środa, 27 grudnia 2017

Od Anastasii cd. Oliego

Cholera. Kompletnie nie miałam pojęcia, co powinnam w tym momencie zrobić. Z jednej strony chciałam pójść za nim, z drugiej wiedziałam, że to i tak nic nie zmieni w naszej relacji. Może jednak przyjaźń damsko-męska nie istnieje? Nie potrafię normalnie z nim rozmawiać, zachowywać się jak gdyby nigdy nic, w momencie, gdy cholernie mi na nim zależy. Pocieszył mnie jedynie fakt, że w nocy wcale nie poszedł do jakiejś dziewczyny.. chyba, że kłamał, jednak nie widziałbym w tym większego sensu. Po co miałby to robić?
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach, próbując uporządkować sobie myśli kotłujące się w mojej głowie. Wszelka ochota na sen odpłynęła w jednej chwili i mogłam się już szykować na ciężką noc i okropne zmęczenie jutro. Westchnęłam ciężko i niewiele więcej już myśląc naciągnęłam na siebie szlafrok, by nie zmarznąć na korytarzu i wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz. Potruchtałam szybko w stronę drzwi z numerem trzy i przez krótką chwilę się wahałam, czy na pewno powinnam tam wejść.
Nacisnęłam na klamkę mając nadzieję, że jak zwykle zapomniał je zamknąć i.. nie myliłam się. Weszłam do wnętrza ciemnego pomieszczenia i z trudem odnalazłam wzrokiem łóżko. Podeszłam bliżej, odłożyłam szlafrok na fotel i wczołgałam się pod kołdrę, przytulając do nagich pleców chłopaka. Jego niespokojny i nieregularny oddech świadczył o tym, że na pewno nie mógł jeszcze zasnąć. Nie odezwałam się, nie wiedziałam nawet, co mogłabym teraz powiedzieć. Ej, to nie ty mnie pocałowałeś tylko ja ciebie, nie musisz mnie przepraszać, sama tego chciałam, a to dlatego, że bardzo mi na tobie zależy, Wiem, że to dla ciebie i tak nic nie znaczyło, więc chociaż mogę usprawiedliwić się alkoholem? To chyba nie byłoby odpowiednie, a na nic więcej nie było mnie w tym momencie stać.
Chłopak westchnął ciężko i odwrócił się w moją stronę, jednocześnie obejmując mnie ramieniem.
- Coś się stało? - Spytał, a jego głos nie brzmiał tak samo jak wcześniej, był odrobinę niższy i delikatnie mu zadrżał.
- Ja.. nie mogę zasnąć. Jeśli chcesz, mogę wyjść..
- Zostań, w końcu.. przyjaciele sobie pomagają i.. wspierają się - odpowiedział beznamiętnym tonem, a ja poczułam, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody.
- T-tak, dokładnie - zająknęłam się i czując, że do moich oczu napływają łzy, wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka i zacisnęłam powieki. Nie mogłam się rozpłakać, nie przy nim.
- Dobranoc, księżniczko.
Nie odpowiedziałam, wiedziałam, że gdybym to zrobiła mój głos załamałby się i nie dałabym rady już dłużej powstrzymać napływających łez. 
~~*~~*~~
Obudziłam się około godziny ósmej, Oli jeszcze spał. Uniosłam się delikatnie na łokciach, nie chcąc go obudzić i przez chwilę mu się przyglądałam. Na policzku odcisnął mu się materiał poduszki, a na twarz opadło mu kilka kosmyków ciemnych włosów. Gdy spał, wyglądał tak.. niewinnie. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam jego policzek.
- Do zobaczenia później, przyjacielu - westchnęłam cicho i ostrożnie podniosłam się z łóżka. Naciągnęłam na siebie szlafrok i udałam się do swojego pokoju. Na korytarzach pojawiła się już cała masa świątecznych ozdób, ale wiem, że pani Ruby planuje ich jeszcze więcej. Prosiła mnie, żebym dziś w południe przyszła do jej gabinetu i wraz z kilkoma innymi osobami pomogła w dekoracji akademika.
Weszłam do swojego pokoju i pierwsze co, po zdjęciu szlafroka, pościeliłam łóżko i udałam się do łazienki. Umyłam zęby, a rozczochrane włosy spięłam w wysoki kucyk. Przejrzałam się w lusterku i nie mając zbytniej ochoty na robienie makijaż, wytuszowałam jedynie rzęsy i wróciłam do pokoju. 
Do południa nie robiłam kompletnie nic. Na śniadanie nie poszłam, bo nie byłam głodna, zresztą wstałam odrobinę za późno. Punktualnie o godzinie dwunastej pojawiłam się w biurze pani Stewart, która rozdzieliła wszystkim przybyłym zadania. Ja na początku zajęłam się strojeniem choinki w jej gabinecie, jednak zaraz po tym dostałam koszyk pełny gałązek jemioły do rozwieszenia - jak to pani Ruby uznała - wszędzie. Dostałam do pary jeszcze Imany, a chwilę później dotarł do nas spóźniony Archie.
Strojenie zaczęliśmy od wejścia do budynku, a potem przenieśliśmy się na korytarze akademika.
- Ej, Archie, chodź powiesimy jeszcze przy wejściu na salę - zaproponowała Imany, na co chłopak jedynie kiwnął głową - Idź już tam, a my zaraz przyjdziemy, muszę szybko coś obgadać z Nastią.
Oho, zaczęłam się bać. 
Archie bez zbędnych pytań poszedł w stronę sali, a Imanuelle z szerokim uśmiechem obkręciła się w moją stronę. Oderwała kawałek taśmy i przykleiła go do gałązki jemioły, nie wiedziałam do końca co planuje zrobić, ale obawiałam się najgorszego.
- Nie patrz tak na mnie, jeszcze mi podziękujesz - zaśmiała się, przyklejając ją nad drzwiami z numerem... trzy.
- Co ty.. - nie zdążyłam dokończyć do zapukała głośno do drzwi i przez chwile przytrzymała mnie, żebym nie mogła stamtąd uciec.
- Podziękujesz później - szepnęła i szybko pobiegła w stronę, w którą udał się Archie. W ten sposób nic nie naprawi, obawiam się, że może być tylko gorzej. 
Drzwi otworzyły się, a ja w tym momencie miałam jedynie ochotę pobiec za Imany.






Oli?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz