piątek, 29 grudnia 2017

Od Juliet

Spojrzałam na budowlę akademii i cicho westchnęłam. Nie myślałam, że jeszcze tu wrócę. Jednak jest to jedyne miejsce, gdzie będę mogła odpocząć i zastanowić się co dalej z moim życiem.
Chciałam kariery i móc śpiewać, ale to potoczyło się zbyt szybko. Po występie, który odbył się w ubiegłym roku, wielu producentów do mnie dzwoniło i po uzgodnieniu tego z moim ówczesnym chłopakiem, podpisałam z jednym umowę. Od razu zaczęły się nagrania, wywiady, pojawianie się na ściankach. I wszystko było dobrze, dopóki był ze mną Andy, który  rozumiał co przechodzę. Pewnego dnia przestał dzwonić, pisać. Kompletna cisza. Wiedziałam, że coś się dzieję. Ale.... nigdy nie myślałam, że zobaczę jego zdjęcia z Mirandą, która "była jego przyjaciółka", bo przecież z przyjaciółmi też chodzi się za rękę,  prawda? Robić maślane oczka i słodko się uśmiechać.
Czułam się zraniona i oszukana. Musiałam udawać niewzruszoną,bo  tego ode mnie oczekiwali. Tak samo, aby wszędzie mówić, że rozstaliśmy się w zgodzie. Co szczerze mówiąc było głupie. Nic nie wiedziałam o naszym rozstaniu, ale to musiało pozostać tajemnicą.
Czy ktokolwiek wie jakie to jest uczucie przechodzić rozstanie przed tysiącem ludzi i kamer. Udawać pełną życia i uśmiechać się od ucha do ucha. Gdzie w środku coś pęka. Wątpię, ale to cholernie boli. Najbardziej bolała jego obojętność. Jakby nic się nie stało.
I miał rację, po kilku miesiącach sama tak myślałam. Przez krótką chwilę byliśmy dla siebie wszystkim, aż ktoś inny nie zajął mojego miejsca. To był tylko jeden epizod w moim życiu. Zostawił po sobie blizny, ale wiem, że za nic w świecie nie cofnęłabym czasu. Może zabrzmi to głupio i naiwnie, ale dalej cząstka mnie go kocha i życzy mu jak najlepiej. Nasza miłość nie była wieczna jak w bajkach. Z mojej strony była szczera i w moim sercu będzie żyć.

  ~*~*~*~*~*~*~*~

Wystawiłam wszystkie torby z samochodu i pomachałam kierowcy na pożegnanie. Liczę, że ten rok w Morgan University przyniesie coś lepszego niż w ubiegłym. W końcu rzuciłam wszystko, żeby tu być. Być może gdybym nie załamała się tym wszystkim, siedziałabym właśnie na podpisywaniu płyt? I miała kontrakt o którym marzyłam. A teraz stoję tu jak zwyczajny uczeń, zaczynając od zera. Nowa kartka, która czeka na zapisanie.
Otwierając drzwi, od razu witając się z Panią z recepcji. Głupio się przyznać, ale nie pamiętałam jej imienia, więc tylko się uśmiechałam.
- Wiedziałam, że wrócisz. Masz ten sam pokoju co ostatnio- podała mi klucz.
- Ciągnie do tego miejsca- przyznałam.
- Obcięłaś włosy? Miałaś takie ładne...- wskazała na warkocza, z którego wyszło kilka pasm.
- To tylko włosy- wzruszyłam ramionami- Odrosną
- Andy'ego nie ma z Tobą? - spojrzałam za moje plecy- Byliście nierozłączni- zacisnęłam dłoń w pięść, to pytanie mnie zirytowało.
- Ma dużo pracy- uśmiechnęłam się, biorąca do ręki walizki, dając jej znać, że koniec rozmowy.
Weszłam na odpowiednie piętro i skierowałam się do dobrze znanych drzwi, które od razu otworzyłam. Pokój wyglądał tak jak zapamiętałam. Nawet pachniał tak samo. Ustawiłam walizki przy łóżku i otworzyłam szeroki okna. Zaczęłam się rozpakowywać, kiedy zorientowałam się, że brakuje mi jeden torby. Nie fatygując się, aby zamknąć pokój, pobiegłam na dół. Rozejrzałam się w holu, ale nic tak nie stało. Wybiegłam na zewnątrz, uderzając kogoś w ramię.
- Przepraszam- powiedziałam odsuwając się.- Zagapiłam się....



Andy

1 komentarz: