czwartek, 28 grudnia 2017

Od Victora CD Phoebe

   Jak ja nie nawidziłem rano wstawać. Strasznie uciążliwa czynność. Jednak musiałem zwlec się z łóżka. Nie ze względu na zajęcia, ale chociażby aby załagodzić burczenie w brzuchu i głód. Po długich dyskusjach wewnętrznych wstałem i poszedłem do łazienki. Wykonawszy wszystkie obowiązkowe poranne czynności, wyszedłem z pokoju i  udałem się na stołówkę.
   Zszedłem na stołówkę o zdecydowanie złej porze. Jednak czy kiedykolwiek była dobra pora aby tu zejść? Gdy trzymałem już w rękach plastikową tacę, a na niej jedzenie, zacząłem błądzić wzrokiem po stolikach szukając przy okazji znajomej twarzy. W końcu dostrzegłem znajomych i udałem się w ich kierunku. Dosiadłem się do Cole'a i Blair, których poznałem zupełnie przypadkiem we wrześniu. O czymś mocno dyskutowali, a ja im chyba to przerwałem. Jednak nie na długo, bo trwająca kilka chwil cisza została przerwana propozycją chłopaka:
- Wybierasz się z nami po południu w teren?
- To o tym tak dyskutowaliście?- uniosłem jedną brew.
- Po części- odparła szybko blondynka i wzięła kolejny kęs kanapki.
Zaśmiałem się pod nosem i z chęcią zgodziłem się na przejażdżkę. Miałem tylko nadzieję, że dzisiejszego dnia Connor będzie miał lepszy humor niż przez ostatnie kilka dni.
- Można?- wyrwał mnie z zamyślenia melodyjny, znajomy swoją drogą, głos.
Obok mnie, nie czekając na odpowiedź, usiadła Phoebe. Spojrzała niepewnie na dwójkę siedzącą przed nią. Szybko się sobie przedstawili i na chwilę zapanowała cisza. Czułem jak dwie pary oczu spoczęły na mojej osobie. Spojrzałem na brunetkę, a potem na Cole'a, który jakby się przed czymś wahał. W końcu nieznacznie odchrząknął i również Phoebe zaproponował wieczorny teren, która się zgodziła.
   Blair zaczęła opowiadać różne historie i tak wszystkim się dobrze siedziało. Gdy pomyślałem, że niedługo mają zacząć się lekcje to automatycznie wszystkiego mi się odechciało. Trzymałem w dłoniach ciepły kubek z jeszcze parującą, ciepłą kawą. Phoebe podniosła się cicho bez słowa i podeszła do jakiejś czarnowłosej dziewczyny. Nawet ładna. Z tego co było mi wiadomo była nowa. Widziałem ją już kilka razy. Zawsze towarzyszył jej pewny siebie wyraz twarzy. Dziewczyny zaczęły ze sobą o czymś rozmawiać. Przypatrywałem się temu i całkowicie wyłączyłem na rozmowy, siedzącej na przeciw, blondynki. Cole i Blair poszli już na zajęcia. Swoją drogą też powinienem pójść przygotować kasztana. Zostałem sam przy stoliku, ale nie na długo, bo Phoebe, tak szybko jak odeszła tak też wróciła.
- Znasz tę nową?
Pokręciłem głową, dopijając kawę, a następnie oboje, odnosząc puste talerze, udaliśmy się na trening. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć, przez swoją nieobecność, dziewczyna miała mieć przez jakis czas indywidualne treningi. Każde z nas rozeszło się w swoją stronę w stajni.
    Odłożyłem sprzęt koło boksu konia i zajrzałem do środka. Connor stał w kącie boksu i przeżuwał siano. Ignorował całe otoczenie dookoła. Nie zareagował nawet wtedy kiedy otworzyłem drzwi do jego małego królestwa. Nie wybudził się nawet więc tylko symbolicznie przejechałem szczotką po jego ciele. Sięgnąłem po granatowy czaprak i podkładę pod siodło, które zaraz znalazły się na jego grzbiecie. Stał spokojnie jednak do momentu. A miałem już cichą nadzieję, że dzisiaj będzie lepszy dzień. Nałożyłem siodło i przy podpinaniu popręgu położył uszy. Standard. Chyba żaden koń tego nie lubi. Jednak przy zakładaniu ogłowia najpierw chciał mnie ugryźć gdyż przerwałem mu w jedzeniu, a potem wiedząc, że się go nie boję zaczął wysoko unosić łeb do góry. Byłem wysoki, ale bez przesady. W końcu dał sobie założyć na swój pysk skórzane ogłowie i byliśmy gotowi do treningu crossowego. Wiatr ostro musnął moją twarz. Zapiąłem pod samą szyję kurtkę i wsiadłem na ogiera, który aż tryskał energią. Nie zdążyłem jeszcze wygodnie usadowić się w siodle, a ten już ruszył z miejsca. Dałem mu luźną wodzę, bo doskonale wiedział gdzie jechać. Zbliżając się do ścieżki zauważyłem zarys kilku osób i ich wierzchowców. Koniec końców okazało się, że nie ma nas za dużo, bo to część gdzieś wyjechała, a inni byli zwyczajnie chorzy. Trenerka ustaliła kolejność i kolejno ruszyliśmy po torze.

*****

Jak to się mówi - nie chwal dnia przed zachodem słońca. Connor zrzucił mnie dwa razy. Raz zbytnio się rozpędził i napalił na przeszkodę, którą pokonał tak niefortunnie i z takim impetem, że nawet nie zdążyłem zareagować na czas. Było to moją winą, bo powinienem go przytrzymać. Drugim razem przed samym końcem, z czystej złośliwości, wyłamał, a ja przeleciałem przez szyję, pokonując przeszkodę w pojedynkę. Ogier okrążył przeszkodę i stanął obok mnie. Złośliwe stworzenie. Jednak uwielbiałem tego konia i nie wyobrażałem sobie życia bez niego. Konie, które mają właśnie takie charaktery są najlepsze. Przynajmniej ja takie wolałem.
    Rozsiodłałam wierzchowca i ruszyłem do pokoju. Szybki prysznic, wyszedłem z pokoju i poszedłem na zajęcia, na które nie miałem dzisiaj najmniejszej ochoty.
    Po tych sześciu lekcjach czułem się senny i brakowało mi cukru. Plecak wylądował gdzieś w kącie, a ja położyłem się na łóżku. Niedane było mi rozkoszować się ciszą gdyż ktoś zapukał do moich drzwi. Jęknąłem i podszedłem do nich otwierając je szybko. Stał przed nimi Cole.
- Widzę, że nie cieszysz się na mój widok, a szkoda- wyszczerzył się- Przypominam ci tylko o naszym terenie.
Zupełnie wyleciało mi z głowy. Drugi trening przecież był odwołany, a my mieliśmy sobie jechać w teren. Szybko się przebrałem i poszedłem do stajni.
    Wiatr i niewielka warstwa śniegu dalej się utrzymywały. Connora nie wzruszyła, po raz setny, moja obecność. Jednak gdy zorientował się, że nie idziemy na trening postawił uszy i zarżał wesoło na widok towarzyszy. Spoźniłem się więc nie miałem za dużo do gadania w sprawie tego gdzie i jak jedziemy. Po prostu ruszyłem za końmi Cole'a, Blair i Phoebe. Connor spuścił nisko głowę niczym pies myśliwski. Chyba się rozluźnił. Wjechaliśmy na leśną, szeroką ścieżkę. Na ziemi odznaczały się prawie czarne ślady na białym puchu.
- To gdzie w końcu jedziemy?- spytałem i zaciekawiony spojrzałem na resztę.


Phoebe?
Wybacz, że tak długo :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz