środa, 8 listopada 2017

Od Anastasi cd. Oliego

Położyłam się do łóżka, jeszcze przez długi czas nie mogąc zasnąć. Moją głowę zaprzątały różne myśli, które za wszelką cenę chciały odwieść mnie od możliwości odpłynięcia do cudownej i spokojnej krainy snu. Momentami zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam przyjeżdżając tu. Może jednak powinnam zostać w domu? Znaleźć szkołę w Ohio, albo chociaż w jego okolicy. Zaczynałam wątpić w mój wybór, jednak nie chciałam wracać do miejsca, gdzie liczy się tylko praca, pieniądze i mój młodszy brat. Kochałam go, bardzo, ale przez niego cierpiałam, a raczej przez rodziców, którzy całkowicie zapomnieli, że mają jeszcze jedno dziecko. Bolało mnie to. Nigdy nie mieli dla mnie zbyt wiele czasu, jednak od roku nie mieli go w ogóle. Kto chciałby wracać do domu, gdzie nikt go nie kocha?
Zasnąć udało mi się dopiero po wzięciu tabletek nasennych, jednak nawet one nie pozwoliły mi dłużej pospać. Obudziłam się kilka minut po szóstej i leżałam tak, wpatrując się w biały sufit. Potrzebowałam dłuższej chwili, by zebrać w sobie siły i podnieść się z łóżka. Pierwsze co, udałam się do łazienki, gdzie spędziłam około pół godziny głównie na robieniu makijażu. Normalnie wyrobiłabym się z tym w jakieś dziesięć minut, ale skoro i tak nigdzie mi się nie spieszyło...
Założyłam na siebie czarne spodnie z wysokim stanem, biały t-shirt, czarną bluzę i adidasy. Odczekałam chwilę do śniadania i zbiegłam szybko na stołówkę. Nie lubiłam tłoku, jaki robił się zawsze przed posiłkiem, schodząc szybciej miałam szansę na uniknięcie kolejki. Jak myślałam, tak się stało. Na stołówce były może dwie, czy trzy osoby i siedziały już przy stolikach. Podeszłam do lady, wybierając płatki owsiane z jogurtem i truskawkami oraz miętową herbatę. Wzrokiem odszukałam jakieś miejsce oddalone bardziej od innych, nie chciałam rzucać się zbytnio w oczy.
Śniadanie zjadłam dość szybko, jednak siedziałam na stołówce dość długo, spokojnie popijając sobie herbatę. Nawet nie zauważyłam, gdy dosiadła się do mnie pani Ruby.
- Dzień dobry, Anastasio. - Uśmiechnęła się serdecznie. - Przeszkadzam?
- Dzień dobry, oczywiście, że nie - odpowiedziałam, starając się odwzajemnić uśmiech. - Coś się stało?
- Nic złego, jeżeli o to pytasz. Po prostu wyczytałam w twoich dokumentach, że masz dużo osiągnięć w zawodach tanecznych, prawda?
- Tak, dużo trenowałam. - Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do czego zmierza.
- W naszej szkole funkcjonowała kiedyś drużyna cheerleaderek, chcieliśmy ją reaktywować, nawet zapisały się już dziewczyny chętne na takie przedsięwzięcie, jednak nie mogliśmy nigdzie znaleźć odpowiedniego trenera bądź trenerki. Pomyślałam, że skoro jesteś taka uzdolniona, mogłabyś je czegoś nauczyć i poprowadzić drużynę. - Jej uśmiech zdecydowanie się powiększył, jakby chciała mnie nim przekonać do podjęcia decyzji. Chętnie podjęła bym się prowadzenia drużyny i uczenia tańca, jednak obawiałam się tego. Ja i dowodzenie? Nie znam tu żadnej dziewczyny, poza tymi dwiema, z którymi raczej się nie polubiłam. Może to jednak dobry pomysł? Może kogoś poznam, a moja nieśmiałość odsunie się choć trochę w cień?
- Mogę spróbować. - Wzruszyłam niepewnie ramionami.
- Wspaniale! Dzisiaj jest dzień wolny od treningów i zajęć lekcyjnych, więc mogłybyście już czegoś spróbować. Dziewczyny nie mogły się doczekać, więc jestem pewna, że już na pierwszym spotkaniu będą chciały się czegoś nauczyć. Poinformuję wszystkich o "treningu". Dzisiaj po śniadaniu na sali gimnastycznej? O 10?  - Uniosła brwi.
- W porządku. - Kiwnęłam głową, a kobieta jeszcze raz serdecznie mi podziękowała i odeszła od mojego stolika. Lubiłam panią Stewart, była naprawdę przesympatyczną osobą.
W pewnym momencie do pomieszczenia weszła jedyna osoba, którą zdążyłam tu chodź trochę poznać, nie licząc tej anorektycznej świni i jej przyjaciółeczki. Oli nie wyglądał najlepiej. Miał siniaka pod lewym okiem i napuchniętą wargę z niewielkim siniakiem. Ominął kolejkę i wziął posiłek, nie zważając na uwagi innych uczniów, przez jego wepchanie się poza kolejnością. Usiadł gdzieś z brzegu, nie rozglądając się zbytnio po pomieszczeniu. Pewnie nawet nie miał ochoty tu siedzieć.
Dopijając swoją herbatę, odniosłam resztki do okienka na brudne naczynia i wahając się przez chwilę, usiadłam naprzeciwko chłopaka.
- Co ci się stało? - Zmarszczyłam brwi, gdy uniósł głowę.
- Nic takiego. - Wzruszył ramionami. - A może najpierw cześć?
- Cześć i smacznego - dodałam szybko - Jak to nic takiego? Pobiłeś się z kimś? 
- Czy to naprawdę takie istotne? 
- Być może.
- Tak, pobiłem się z kimś. - Wzruszył ramionami. - To naprawdę nic takiego.
- Właśnie widzę, że nic takiego. Bardzo boli? - Spytałam, przyglądając się siniakowi pod jego okiem. 
- Czy to ważne? Nie musisz się mną przejmować, nic mi nie jest - mruknął pod nosem - W ogóle, dlaczego się tym przejmujesz?
No właśnie, Nastia. Dlaczego?
- Em.. tak po prostu. - Wzruszyłam ramionami. Nie jestem obojętna na ludzką krzywdę, więc najzwyczajniej w świecie interesowało mnie, co mu się stało i kto to zrobił. Bójki nie są dobrym rozwiązaniem niczego. Chłopak wstał od stolika i spojrzał na mnie z góry. 
- Idziesz? - Uniósł brwi. Kiwnęłam głową i podniosłam się z miejsca, wychodząc za nim ze stołówki. Gdy przekroczył próg zwolnił trochę, aż zrównałam się z nim krokiem. Przeszliśmy kawałek, gdy zza rogu wyszedł jakiś chłopak. Od razu rzuciło mi się w oczy, że z Olim nie pałają co siebie sympatią. Przechodząc obok nasz, tamten mocno pociągnął Oliemu "z bara", na co ten odwrócił się do niego.
- Masz jakiś problem? - burknął, najpewniej odruchowo zaciskając dłonie w pięści. 
- Myślę, że to raczej ty go masz. - Uśmiechnął się do niego, co jeszcze bardziej rozzłościło chłopaka. Podniósł rękę, chcąc się zamachnąć, jednak w porę go powstrzymałam, łapiąc go za ramię.
- Przestań, nie warto - powiedziałam cicho. 
Ten drugi spojrzał tylko na mnie i bez słowa poszedł dalej. 
- Potrafię sam sobie poradzić - burknął Oli.
- Czy poradzeniem sobie nazywasz uderzenie kogoś w twarz? - Uniosłam brwi, oczekując od niego odpowiedzi.
- Jeżeli zajdzie taka potrzeba. - Wzruszył ramionami. 
~~*~~*~~
Przebrałam się w krótkie, czarne spodenki, wygodne buty i biało-żółtą bluzkę z rękawem do łokci. Miałam tylko nadzieję, że przyjdą jakieś ogarnięte dziewczyny, a nie ktoś w stylu tych dwóch, które niestety poznałam. Wchodząc na salę nie spotkałam tam jeszcze nikogo, w końcu przyszłam jakieś 15 minut wcześniej. Potrzebowałam odrobinę czasu na rozpoczęcie własnej rozgrzewki, by potem móc ją poprowadzić z resztą.
Dziewczyny przyszły punktualnie, udało nam się trochę zapoznać, jednak, gdy już przechodziliśmy do rozgrzewki, przyszły te dwa anorektyczne prosiaki, a za nimi grono chłopaków. 
- Em.. co wy tu robicie? - Zmarszczyłam brwi, patrząc na jedną z nich.
- Przyszłyśmy na trening, a ty? - Spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Prowadzę go. - Uśmiechnęłam się tak uroczo, jak tylko potrafiłam, by choć trochę zrobić jej na złość. 
- Oh.. może jednak nie powinnyśmy tu przychodzić, skoro wpuszczają takie osoby jak ty - odpowiedziała, chociaż jej wypowiedź nie miała ani ładu, ani składu. 
- A oni co tu robią? - Kiwnęłam głową w stronę grupy chłopaków. 
- Będą widownią. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Będą podziwiać nas, na pewno nie ciebie. 
Wzięłam głęboki wdech, by nie wchodzić z nią w dalszą dyskusję i rozpoczęłam rozgrzewkę. Irytował mnie bardzo wzrok i głośne okrzyki wydawane przez widownię. Ciężko było mi się skupić, ale jakoś dawałam sobie radę. Chłopacy szybko się rozeszli, wyprosiła ich stąd pani Ruby, mimo to, kilkoro zostało, a wśród nich zauważyłam Oliego. 
Pokazałam dziewczyną prosty układ i odeszłam na bok, by mieć dobry widok na to, jak im idzie. Wcześniej pani Ruby oznajmiła mi, że załatwi salę z lustrami, która zdecydowanie ułatwi nam treningi. 
Dziewczyny radziły sobie nieźle i już miałam pokazać im kolejne kroki, gdy usłyszałam za sobą głos Oliego. 
- Nie stać cię na nic więcej? - Spytał unosząc brew. 
- Co masz na myśli? 
- Podobno masz duże osiągnięcia, a ta choreografia nie jest zbyt.. ambitna? 
- Dziewczyny dopiero się uczą - odpowiedziałam.
- Ale ty już to umiesz, prawda? - Uniósł brwi. - Twoje "koleżanki" już zaczynają się popisywać.
Odwróciłam wzrok zauważając jak te dwie pindy próbują udowodnić, że są lepsze i dodawać swoje własne kaleczne kroki. Blondynka radziła sobie całkiem dobrze, jednak nie zmieniało to faktu, że zachowywała się jak typowa lalunia, wypinająca tyłek, by tylko zwrócić na siebie uwagę. Wyszłam na chwilę z sali, by ochłonąć i nie rozpocząć kłótni. Gdy wróciłam, blondynka uczyła dziewczyny swojej własnej choreografii, która nie należała do najlepszych, ale niestety muszę przyznać, że nie była też najgorsza. Przy paru poprawkach mogłaby być całkiem dobra. 
- Spokojnie, tylko bez bicia - zaśmiał się Oli, widząc moją reakcję. 
- Załatwimy to po mojemu - mruknęłam pod nosem, wychodząc na środek sali i zatrzymując się obok blondynki. - Chcesz pojedynku? 
- I tak nie masz szans. - Uśmiechnęła się.
- Włączcie muzykę - rzuciłam do dziewczyn, ustawiając się na środku. Iggy - ta blondyna - stanęła obok z pewną siebie miną. 
Jedna z dziewczyn włączyła głośnik, a po całej sali rozeszła się głośna muzyka. O nie kochana, nie pozwolę ci wygrać. 
Tańcząc nie musiałam myśleć nad krokami, po prostu wsłuchiwałam się w piosenkę, a wszystko wychodziło samo. Musiałam być od niej lepsza. Nigdy nie miałam parcia na to, by z kimś rywalizować o to, kto jest najlepszy i pewnie bym tego dziś nie robiła, gdyby na jej miejscu był ktoś inny. 




Oli?



Dla administracji: 1505 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz