poniedziałek, 18 grudnia 2017

Od Archiego cd. Emerson

Wniosłem swoją torbę do swojego nowego pokoju i przez dłuższą chwilę stałem przy wejściu, uważnie przyglądając się całemu pomieszczeniu. Spędzę tu najbliższe kilka miesięcy i mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nie spodziewałem się żadnych luksusów, bo wiedziałem, że takowych nie będzie, byłem przygotowany na najgorsze, a warunki okazały się w porządku. Zwykle nie można spodziewać się zbyt wiele po akademikach, mieszkałem już w kilku i mogę zgodnie stwierdzić, że delikatnie mówiąc są do dupy. Ten wydawał się całkiem inny. Ładnie urządzony, schludny, zadbany i przede wszystkim czysty. Miałem już przyjemność, a raczej nieprzyjemność mieszkać w akademiku, którego warunki pozwoliły mi zostać w nim aż przez cztery dni, więcej chyba bym nie wytrzymał. Aktualna sytuacja nie wyglądała na powtórkę starego akademika w Bostonie, więc byłem naprawdę dobrej myśli. Mam tylko nadzieję, że jedzenie będzie dobre i nie będę musiał robić sobie zapasów do pokoju, chociaż i tak przetransportowałem cały plecak słodyczy, nie mówiąc o tym Emerson. Schowam je gdzieś, gdzie nie znajdzie ich zbyt szybko, bo na pewno wtedy nie wytrzymają zbyt długo.
Postawiłem bagaż obok łóżka i biorąc głęboki wdech, wyszedłem z pomieszczenia, odruchowo zamykając drzwi na klucz. Nie lubiłem dużych zmian i obawiałem się, że przyzwyczajenie do nowego miejsca zajmie mi sporo czasu, jednak nie mogłem dać po sobie tego poznać. Zwłaszcza Emerson nie mogła tego zauważyć, bo to zwykle ona z naszej dwójki bardziej się wszystkim przejmuje. Nie chcę, żeby się martwiła, bo.. w sumie nie ma czym. Na początku może być ciężko, w końcu to już grudzień, wszyscy zdążyli się już poznać i najpewniej utworzyć swoje paczki, a my jak zwykle musimy być spóźnieni. Punktualność nie należy do naszej silniejszej strony.
- Co ci się stało? - Spytałem widząc jak Emmy idzie z naburmuszoną miną, a ciszę panującą na korytarzu przerywa jedynie jej głośne tupanie.
- Głupie schody - mruknęła pod nosem i ominęła mnie, kierując się w stronę pokoju. Obejrzałem się za nią i teraz zrozumiałem, co najpewniej się wydarzyło.
- Wpadłaś w kałużę? - Zaśmiałem się, jednak zaraz przestałem, nie chcąc sprowokować jej do zemsty. Nie będziemy robić scen pierwszego dnia.. chociaż.
- Zamknij się, Andrews. - Odwróciła się, mierząc mnie morderczym wzrokiem. - Przynieś moje rzeczy, przebiorę się w tym czasie.
- Oczywiście, księżniczko! - Krzyknąłem, gdy ta zniknęła za drzwiami nowego pokoju.
Przyniesienie wszystkiego nie zajęło mi o dziwo zbyt wiele czasu, mimo że musiałem zabrać nie tylko moje rzeczy, ale też Emmy. Dziewczynie po zmianie stroju poprawił się humor, jednak wciąż była cholernie zestresowana, co objawiało się dosłownie w każdym jej ruchu.
- Wyluzuj trochę - westchnąłem, opadając swobodnie na jej łóżko.
- Idź się rozpakować - mruknęła, wkładając do szafy idealnie złożone ubrania.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- A czy w ogóle próbuje się pozbyć? - Uniosła brwi, otwierając zamek kolejnej walizki.
- Przestań się przejmować, to nic takiego.. - zacząłem, jednak szybko mi przerwała.
- Może dla ciebie.
Wywróciłem oczami i w ciszy czekałem aż skończy się rozpakowywać i na spokojnie będziemy mogli ze sobą porozmawiać. Oczywiście musiała wystawić moją cierpliwość na próbę, odkładając wszystko spokojnie i bardzo dokładnie, jednak nie miałem w planach kompletnie nic na resztę dnia, więc poczekanie nie sprawiło mi większego problemu.
- Długo jeszcze? - Jęknąłem, poprawiając poduszkę pod głową. 
- Już kończę - mruknęła pod nosem i aż podskoczyła, gdy drzwi do jej pokoju odtworzyły się z głośnym hukiem, a w nich pojawił się Harry.
- Wiedziałem, że tu jesteście! - Krzyknął. - Czemu nic nie mówiliście? - Chłopak skrzyżował ręce na piersi, próbując przybrać poważną minę, jednak.. powaga i Styles nie szły razem w parze. 
- To miała być niespodzianka - oznajmiłem, jednak nie byłem pewny czy w to uwierzy.
- Jasne, jasne. A tak ogólnie to jak nazywa się urządzenie do usuwania twarzy? 
Oboje zamilkliśmy czekając aż Harry dokończy swój żart.
- ODTWARZACZ! - Wykrzyknął wyrzucając ręce do góry. Jeżeli kogoś można nazwać mistrzem sucharów, to Harry w stu procentach zasługuje na ten tytuł. Nie ważne jak słaby jest żart, gdy mówi go Styles zawsze mnie śmieszy. - Dobra, widzimy się na kolacji!
- O której? - Spytała Emmy, zamykając już zapełnioną szafę z ubraniami. 
- Przyjdźcie o 19 - zawołał już zza drzwi. Emerson położyła puste już walizki na szafie i leniwym krokiem podeszła do łóżka, siadając obok mnie. 
- Siostrzyczko ty moja najukochańsza - zacząłem, obejmując dziewczynę ramieniem - masz się niczym nie przejmować.
- Łatwo ci powiedzieć - burknęła pod nosem, przytulając się do mnie. 
- Zrobić też bardzo łatwo. Po prostu.. wyluzuj, każdy był tu kiedyś nowy i musiał się przyzwyczaić. Fakt, przyjechaliśmy długo po rozpoczęciu roku szkolnego, ale to nie tylko my. Wiele osób pojawiło się tutaj w listopadzie, czy na początku września i dają sobie radę.
- A ty niby skąd to wiesz?
- Nie wiem, zgaduję - zaśmiałem się. 




Emmy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz