piątek, 29 grudnia 2017

Od Anastasi cd. Oliego

Z lodowiska wyszłam zaraz za Olim i nie było opcji, aby tak zakończył się nasz wyjazd na łyżwy. Ściągnęłam obuwie z nóg, by móc szybciej znaleźć się obok chłopaka.
- Nikt nie potrafi od razu nauczyć się jeździć łyżwach, spróbuj jeszcze raz. - Zaproponowałam, jednak chłopak pokręcił głową.
- Ja tam nie wracam, popatrzę sobie jak wy jeździcie.
- Przestań, spróbujesz jeszcze raz i może ci się uda. Pomogę ci.
- I nie będziesz miała żadnej zabawy z wyjazdu na lodowisko, bo będziesz musiała mnie niańczyć. - Wywrócił oczami. - Ja nie idę.
- W takim razie ja też nie idę. - Wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego na ławce. Nie pozwolę zostać mu tu samemu, więc albo oboje wrócimy na lód, albo wracamy do akademika. Nie ukrywam, że wolałabym zostać, jednak w tym przypadku mogłam się poświęcić i zrezygnować. Tak czy siak nie miałam przy sobie profesjonalnych łyżew do jazdy figurowej, więc nie byłabym w stanie wykonać wszystkich trików, które bym chciała. 
- Czemu? - Spojrzał na mnie, oczekując odpowiedzi. 
- Bo.. przyjechaliśmy tu razem i nie pozwolę ci żebyś tu siedział i się nudził. Ewentualnie ponudzimy się razem. 
- Idź, naprawdę - westchnął.
- Nie, chyba, że pójdziesz ze mną. Nauczę cię, naprawdę to nic trudnego. Musisz tylko załapać podstawy i będzie dobrze - zaczęłam go namawiać, chociaż nie oczekiwałam, że odniosę sukces.
- Serio nie chcę tam wracać, tylko się ośmieszę.
- Oli. - Odruchowo złapałam go za ramię, na wypadek gdyby próbował odejść. - Proszę, obiecuję ci, że się nie wywrócisz. Zaufaj mi.
Chłopak westchnął ciężko i bez słowa założył łyżwy na nogi. Uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam to samo, kierując się w stronę bramki wejściowej. Wyszłam na lód i poczekałam chwilę na Oliego, który trzymając się silnie barierek postawił obie nogi na śliskiej powierzchni.
- Będziesz musiał puścić barierkę. - Podjechałam bliżej i wyciągnęłam do niego obie ręce. Chłopak spojrzał na mnie lekko przestraszonym wzrokiem, ale zrobił to o co go prosiłam i szybko złapał moje dłonie.
- Zabije się - mruknął pod nosem.
- Z takim nastawieniem, na pewno - westchnęłam i powoli ruszyłam do tyłu, ciągnąc chłopaka za, a raczej przed sobą. - Musisz to wyczuć.
- Jezus Maria! Nie tak szybko! - zawołał, jednak ja ani na chwilę nie zmieniłam tempa. 
- Spokojnie, dobrze ci idzie, tylko musisz się bardziej skupić. - Delikatnie i bardzo ostrożnie puściłam jego ręce, a Oli samodzielnie przejechał kilka metrów. Ponownie ujęłam jego dłonie, jednak tym razem ruszyłam szybciej. Z chwili na chwilę szło mu coraz lepiej, aż w końcu mógł samodzielnie poruszać się po lodowisku, nie zaliczając przy tym porządnej gleby.
- Hej! Nastia! - Zawołała Imanuelle. - Kto dłużej będzie się kręcił? 
- Czy to wyzwanie? - Uniosłam brwi żałując, że jednak nie wzięłam swoich łyżew do jazdy figurowej. 
- Coś w tym stylu. - Puściła mi oczko i przygotowałyśmy się do naszego małego pojedynku. 
Od razu odczułam wielką różnicę w jakości tych łyżew i moich prywatnych, jednak nie przeszkodziło mi to, aby wykonać dość dobry technicznie piruet. 
Remis. Zatrzymałyśmy się dokładnie w tym samym momencie. Czas na lodowisko powoli dobiegał końca, jednak zdążyliśmy zrobić kilka wyścigów i pozbierać Zaina i Harry'ego z lodu. Uznali, że też zrobią pojedynek i.. nie wyszło to najlepiej. 
~~*~~*~~
- Przyznaj, że nie było tak źle. - Uśmiechnęłam się, wchodząc do pokoju chłopaka. 
- Jak już potrafiłem utrzymać równowagę.. było w porządku. - Wzruszył ramionami i odłożył swoją kurtkę do szafy. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem, co odrobinę mnie zaniepokoiło. Zaczęłam szukać różnych powodów, może to ja coś źle zrobiłam? 
- Wszystko ok? - Spytałam starając się zabrzmieć dość neutralnie. Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie, nie do końca rozumiejąc o co dokładnie pytam. - Przez całą drogę się nie odzywałeś, pomyślałam, że mogło się coś stać. 
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu musiałem trochę pomyśleć, nic istotnego. - Wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. Kiwnęłam głową i już chciałam wyjść, jednak chłopak mnie zatrzymał. - Zapomniałem o czymś. 
Wstał i podszedł do mnie. Widziałam, jakby przez chwilę silnie się nad czymś zastanawiał, a zaraz potem wyjął z kieszeni prawie całkowicie pozbawioną listków, gałązkę jemioły. Podniósł ją do góry i spojrzał na mnie, czekając na moją reakcję. Chciałam tego, nie potrafiłam się oszukiwać, ale jednocześnie widziałam, że będę jeszcze bardziej przez to cierpieć. Chciałam znów złączyć nasze usta, poczuć jego smak, poczuć się dla niego.. kimś więcej niż przyjaciółką, choć na chwilę. 
Zrobiłam krok w jego stronę i.. tym razem było inaczej. Całował mnie tak.. delikatnie. Cholera jasna!
Nastia, błagam, tylko nie bierz tego do siebie, to nic nie znaczy. 





Oli?
Miało być dłuższe i lepsze, ale pisałam z telefonu :< 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz