czwartek, 16 listopada 2017

Od Aaron'a

Ziewnąłem i poprawiłem okulary przeciwsłoneczne na nosie. Odzwyczaiłem się już od ich noszenia, ale niespodziewanie, akurat dzisiaj nadszedł słoneczny dzień. Wstałem o 6 i od razu z mojego hotelowego pokoju ruszyłem do stajni. Załadunek koni zajął nam jakieś pół godziny i ruszyliśmy w trasę. Teraz dochodziła 9. Marlin smacznie spała oparta o szybę w kapturze na głowie i ze słuchawkami w uszach. Ja nigdy nie lubiłem słucham muzyki podczas jazdy. Rozpraszało mnie to i nie mogłem się skupić na prowadzeniu. No chyba, że muzyka klasyczna. To inna sprawa. Zobaczyłem drogowskaz na Morgan University. Jeszcze 3 km i będziemy na miejscu. Z początku to Marlin wyszła z pomysłem dołączenia do akademii. Gdybym w tym czasie leciał do Londynu, miałem jej pomóc z przeprowadzką. Z czasem jednak zainteresowałem się szkołą, a nawet zacząłem się zastanawiać nad dołączeniem. W Oslo trochę sprawy się skomplikowały. Chciałem się odciąć od środowiska. I tak oto trafiłem tutaj. Usłyszałem jak drobne kamyki na podjeździe chrzęszczą pod kołami samochodu. Rosie zaczęła się budzić i powoli dochodzi do niej co się dzieje i gdzie jest. Lubiłem to jaka bezbronna się wydawała w tym stanie. 
- Wstawaj księżniczko, bo cię tu zostawię.- zdjąłem okulary i położyłem je obok skrzyni biegów.
- Dzwoniłeś do mamy?- zapytała przecierając oczy.
- To chyba ciebie o to prosiła?- wyszczerzyłem się do niej. 
Przewróciła tylko oczami i wyciągnęła telefon. Podjechałem przed budynek stajni i zgasiłem silnik. Jak najszybciej chciałem wypuścić konie, aby mogły rozprostować nogi. Wszedłem do budynku, żeby zobaczyć czy nasze boksy są już przygotowane. Obszedłem wszystkie boksy dookoła, ale nie znalazłem tego czego szukałem. W końcu natrafiłem na stajennego, który pokazał mi, gdzie mamy zaprowadzić konie. Kiedy wróciłem na dwór, Marlin stała już przy przyczepie. Po jej minie widziałem, że po wszystkim pójdzie prosto do łóżka. Air Force jak zwykle spokojnie stawiał nogi po rampie i rozglądał się dookoła. Na znak poddania pokazywał język i ocierał się o ramię swojej właścicielki. Gorzej było z moją kobyłą. Widziałem jak cała drży i oddycha szybko. Kiedy jej towarzysz wyszedł zaczęła się denerwować jeszcze bardziej i rżeć nerwowo. Cofając się prawie przewaliła się na zad i gdy tylko dotknęła ziemi odskoczyła od przyczepy ciągnąc mnie za sobą. Zaparłem się nogami w piachu i szarpnąłem mocno za uwiąz. Klacz gwałtownie stanęła i zadarła głowę do góry. Rzuciłem jej kilka wyzwisk i zaprowadziłem do boksu. Przestawiłem samochód na parking dla uczniów i rozpakowałem do końca samochód. Mieliśmy pokoje obok siebie. Cieszyłem się, że będę miał blisko kogoś znajomego. Przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do przytulnego pomieszczenia, urządzonego raczej skromnie. Od razu zrobiłem w głowie listę, które muszę przerobić. Zacząłem się rozpakowywać i kiedy już wszystko skończyłem, usiadłem na kanapie. Koń raczej odpada, nie będę jej już dzisiaj stresował. Postanowiłem sprawdzić co produktywnego postanawia porobić moja siostrzyczka. Zapukałem kilkakrotnie do jej drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Podejrzewam, że śpi ze słuchawkami w uszach. Odwróciłem się, żeby wrócić do swojego pokoju, kiedy zobaczyłem na korytarzu dziewczynę z torbą na ramieniu. Ładną dziewczynę. Wyglądała na zdezorientowaną, więc wywnioskowałem, że musi być też nowa. 
- Pomogę ci z tym.- zarzuciłem torbę na ramię i posłałem jej uśmiech.- Jestem Aaron.

Rey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz