsze od niej. 
- Nie została zaproszona. Chociaż znając jej tupet... Spokojnie, nie pojawi się tam, a jak już to na pewno długo tam nie pobędzie. - Uśmiechnęła się, wstając od stolika. - Idziesz? 
- Idę - zaśmiałem się, podchodząc do Isabelle. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zaraz poraziło nas słońce. Uwielbiałem tutejszą pogodę, nawet zima w Australii nie była typową zimą, mogła równać się nawet naszej wiośnie lub dość ciepłej jesieni.
- Podoba mi się tutaj. Musimy wracać do Morgan? - Spytałem, zatrzymując się przy drzwiach
- Musimy, ale Australia nie ucieknie. - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko. - Rodzina raczej się mnie nie wyrzeknie. A jeżeli za bardzo mnie nie zdenerwujesz, to pozwolę ci tu jeszcze kiedyś przyjechać.
- Będę grzeczny - zaśmiałem się, obejmując ją w talii i ruszyliśmy w stronę domu Isabelle. 
~~*~~*~~
Dom cioci Isabelle był naprawdę wielki i pięknie urządzony. Pomieszczenia dekorowane były w różnych stylach, jednak wszystko subtelnie się ze sobą zgrywało. W jednych pokojach zdecydowanie dominowały ciemne barwy, a w innych białe. Trzeba mieć talent, by potrafić połączyć niepasujące rzeczy tak, by wyglądały razem wręcz fenomenalnie i ten talent w stu procentach należał właśnie do cioci Isabelle.  
Nie spędziliśmy w nim wiele czasu, bo w drodze do niego, zajechaliśmy jeszcze na zakupy do centrum, gdzie spotkałem sporo fanów, więc troszkę nam się przedłużyło. Oczywiście nie obyło się bez masy pytań od nich o to, co tutaj robię i z kim. Starałem się nie mówić za dużo, informacje szybko się roznoszą i zwykle w międzyczasie powstają z nich niestworzone historie, bo ktoś komuś coś źle powtórzył. 
- Dobrze, że jednak zabrałem ze sobą gitarę - mruknąłem pod nosem, wpatrując się w przednią szybę samochodu - W ogóle, co mam zaśpiewać?
- Co chcesz. - Wzruszyła ramionami. - Ja zamawiam Kiwi, Alyssa będzie wniebowzięta.
Kiwnąłem głową i resztę drogi jechaliśmy w ciszy.
Po jakiś dziesięciu minutach Isabelle zatrzymała się przy dużym domu parterowym, z którego dobiegała głośna muzyka.
- Nie daj się upić, nie będę wnosić cię do domu. - Uśmiechnęła się, gasząc silnik. 
- Dobrze wyglądam? - Spytałem, zerkając na nią przez ramię. 
- Mogłoby być lepiej - skrzywiła się, jednak zaraz na jej twarz wkroczył uśmiech - Jest dobrze, chodź już. 
Isabelle wysiadła z samochodu, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, więc jedyne co mi zostało, to pójść za nią. 
- Zaczekaj na mnie - zawołałem za dziewczyną, gdy ta szybkim krokiem ruszyła do wejścia. Odwróciła się, przekładając w rękach paczkę  dla swojej przyjaciółki i poczekała aż ją dogonię. - Mam nadzieję, że ze mną zatańczysz. 
- Będzie tu dużo moich znajomych, nie wiem, czy będę miała dla ciebie czas. - Przygryzła wargę, zerkając na mnie ukradkiem. Skrzyżowałem ręce na piersi, zatrzymując się przy schodkach prowadzących do wejścia. Isabelle stanęła na pierwszym stopniu i spojrzała na mnie wymownie.
- No co? 
- Nic. - Wzruszyłem ramionami. 
- Przecież tylko żartowałam, chodź. - Wywróciła oczami, chcąc iść dalej, jednak ja wciąż stałem w miejscu. - Harry, nie wygłupiaj się. 
- Nie wygłupiam, obraziłem się. - Uniosłem głowę do góry.
- Nie sam się w ten sposób szantażować, jeżeli o to chodzi. - Cholera, przejrzała mnie.
- Issy.. - jęknąłem.
- Nie jęcz, tylko chodź już. W domu mojej cioci, czyli w miejscu, w którym zatrzymamy się na kilka dni jest balkon. Jeszcze raz przemyśl, czy chcesz być obrażony - odpowiedziała, czekając na moją reakcję. - Chodź już, zazdrośniku. 
- Nie jestem zazdrosny. 
- Wcale - zaśmiała się i wyciągnęła rękę w moją stronę - No chodź. 
Wywróciłem oczami i podszedłem bliżej, ujmując jej dłoń. 
- Od razu mówię, że ty nie pijesz - powiedziała, gdy weszliśmy po schodkach. - Będziesz prowadził.
- Dlaczego ja? 
- Bo to urodziny mojej przyjaciółki, muszę wypić za jej zdrowie. - Uśmiechnęła się. - Chyba, że weźmiemy taksówkę, a po samochód wrócimy jutro, co podoba mi się trochę mniej. 
- Ale mi podoba się bardziej. - Uśmiechnąłem się, pochylając się nad nią. 
- Ludzie patrzą - mruknęła pod nosem, odpychając moją twarz za policzek. 
- Wstydzisz się mnie? - Zrobiłem smutną minę. 
- Najbardziej na świecie - zaśmiała się, całując mnie w policzek. - Zagadam chwilę Alyssę, a ty znajdź sobie gdzieś miejsce i się przygotuj - dodała, wchodząc do środka i zaraz zniknęła gdzieś w tłumie. Super! I co ja mam teraz zrobić? Rozejrzałem się po ogromnym pomieszczeniu, w którym znajdowała się większość gości i cudem wypatrzyłem niewielką scenę, która zajęta była przez DJ'a. Spróbowałem niepostrzeżenie przemknąć się do niego, chociaż nie było to najprostsze. 
- Hej, będę potrzebował chwilę ciszy - zawołałem, próbując przekrzykując głośną muzykę. Chłopak zdjął na chwilę słuchawki i udało mi się z nim dogadać, odnośnie mojego występu dla solenizantki. Całe szczęście, że miałem pendrive z podkładami przy sobie, a gitara okazała się dzisiaj zbędna. Oczekiwałem jedynie na jakiś znak od Isabelle, że to już ten moment, w którym powinienem zacząć.
Po chwili zauważyłem, jak wchodzi do pomieszczenia razem z Alyssą i przejąłem mikrofon od DJ'a. Oczywiście na początek złożyłem jej życzenia, a jako pierwszą piosenkę zaśpiewałem Kiwi. 
Jako drugą wybrałem Perfect, piosenkę, której nikt jeszcze nie słyszał, bo do końca jej nie dopracowałem. Ta piosenka dziś po raz pierwszy ujrzy światło dzienne, mam nadzieję, że Alyssa to doceni, chociaż bardziej zależało mi na opinii Isabelle. Fragment piosenki wcześniej wysłałem Niallowi, a on stworzył jedną ze zwrotek. Gdy wrócę do Anglii będę musiał załatwić wszystkie formalności i pojechać do studio, żeby po długiej przerwie nagrać coś nowego. 
- But if you like causing trouble up in hotel rooms, 
And of you like having secret little rendezvous,
If you like to do the things you know that we shouldn't do,
Baby, I'm perfect, baby I'm perfect for you

And if you like midnight driving with the windows down,
And if you like going places we can’t even pronounce,
If you like to do whatever you’ve been dreaming about,
Baby You're perfect, baby You're perfect



Isabelle? 




Dla administracji:. 1591 słów 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz