niedziela, 19 listopada 2017

Od Blair CD Cole'a

W końcu doczekałam się mojego wymarzonego dnia. Czwartek. Dzisiaj wreszcie mogłam wrócić na uniwersytet. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się cieszyłam. Miałam już dość tych okropnych obiadów i niemiłych pielęgniarek. Ostatni tydzień na łóżku bardzo mi się dłużył, albo odliczałam dni, albo płakałam ze złości, że sama zrobiłam sobie krzywdę i wylądowałam tutaj. Bólu w kręgosłupie praktycznie nie czułam, wyciągnęli mi też 3 szwy z łuku brwiowego. Jedyne co mi doskwierało to ból ręki, który mimo leków nie ustawał.


**********

Od rana czekałam już na Cole'a, który obiecał przyjechać po mnie i zabrać mnie z tego okropnego miejsca. Byłam ubrana i czekałam na swoim łóżku aż lekarz powiadomi mnie o możliwości wypisu i pokieruje jak mam obchodzić się z ręką przez najbliższy czas. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Cole'a żeby mieć pewność, że na pewno nie zapomniał o mnie. Kiedy rozłączyłam się do mojego pokoju wszedł lekarz z wypisem w ręku.
- Jak się czujesz Blair? - zapytał mężczyzna
- Nie najgorzej. Kręgosłup mnie prawie nie boli mogę normalnie funkcjonować tylko ten gips mnie irytuje.
- Ręka bardzo boli?
- W zasadzie to tak. Myślałam, że będzie lepiej, ale poza usztywnieniem nie czuję żadnej różnicy. - powiedziałam lekko zirytowana
- Blair masz ją złamaną w trzech miejscach nie możesz po tygodniu oczekiwać, że wszystko wróci do normy. Musisz teraz bardzo o siebie dbać. Na wypisie masz napisane jakie leki musisz zażywać, aby zniwelować ból. Pamiętaj zero jazdy konnej na co najmniej 3 miesiące, nie możesz naruszyć kręgosłupa bo może się to skończyć tragicznie. Nie przemęczaj się też, ponieważ jesteś jeszcze mocno osłabiona po wypadku. Do ściągnięcia gipsu przyjedź za mniej więcej osiem tygodni, umówimy się wtedy na rehabilitacje. I pamiętaj nie doprowadź się do stanu, w którym będziesz musiała tutaj znowu wrócić. - lekarz uśmiechnął się lekko i wręczył mi wypis
- Dziękuję panu bardzo za wszystko. - powiedziałam ucieszona bo wiedziałam, że zaraz będę w wygodnym samochodzie z Cole'm w drodze do upragnionego domu
Pożegnałam się z lekarzem i przez parę minut próbowałam założyć kurtkę co było nie lada wyzwaniem mając krótkie ręce i do tego gips na jednej. Kiedy byłam już gotowa chciałam napisać do chłopaka żeby pomógł mi się zabrać z torbą, ale stwierdziłam, że sobie sama dam radę.
Kiedy wywlekłam się w końcu ze szpitala odetchnęłam powietrzem i zobaczyłam Cole'a czekającego przy samochodzie.
- Mówiłem żebyś napisała to przyszedłbym zabrać twoje rzeczy, a nie znowu się nadwyrężasz. - powiedział zirytowany
- Daj spokój jedną rękę mam sprawną dam radę. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek dziękując, a po chwili wsiadłam do samochodu kiedy chłopak pakował moją torbę do bagażnika


**********

Kiedy byliśmy już pod bramą uniwersytetu myślałam, że się popłaczę ze szczęścia. Bardzo tęskniłam za tym miejscem i za tymi ludźmi. Wysiedliśmy za auta poczułam ulgę. Nie chciałam już oglądać ani czuć szpitala, chciałam wrócić do normy jednak wiedziałam, że przez 3 miesiące będę uziemiona z powodu tego cholernego wypadku. Udaliśmy się w stronę stajni kiedy wiedziałam że muszę podziękować chłopakowi za całą pomoc.
- Cole posłuchaj ja chciałam ci... podziękować.
- Za co? - zapytał zdziwiony, w jego oczach widziałam też lekką satysfakcję.
- Za wszystko gdyby nie ty to nie dałabym sobie rady.... -wymruczałam
- Daj spokój.... - zaczął chłopak jednak ja w tym momencie przytuliłam go i podskakując
pocałowałam go w policzek
Przez chwilę między nami zapanowała cisza, a chłopak był zszokowany moim zachowaniem, ale ja czułam się z tym dobrze, bardzo go polubiłam w ostatnim czasie. Nie chciałam żeby ta cisza trwała w nieskończoność więc idąc parę kroków za chłopakiem zaczęłam użalać się nad tym że najbliższe 3 miesiące będą katorgą. Cole po chwili zapytał:
- Będziesz mi dotrzymywać towarzystwa?
- A nie masz przyjaciół? - odparłam bardzo uszczypliwie
- Mam... - zaczął, ale nie skończył
- Ale? - zapytałam ze zniecierpliwieniem
- Czekaj, myślę. - Cole warknął i zaczął się zastanawiać
- Dobra nie ma żadnego 'ale'. - chłopak odwrócił się i wszedł do stajni
 Mruknęłam do siebie "wiedziałam" i poszłam zaraz za nim. Szliśmy między boksami a ja przyglądałam się uważnie wszystkim koniom. Stęskniłam się za wszystkimi. Samo ich oglądanie uspokajało mnie i sprawiało mi radość. Cole powiedział, że mu się przydam i wręczył mi uwiąz New Day'a. Pomimo gipsu nie protestowałam i ucieszyłam się musiałam oczywiście dodać uszczypliwie czy sam sobie nie poradzi, ale wiadomo, że chciałam pomóc. Otworzyłam drzwi do boksu, zapięłam konia i wyprowadziłam przed stajnię. Chwilę potem dołączył do mnie Cole z Avenger'em w ręku.
- Widzę, że mały skrzat sobie poradził. - powiedział złośliwie chłopak
- Miałeś tak nie mówić. - oburzyłam się i zirytowana ruszyłam w stronę pastwisk
Zirytował mnie na tyle że nie zamieniłam z nim słowa póki obydwa konie nie znalazły się na pastwisku, na którym ujrzałam mojego ukochanego Fijera. Ogier cały zdyszany i brudny od błota kiedy mnie zobaczył od razu podbiegł do mnie. Uśmiech rozświetlił moją twarz kiedy drapałam go po głowie.
- Masz jakiś ciekawy plan na resztę dnia? Nie chcę się narzucać abyś potem nie zrzędziła. - Cole przerwał ciszę i uśmiechnął się złośliwie po czym uderzyłam go w ramię
- A co? Chcesz się nade mną popastwić? - powiedziałam trochę skołowana
- O czym ty mówisz? - zapytał ze zdziwieniem chłopak 
- Nic, nic.... może pojechałbyś, a raczej zawiózłbyś mnie do miasta? Chciałam kupić nową sukienkę, a przy okazji poszlibyśmy na kawę? Co ty na to? - urwałam
- Ej o co chodzi? Zrobiłem coś nie tak?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. To co pojedziemy? Prooooszę. - posłałam mu najpiękniejszy uśmiech jaki potrafiłam zrobić
- Pewnie ja ty i sklep. No moje marzenie.  - powiedział z ironią a ja drugi raz uderzyłam go w ramię 
- Chodźmy się jeszcze przebrać i możemy jechać. - powiedział i ruszyliśmy do akademiku

**********

Droga do pobliskiego miasteczka trwała koło piętnastu minut. Razem z Cole'm dużo śmialiśmy się rozmawiając o wszystkim i o niczym. Pomimo naszego częstego "przekomarzania" dobrze się dogadywaliśmy i miałam wrażenie, że lubił spędzać ze mną swój czas. Bardzo dużo myślałam o nim leżąc w szpitalu, nawet przeszła prze zemnie myśl, że mi na nim trochę zależy, ale starałam się ją odganiać od siebie. Kiedy byliśmy na miejscu pierwsze miejsce do jakiego się udaliśmy to pobliski sklep z ciuchami, w którym planowałam kupić wymarzoną sukienkę. Cole nie był szczególnie szczęśliwy wchodząc tam, ale wzięłam jego rękę i pociągnęłam za sobą. Wybrałam kilka sukienek i ruszyłam w stronę przymierzalni, a chłopak bezwładnie powędrował za mną. Usiadł na kanapie, a ja weszłam do środka i przymierzyłam pierwszą. Nie pasowała mi tak bardzo jak na wieszaku więc przymierzałam każdą kolejną. Po jakimś czasie usłyszałam:
- Halo?! Księżniczko do rana będziemy tutaj siedzieć jak stamtąd nie wyjdziesz.
- Nie mogę się zdecydować, czekaj!
- No to pokaż się i ja wybiorę jak masz problem. - po tych słowach wyszłam z przymierzalni w obcisłej burgundowej sukience przed kolano i pokazałam się chłopakowi. Zaskakująco nie skomentował tylko popatrzył i uśmiechnął się podejrzliwie.
- O co chodzi? Jak ci się nie podoba to powiedz. - powiedziałam lekko zirytowana odwracając się i zmierzając z powrotem do przymierzalni chłopak złapał mnie za ramię i odwrócił a do ucha szepnął:
- Wyglądasz ślicznie. Kupię ci ją o ile jak najszybciej stąd wyjdziemy.


Cole hihi? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz