niedziela, 3 grudnia 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

- Wciąż mam wątpliwości, czy ktoś przypadkiem mi cię nie podmienił. - Uśmiechnąłem się, unosząc kącik ust. Nie mam pojęcia, od kiedy Issy aż tak pokazuje swoją zazdrość. Ja nigdy się z tym nie kryłem i niestety muszę przytoczyć tu pewnego osobnika pracującego w paryskim hotelu. Jak ten człowiek działał mi na nerwy! Myślałem, że już tam nie wytrzymam i załatwię mu szybki wylot z pracy, czego oczywiście mógłbym dokonać bez większego problemu, ale.. nie mogę karać ludzi za moją zazdrość, chociaż on posuwał się zdecydowanie za daleko!
- To wciąż ta sama Isabelle - odpowiedziała, starając się powstrzymać uśmiech - Ale ta woli postawić sprawę jasno i otwarcie walczyć o swoje. Mam tylko nadzieję, że Kendall nie wydaje ci się już tak atrakcyjna.
- W porównaniu do ciebie... - mruknąłem, przejeżdżając dłonią wzdłuż jej talii - ...nigdy taka nie była.
Tym razem Issy nie powstrzymywała już uśmiechu i pochyliła się nade mną.
- Mam nadzieję - szepnęła - że ona nie będzie nam już więcej przeszkadzać. 
~~*~~*~~
Cały dzień spędziliśmy głównie na bieganiu po sklepach. Zdążyliśmy pójść też na lody, pizzę, na basen i kina, chociaż wciąż zastanawiam się, jakim cudem starczyło nam na to wszystko czasu. Wróciliśmy do domu pod wieczór i muszę przyznać, że cholernie męczyło mnie to chodzenie po centrach handlowych, ale pomaganie Issy w wybieraniu nowych ubrań i stroju kąpielowego nadrobiło wszystko inne, ale jednak do sklepu z bielizną nie chciała mnie zabrać ze sobą! 
Usiadłem na kanapie w salonie, a z miejsca zerwał mnie dopiero dźwięk mojego telefonu. Podszedłem do stolika i zerknąłem na wyświetlacz, ale jak się okazało dzwonił do mnie jakiś nieznany numer. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha. 
Z: Cześć, Harry!!! - Rozległ się głośny krzyk i od razu domyśliłem się, kto dzwoni. 
H: Cześć, Zain. Coś się stało?
Z: Czy musi się coś stać, żebym do ciebie zadzwonił? - Jego głos był pełen pretensji, a cały wcześniejszy entuzjazm gdzieś uleciał. Spodziewałem się, że może chodzić o Brooke, albo o tą nową, chwila.. Imany jeżeli dobrze pamiętam. Nie zdążyłem w sumie jej poznać, ale chłopak trochę mi o niej opowiadał. 
H: Hm.. zwykle tak. 
Z: Okej, dobra. Może i coś się stało, ale na pewno nic złego! W przyszłym tygodniu odbędzie się bal i uznałem, że warto was o tym poinformować. 
H: Dzięki, może wrócimy do tego czasu. Powinniśmy się już stąd powoli zbierać. 
Z: Popieram, nudzi mi się bez ciebie. 
H: To komplement? - Zaśmiałem się, bo jego ton głosu zabrzmiał niczym wyznanie miłości. 
Z: A rób co chcesz, potrzebuję.. pogadać o paru sprawach, ale to dopiero jak wrócisz 
H: Chodzi o Brooke?
Z: Między innymi, ale to nie teraz. Pogadamy jak przyjedziesz. Ja muszę kończyć, odezwę się jeszcze. 
H: Okej - odpowiedziałem, a Zain rozłączył się. Nie ma mnie ponad miesiąc, a tam się takie rzeczy dzieją. Wziąłem głęboki wdech i odkładając telefon z powrotem na stolik, wyszedłem na balkon. Issy stała przy samej barierce, przyglądając się pięknym widokom. Podszedłem bliżej i wtuliłem się w drobne ciało Isabelle, opierając głowę na jej ramieniu. 
- Nad czym tak myślisz? - Spytałem cicho, obserwując piękny widok zza barierki balkonu. Słońce właśnie zachodziło, nadając całemu krajobrazowi piękny, pomarańczowy odcień.
- O niczym szczególnym - westchnęła, jednak po dłuższej chwili ciszy, zebrała się na odpowiedź - Musimy powoli zbierać się do wyjazdu, wakacje się skończyły.
- Nie chcę wyjeżdżać. - Zmarszczyłem brwi. Fakt, że nasz czas w Australii dobiegał końca, niósł za sobą same zmartwienia. Długi lot z powrotem, powrót do szkoły, nauka, treningi.. ale miałem ogromne wrażenie, że teraz będzie całkiem inaczej. Wiele się zmieniło i chodzi mi głównie o to, co wydarzyło się między mną a Issy.
- Ja też, ale jeżeli nie chcemy mieć tony zaległości, to chyba musimy - westchnęła.
- Rozmawiałem przed chwilą z Zainem, w przyszłym tygodniu odbędzie się bal szkolny. Myślę, że powinniśmy razem na niego pójść.
- Czy mam potraktować to jako zaproszenie? - Zaśmiała się, odwracając w moją stronę.
- Chcesz bardziej oficjalne? - Uśmiechnąłem się szeroko, klękając na jedno kolano. - Isabelle Ghate Mortensen czy zechcesz pójść ze mną na bal?
- Jesteś idiotą, Harry. - Pokręciła głową, uśmiechając się szeroko. - Wstawaj. 
- Czekam na odpowiedź.
- Oczywiście, że z tobą pójdę. - Wywróciła oczami, pociągając mnie za koszulkę do góry. Miałem wrażenie, że wciąż irytuje ją to, że jestem od niej sporo wyższy, bo w tym momencie położyła dłonie na moich ramionach, chcąc żebym trochę się schylił. - Mam już dość stawania na palcach - zaśmiała się, cmokając mnie w usta. 
Uśmiechnąłem się i złapałem ją w talii, unosząc do góry, a dziewczyna odruchowo owinęła mnie nogami w pasie. 
- Lepiej? 
- Lepiej - mruknęła, przejeżdżając dłonią po moich włosach.
Byłem naprawdę szczęśliwy wiedząc, że mogę mieć Isabelle przy sobie. Wcześniej nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak wielkim uczuciem ją darzę. Niall od początku miał rację, że zależy mi na niej bardziej niż na zwykłej koleżance, ale jak zwykle nie chciałem go słuchać. Teraz sam już to dobrze wiedziałem. Kochałem ją, była idealna pod każdym możliwym względem. 
- Kocham cię, Isabelle. 



Issy? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz