wtorek, 21 listopada 2017

Od Milesa C.D. Josha

Ktoś zapukał do drzwi. Naprawdę w takim momencie? Patrzyłem na Josha, a on na drzwi. Wolałbym, aby patrzył na mnie. No Joshua, proszę przenieść te śliczne brązowe oczęta na moją osobę. Są takie śliczne... Pukanie się powtórzyło, głupi człowiek... Człowiek... Pewnie Amber. To na pewno ta cholerna żmija, która szuka tego biednego przytłamszonego chłopaka, aby zatopić w nim te swoje zatrute ząbki.
- Chyba raczej za to, byśmy przeżyli ten dzień - spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Upiliśmy łyk herbaty, a zaraz potem on wstał.
- Powinienem iść... - powiedział pośpiesznie, odstawił kubek na parapet.
- I dać się zjeść? - wstałem i złapałem go za ramię, kiedy tylko zrobił ruch w kierunku drzwi.
- Muszę wziąć odpowiedzialność...
- Weźmiesz, jak z nią porozmawiam. W końcu to przeze mnie tam poszliśmy. Do łazienki i nie próbuj wychodzić, choćby nie wiem co. Dobrze? - zawahał się. Myślał, kalkulował... W końcu niepewnie pokiwał głową, a ja głośno wypuściłem powietrze. - I cicho tam bądź.
- Nie rozkazuj mi - zaśmiał się.
- Przepraszam panicza bardzo, ale proszę zanieść swój zadek do łazienki, bardzo łaskawie - wyszczerzyłem się. Kiedy zniknął, z pola widzenia, ostrożnie otworzyłem drzwi, za którymi oczywiście znajdowała się Amber.
- Cześć - popchnęła drzwi, ale wystarczająco silnie je przytrzymałem, aby nawet nie drgnęły. - Mogę wejść?
- Nie - odparłem beznamiętnie.
- Przestań Miles, chcę wejść. Teraz. Otwieraj - syknęła, a ja po dłuższej chwili przewróciłem oczami i wpuściłem ją do środka.
- O co chodzi, moja droga?
- Miałeś przyjść wieczorem...
- Co miałem zrobić? - potocznie mówiąc, zatkało mnie.
- Oj Miles - wymruczała jak kotka podchodząc do mnie. Dziwka. - Myślałam, że aluzja w sklepie była wystarczająca...
- Ale ty masz chłopaka - odparłem.
- Chłopaka? Josha przyleci do mnie jak na zawołanie. Można go porównać do pieseczka, a ja potrzebuję buntownika, jakim jesteś ty... - podeszła do mnie i położyła dłonie na moim torsie.
- Że jak?
- To proste Miles słodziaku. Josh... to Josh... On sobie tam będzie żył w swoim świecie, a ty możesz wpadać do mnie wieczorami.
- Aby...
- Jak z dzieckiem - popchnęła mnie na łóżko i usiadła na brzuchu. Moja głowa... Skup się. - Mam ochotę na ostry, dobry seks i wiem, że tylko ty możesz mi to dać.
- Amber, ale...
- Zamknij się - zaczęła się do mnie dobierać. - Weź mnie teraz.
- Ale...
- Zamknij się.
- Sama się kurwa zamknij - zrzuciłem ją z siebie.
- Jesteś taki pociągający - jęczała.
- Nie chcę.
- Chcesz, obciągnę ci tak, że nie będziesz chciał przestać - jęczała dalej.
- Mam cię stąd wynieść czy sama wyjdziesz?
- Miles...
- Wynoś się - wskazałem na drzwi, ale jeszcze mówiłem spokojnie.
- Posłuchaj mnie ty idioto... - wstała.
- Dosyć tego - złapałem ją za rękę i pociągnąłem do drzwi. - Wynoś się.
- Będę czekać wieczorem. I tak wiem, że przyjdziesz. To przez kaca rozumiem.
- Kaca? - zdziwiłem się.
- Proszę cię. Joshua dawno jest na uwięzi i wiem, że gdyby nie pił, to by się nie chował jak kundel przede mną - prychnęła.
- Ciesz się, że nie jesteś mężczyzną...
- Bo co?
- Bo byś kurwa zęby z podłogi zbierała! - wypchnąłem ją za drzwi i zatrzasnąłem je. Co za dziewczyna... Co za dziwka... Przecież ona ma chłopaka, którego chociaż teoretycznie powinna kochać... Josh... Spojrzałem na drzwi prowadzące do łazienki. Co za biedny chłopak. Z jednej strony dobrze, że to usłyszał, trochę może rozjaśni mu to sytuację, ale z drugiej strony... To nie powinno tak wyglądać. Nikt nie powinien czegoś takie przeżyć. To okropne, a ja wykorzystałem okazję w najohydniejszy sposób, w jaki mogłem. Jak mogłeś mu to zrobić? Jesteś szmatą Miles... Szmatą, bo tobie też chodzi tylko o zaspokojenie... Poprzeć na niego, bo przypomina Adriena, po dotykać, bo to przyjemne, zaruchać kilkadziesiąt razy, a jak zacznie się coś dziać zostawić. Jesteś niczym... Z drugiej strony, lepiej być w uczciwy układzie, niż dusić się w "związku" z tą suką. Jeśli Joshua kiedykolwiek zgodziłby się na ten układ, to nie byłbyś szmatą... A przynajmniej nie całkowicie.
Zrobiłem kilka głębokich wdechów i ruszyłem w kierunku łazienki. Powoli otworzyłem jej drzwi. Bałem się co tam zobaczę.... W środku, siedział Josh oparty plecami o zamkniętą kabinę prysznica. Kolana przyciągnął do klatki piersiowej i objął je ramionami. Miał spuszczoną głowę. Niepewnie podszedłem w jego stronę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Joshua? - spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem, a później raptownie się podniósł, przewracając mnie przy okazji.
- Zostaw mnie! - krzyknął...


* Nieco ponad cztery lata wcześniej * 
- Zostaw mnie! - krzyknął Adrien. Zacisnąłem zęby, zamknąłem oczy. Nienawidziłem kiedy na mnie krzyczał. Kocham go. Słyszysz? Kocham cię.
- Adrien... - szepnąłem. Szybko opadł na podłogę obok mnie i objął ramieniem. 
- Przepraszam Miles - powiedział ciężko oddychając. - Nienawidzę ich.
- Wiem... Przepraszam, nie powinienem ich wpuszczać - spuściłem głowę.
- Miles... - oparł głowę o moje ramię. - Mój Miles...Nie wpuszczaj ich już. Nigdy. Nie rób mi tego...

- Joshua... - szepnąłem. Podniosłem na niego wzrok.
- Co to miało być?! - krzyknął. Dlaczego tam bardzo przypomina Adriena? To cholernie bolesne, kiedy przypominają mi się sytuacje, w których - Wiedziałeś, że tak będzie!
- Josh...
- Co?!
- A uwierzyłbyś, gdybym ci to po prostu powiedział? - zamilkł. Podniosłem się. Byłem z nim równy, więc bez problemu patrzyłem mu w oczy. - Nie... Zresztą nie byłem tego pewny. Czułem, że to zwykła kurwa, ale miałem nadzieję, bo jak można cię nie docenić.
- Nie mów tak o niej!
- A jak mam ją nazwać?! - wydarłem się wreszcie. - To zwykła dziwka, która pewnie jebie się z każdy chętnym, a tobie nawet nie pozwala mieć takich znajomych, jakich tu chcesz mieć! Mój Boże... Joshua - położyłem dłoń na jego ramieniu. - Nie chciałem używać takich słów, ale sam słyszałeś...
- Ona... ona by mi tego nie zrobiła.
- To co, mam się z nią przespać, żebyś uwierzył?
- Przestań - zrzucił moją dłoń.
- Josh...
- Miles proszę... - wyminął mnie i szybkim krokiem wrócił do pokoju.
- Stój tu - złapałem go za przegub na środku pokoju.
- Puść mnie!
- No i co zrobisz?
- Nie... nie wiem! - zaczął się ze mną szarpać. - Puść mnie!
- Josh, uspokój się - pociągnąłem go w dół na łóżko. Kiedy opadł na nie od razu chciał się zerwać, ale uniemożliwiłem mu to, kładąc obie dłonie na jego ramionach. Cóż ma się trochę tej siły. Wszyscy postrzegają mnie niby jako chuchro, którym zresztą jestem, ale jakimś cudem matka natura czy tam ruletka genów obdarzyła mnie całkiem sporą siłą. Szamotał się, ale za mocno go trzymałem aby się wyrwał.
- Muszę do niej pójść!
- Josh i co jej powiesz? - nie wiedziałem co mam zrobić. Cholera nigdy nie byłem mistrzem w uspokajaniu ludzi. To mnie zazwyczaj uspokajano... Adrien miał na to kilka sposobów, ale nie jesteśmy z Joshem na tyle blisko, żeby którykolwiek z nich wykorzystać.
- Nie wiem... Nic nie powiem, ja... Chcę wiedzieć, rozumiesz? - spojrzał na mnie wzrokiem pełnym obłędu. Też chciałem wiedzieć, chciałem zrozumieć co takiego się stało, że Adrien nie chciał podjąć leczenia. Czasem lepiej jest nie wiedzieć. Wtedy mniej boli.
- Ona cię wtedy tylko zrani jeszcze bardziej - odparłem cicho.
- To nie twoja sprawa!
- To moja sprawa, bo to przeze mnie, bo nie chcę żeby cię zraniła i nie chcę, żebyś przechodził to co ja! - głos mi drżał. - Po prostu jeszcze chwilę zostań. Uspokój się. Przemyśl tą sytuację i co chcesz jej powiedzieć. W przeciwnym razie ona cię przegada i nawet nie dojdziesz do głosu. Wtedy wszystko przepadanie. Pamiętasz o czym rozmawialiśmy?
- To co innego...
- To nic innego, nie wahaj się, stań przed prawdą i zachowaj się jak ten Josh, który został zamknięty w puszce niepewności... Co ja kurwa gadam...
- Właśnie - mruknął.
- Po prostu powiedz jej, że jest dziwką i takich to możesz mieć na pęczki i nawet się dla niej starać nie musisz. Spróbuje cię uderzyć, więc złap ją za ręką, wyśmiej ją w twarz i wyjdź. Wiem, że w głębi duszy chcesz to zrobić, bo tak naprawdę to jesteśmy to siebie cholernie podobni, tylko warunki życia mieliśmy inne i dlatego teraz tak się różnimy.
- Nie przeklinam na kobiety.
- To nie kobieta, to dziwka!
- Miles!
- Kurwa, ona popchnęła mnie na łóżko i zaczęła się dobierać do moich spodni, kiedy ty byłeś gdzieś w akademii. Myślisz, że to problem, żeby komuś obciągnęła, jak to ujęła, kiedy ty jesteś w Szkocji, a ona w Anglii, albo chociaż jesteście w innych miastach?!
- Za dużo tego... - oparł twarz o dłonie.
- Herbaty? Podobno lubisz maliny - zaczął się śmiać.
- Jesteś...
- Dziwny? Może... ale nie kłóć się z nią teraz, bo cię zje. Każdego by w tym momencie zjadła, bo ją ośmieszyłem przed nią samą. Nie, nie mówmy o tym. Chcesz tą herbatę? Głowa mi pęka - mruknąłem.
- Jeszcze?
- Delikatny człowiek ze mnie - odparłem, a on zaczął się śmiać. Znowu. Przynajmniej już nie krzyczał.

Joshua?

Mała notatka dla administracji: 1512 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz