piątek, 22 grudnia 2017

Od Louisa CD Daniela

Następnego dnia postanowiliśmy zająć się Frią. Ten jeden raz stwierdziłem, że mogłem opuścić zajęcia… I tak niezbyt lubiłem zajęcia, które odbywają się w piątek. Zresztą w tym momencie klacz jest ważniejsza. Lekcje dam radę nadrobić później. Daniel oczywiście postanowił, że będzie mi towarzyszył. Wyprowadziłem klacz z jej boksu, starając się jak najmniej na tym ucierpieć. Jak jeszcze ostatnio była w miarę miła to już dzisiaj, postanowiła najwidoczniej pokazać co potrafi. Po kilku minutach w końcu udało nam się dotrzeć na padok. Wypuściłem klacz wolno, a sam chwyciłem w rękę lonżę i stanąłem na środku. Kątem oka zauważyłem, że Daniel stał za ogrodzeniem i uważnie mi się przyglądał. Nie teraz. Całą swą uwagę musiałem skupić na Frii. Nie wolno mi się rozpraszać. Czas zmusić ją do biegu. Stanąłem wyprostowany z lekko napiętymi barkami. Patrzyłem uważnie na klacz. Po chwili strzeliłem z lonży, ale ta ani drgnęła. Zaczęła sobie po prostu kopać kopytek, jakby chciała pokazać, że nudzi ją ta cała sytuacji. Ponowiłem swój ruch. Dopiero za piątym razem Fria łaskawie ruszyła przed siebie spokojnym stępem. Robiłem małe kółka w środku, chcąc być cały czas na wysokości łopatki konia. Starałem się ją w pospieszać. W końcu po upłynięciu około pół godziny udało mi się doprowadzić klacz do galopu. Cały czas, w miarę możliwości, starałem się patrzeć jej w oczy. Minęło kolejne kilkanaście minut kiedy zauważyłem, że Fria zaczyna reagować nie tylko na lonże, ale także na “ruchy mych oczu”. Kiedy patrzyłem jej prosto w oczy galopowała. Gdy zjeżdżałem wzrokiem na łopatkę zaczynała zwalniać, a kiedy wracałem do poprzedniego miejsca, znowu przyspieszała. Powoli mój plan zaczynał działać… A raczej jego pierwszy etap.  W pewnym momencie udało mi się osiągnąć jeden efekt, którego oczekiwałem. Jedno z uszu klaczy było skierowane do środka koła, czyli w moją stronę. Zaczęła naprawdę mnie słuchać. Chwilę zmieniałem chody zanim Fria nie spuściła łba i mimo wszystko zwolniła. Nie minęło wiele zanim zaczęła poruszać pyskiem jakby coś przeżuwała. Wtedy postanowiłem ustąpić nacisku. Odłożyłem lonżę na ziemię, po czym powoli ustawiłem się pod kątem czterdziestu pięciu stopni do łopatki zwierzęcia. Zgarbiłem się lekko i opuściłem wzrok, starając się nie zerkać na klacz. Chciałem dać jej do zrozumienia, że nic jej nie zrobię i jestem pokojowo nastawiony. W tym momencie usłyszałem, że Fria zatrzymała się. Obydwoje staliśmy nieruchomo w jednym miejscu. Sam nie wiem ile minęło zanim ta podeszła do mnie. Gdy poczułem na sobie jej oddech, powoli odwróciłem się w jej stronę. Nadal uważałem aby nie patrzeć jej w oczy. Dopiero po chwili gdy pogłaskałem ją po pysku, podniosłem wzrok. Następnie swą rękę przeniosłem między. Sprawdzałem na ile mi ufała i chciała ze mną przebywać. Po kolei podniosłem każdą jej nogę. Potem nadszedł czas na jej słabe miejsca. Kiedy skierowałem rękę na brzuch klaczy, ta szybko odsunęła się do tyłu i zarżała głośno… A było tak blisko. Niestety będę musiał przeprowadzić tę metodę od początku.
- Mamy może w planach zawitać na obiad czy cały dzień chcesz tu przesiedzieć?! - usłyszałem nagle krzyk Daniela.
Momentalnie odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na niego zdziwiony. Już pora obiadowa? Przecież... Wydawało mi się, że minęło tak niewiele i dam radę jeszcze raz przeprowadzić metodę przed posiłkiem… Musiałem całkiem stracić poczucie czasu. Normalnie pewnie nie przejąłbym się tym i po prostu nie poszedł na obiad. Jednak nie chciałem zmuszać do tego Daniela. Pewnie był już głodny po takim czasie. Westchnąłem i chwyciłem klacz za kantar. Wyprowadziłem ją z padoku i podszedłem do chłopaka.
- Przepraszam, całkiem straciłem poczucie czasu. Odprowadzę tylko Frię do boksu i możemy iść - powiedziałem dość cicho, nie patrząc uparcie na twarz Daniela.
- Okej, to chodźmy - odparł i ruszył przed siebie.
Byłem kilka kroków za nim, nie chcąc aby klacz znowu dała znać o tym co potrafi. Na szczęście tym razem udało nam się dotrzeć na miejsce bez żadnych przygód. Zostawiliśmy Frię w boksie i poszliśmy na stołówkę. Zabraliśmy po tacy i ustawiliśmy się w kolejce. Jeżeli dobrze udało mi się zauważyć to dzisiaj na obiad był dorsz w panierce z frytkami i zielonym groszkiem. Ugh. Nie miałem ochoty na tak wielki posiłek - przynajmniej w mym mniemaniu. Do tego groszek… Niezbyt za nim przepadałem. Skończyło się na tym, że wziąłem tylko trochę frytek. Tyle powinno wystarczyć mi na kolejną połowę dnia. I tak chciałem schudnąć więc tym lepiej, że nie wziąłem nic więcej. Po chwili usiedliśmy przy stoliku. Spojrzałem na chłopaka. Wziął wszystko. Niby miałem lekką ochotę na rybę, ale nie mogłem poddać się pokusie. Szybko spuściłem wzrok i zacząłem powoli jeść frytki.
- Jeżeli wszystko pójdzie po mojej myśli to w niedzielę zamienisz się ze mną miejscami i to ty przeprowadzisz tę metodę z Frią - wymamrotałem w końcu, nadal uparcie wpatrując się w talerz z frytkami.

Daniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz