- Można?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź odsunęłam krzesło.
- No pewnie, siadaj młoda.- Victor odsunął się z krzesłem robiąc mi więcej miejsca.- Poznaliście się?
- Chyba nie.- wyciągnęłam rękę do chłopaka po drugiej stronie stołu.- Phoebe.
- Miło mi, Cole. A to Blair.
Wymieniłam z dziewczyną uśmiech i przeniosłam wzrok na Victora. Przez chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy nie nie mówiąc. Cisza, która zapadła na jakiś czas nie należała do tych krępujących, ale została przerwana znaczącym chrząknięciem Cole'a.
- Planowaliśmy właśnie wspólny teren po południu. Piszesz się Phoebe?
- Szczerze mówiąc dawno nie siedziałam na własnym koniu, ale przyznam, że brzmi kusząco. Zamierzacie szaleć? Nie wiem czy mój spasiony muł nie padnie gdzieś po drodze...
- Spokojnie, najwyżej ja cię podwiozę.- Victor roześmiał się wbijając wzrok w jajecznicę na swoim talerzu.
Po krótkim czasie spędzonym razem świetnie dogadywałam się z...moją grupką? Podoba mi się to określenie. Podciągnęłam jedną nogę na krzesło i rozsiadłam się wygodniej. Popijałam zadziwiająco smaczną kawę i śmiałam się na przemian, kiedy Blair opowiadała swoje historie z liceum. W pewnym momencie wyłączyłam się i przestałam ją słuchać, bo zobaczyłam, że w stronę naszego stolika zmierza Anastasia pewnym krokiem. Uniosła brew, kiedy spojrzałam jej w twarz. Wstałam i odeszłam z nią kawałek.
- Nie pchaj się w gierki Oliego, to idiota.
- Może ciebie traktuje jak zabawkę.
- Słucham?
- Sama zdecyduję kiedy się wycofać. Dam sobie radę, okej?
- Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałam.
Anastasia patrzyła mi prosto w oczy. Bił z nich jakiś chłód, ale też pewność siebie. Odwróciłam się i wróciłam do reszty. Cole i Blair poszli już przygotować się na zajęcia.
- Znasz tę nową?
- Dobre pytanie...
*
Po ostatniej lekcji miałam 30 minut do rozpoczęcia treningu indywidualnego, który miał mi pomóc nadrobić zaległości i odzyskać formę. Szybko przebrałam się i udałam się do stajni. Pogoda dalej nie dopisywała, więc mogłam liczyć jedynie na halę. Soundtrack stał owinięty w polarową derkę. Zdjęłam mu ochraniacze i przystąpiłam do czyszczenia. Gęsta sierść miała w sobie chyba cały stajenny syf. Na szczęście niedługo ma się odbyć golenie koni. Osiodłałam ogiera i po kilkuminutowej walce z popręgiem w końcu udało mi się go zapiąć. Innu zaczynali jazdy dopiero na godzinę, więc hala była cała dla nas. Podprowadziłam go do schodków i po chwili siedziałam w siodle. Poczułam się jak inna osoba. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak mi tego brakowało. Zaczęłam rozgrzewkę od kilku okrążeń stępęm zanim przyjdzie trener. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o wieczornym terenie.
Victor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz