poniedziałek, 13 listopada 2017

Od Phoebe

Rano obudziłam się i ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, że czuję głód. To dziwne uczucie poczuć tak podstawową potrzebę jak łaknienie po tak długiej przerwie. Wsunęłam stopy w kapcie i ruszyłam do łazienki. Po niewartym opisywania porannym rytuale ubrałam się wygodnie i stanęłam przed lustrem, żeby ocenić mój wygląd. Nie mogę przecież schodzić na śniadanie ubrana jak sierota. Ciemne dresy, czerwona bluza i japonki. Nie jest źle. Na szczęście jedną z moich najbardziej efektywnych decyzji w ciągu ostatnich paru dni było pomalowanie na czarno paznokci u stóp. Może jeszcze kiedyś będę miała czas zająć się tymi u rąk. Upięłam włosy w koka i wyszłam. Po drodze spotkałam kilka dziewczyn, z którymi trzymałam się przed wyjazdem. W jadalni panował poranny gwar. Większość stolików było zajętych, a rozmowy i śmiech wypełniały całe pomieszczenie. Podeszłam do bufetu i nałożyłam sobie dwa naleśniki z owocami. Czekając aż zmęczony życiem ekspres wypluje do końca moją kawę, zaczęłam rozglądać się za miejscem. W tłumie dojrzałam Oliego, ale on mnie nie widział. Wolałam uniknąć konfrontacji, więc powędrowałam wzrokiem dalej. Wolne miejsce koło tutejszych odpowiedników Plastików z Mean Girls. Serio? Czy wszyscy musieli tu przyjść w tym samym czasie? Usłyszałam jak ekspres wydaje agonalne dźwięki co na szczęście oznaczało, że mogłam zabrać kubek z ciemną parującą cieczą. Niestety musiałam wyjechać szybko po rozpoczęciu nauki w akademii, dlatego nie zdążyłam dołączyć do żadnej grupki. Każdy stolik należał do jednej z nich. Oczywiście istniały pewne niewątpliwe cudy natury, jak na przykład mój drogi przyjaciel z Kanady, które zdołały zagarnąć cały stół dla siebie. Zobaczyłam, że obok znajomej mi sylwetki znajduje się wolne miejsce. Podeszłam od tyłu do stolika i położyłam na nim talerz i kubek.
- Można?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź odsunęłam krzesło.
- No pewnie, siadaj młoda.- Victor odsunął się z krzesłem robiąc mi więcej miejsca.- Poznaliście się?
- Chyba nie.- wyciągnęłam rękę do chłopaka po drugiej stronie stołu.- Phoebe.
- Miło mi, Cole. A to Blair.
Wymieniłam z dziewczyną uśmiech i przeniosłam wzrok na Victora. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy nie nie mówiąc. Cisza, która zapadła na jakiś czas nie należała do tych krępujących, ale została przerwana znaczącym chrząknięciem Cole'a.
- Planowaliśmy właśnie wspólny teren po południu. Piszesz się Phoebe?
- Szczerze mówiąc dawno nie siedziałam na własnym koniu, ale przyznam, że brzmi kusząco. Zamierzacie szaleć? Nie wiem czy mój spasiony muł nie padnie gdzieś po drodze...
- Spokojnie, najwyżej ja cię podwiozę.- Victor roześmiał się wbijając wzrok w jajecznicę na swoim talerzu.
Po krótkim czasie spędzonym razem świetnie dogadywałam się z...moją grupką? Podoba mi się to określenie. Podciągnęłam jedną nogę na krzesło i rozsiadłam się wygodniej. Popijałam zadziwiająco smaczną kawę i śmiałam się na przemian, kiedy Blair opowiadała swoje historie z liceum. W pewnym momencie wyłączyłam się i przestałam ją słuchać, bo zobaczyłam, że w stronę naszego stolika zmierza Anastasia pewnym krokiem. Uniosła brew, kiedy spojrzałam jej w twarz. Wstałam i odeszłam z nią kawałek.
- Nie pchaj się w gierki Oliego, to idiota.
- Może ciebie traktuje jak zabawkę.
- Słucham?
- Sama zdecyduję kiedy się wycofać. Dam sobie radę, okej?
- Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałam.
Anastasia patrzyła mi prosto w oczy. Bił z nich jakiś chłód, ale też pewność siebie. Odwróciłam się i wróciłam do reszty. Cole i Blair poszli już przygotować się na zajęcia.
- Znasz tę nową?
- Dobre pytanie...

*

Po ostatniej lekcji miałam 30 minut do rozpoczęcia treningu indywidualnego, który miał mi pomóc nadrobić zaległości i odzyskać formę. Szybko przebrałam się i udałam się do stajni. Pogoda dalej nie dopisywała, więc mogłam liczyć jedynie na halę. Soundtrack stał owinięty w polarową derkę. Zdjęłam mu ochraniacze i przystąpiłam do czyszczenia. Gęsta sierść miała w sobie chyba cały stajenny syf. Na szczęście niedługo ma się odbyć golenie koni. Osiodłałam ogiera i po kilkuminutowej walce z popręgiem w końcu udało mi się go zapiąć. Innu zaczynali jazdy dopiero na godzinę, więc hala była cała dla nas. Podprowadziłam go do schodków i po chwili siedziałam w siodle. Poczułam się jak inna osoba. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi tego brakowało. Zaczęłam rozgrzewkę od kilku okrążeń stępęm zanim przyjdzie trener. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o wieczornym terenie.


Victor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz