sobota, 27 stycznia 2018

Od Zaina cd. Imanuelle

Co jest dla mnie najlepsze? Cóż, faktycznie najlepiej byłoby gdyby ubrała jednak tę bluzkę, tym samym odbierając mi dostęp do jej ciała, tymczasem ja czuję, że powinienem na razie zapomnieć o niej, przynajmniej próbować, a ona i tak będzie mi się bezczelnie śnić.
- Czyli jakbym cię upił bardziej, to zdjęłabyś wszystko? - uniosłem brew z łobuzerskim uśmieszkiem. Dziewczyna zmarszczyła brwi i westchnęła głęboko.
- Nie - mruknęła - I uważaj, bo ten ręczniczek to przypadkowo może się zsunąć - zaświergotała, na co zareagowałem cichym śmiechem.
- A proszę bardzo. Sprawdzimy twoją wytrzymałość, skarbie - przesunąłem spojrzeniem po jej twarzy, na pełne usta, wzdłuż szyi, zatrzymując się na biuście z nadal zarysowanym uśmiechem.
- Popęd seksualny to niebezpieczna gra - zachichotała, wszystko zauważając. Uniosłem spojrzenie, robiąc minę, jakbym nie wiedział o co jej chodzi - Nie moja wina, że czujecie po prostu większą potrzebę. Matka natura nie była sprawiedliwa.
- Matka natura to moja przyjaciółka. Jestem chodzącym ideałem, obrazem Boga na ziemi i nadzieją gatunku ludzkiego. I już posiadam twój słaby punkt - poruszyłem brwiami, gładząc jej ramię - A ja raczej nie zdążam się upijać szybko.
- Tak? A myślałam, że już bredzisz głupoty - zachichotała - Skąd ty bierzesz te wszystkie olśniewające sekwencje na określenie swojej niezwykłości? Uczysz się ich na pamięć?
- To nie ja się uczę tekstów, to teksty się uczą mnie. Dlatego też przypadła mi rola cudownego piosenkarza - zjechałem dłonią z jej ramienia na talię, wędrując wzrokiem za swoim ruchem - I wiele innych wcieleń, równie wspaniałych - pociągnąłem za końcówki na szybko zawiązanej, jedwabnej kokardy na jej brzuchu. Odchyliła usta w zamiarze prawdopodobnie zwrócenia mi uwagi, ale położyłem opuszek palca na jej wargach i pokręciłem głową - Zero seksu. Pamiętam - jej kąciki ust delikatnie się uniosły, a ja pochyliłem się nad nią jeszcze bardziej, aby złożyć na nich pocałunek. Uniosła delikatnie głowę do góry, tym samym sprawiając, że moje usta z jej warg przesunęły się po policzku, przez linię szczęki do szyi. Delikatnie wyczułem jej tętno, jak szybko krew przepływa przez tętnicę. Podpierając się na rękach, zjeżdżałem coraz niżej, ani razu nie dotykając ją niczym innym prócz własnych ust.
Nie chcę aby do tego doszło za szybko. Jednak moje pragnienia wcale mi w tym nie pomagały. Może i jestem uparty, ale cholera... trzymanie siebie nie należy do prostych rzeczy przy takiej dziewczynie.
Jej ciało było niczym rozgrzane żelazo, gdy ponownie uniosła się do góry, delikatnie muskając moją skórę. Jej dotyk mnie palił. Gdyby tylko od zewnątrz... ale on to robił również w środku.
Przejechałem dłonią po wewnętrznej stronie jej uda, odczuwając niemałą satysfakcję, gdy jej ciało delikatnie, jednak wyczuwalnie się spięło. Każda jej reakcja na mój dotyk była niesamowita, z drugiej strony powodowała, że za każdym razem musiałem ganić siebie w myślach... właśnie za swoje myśli. Celebrowałem każdą część jej ciała jakby była leżącą na jedwabiach boginią. Dla mnie tak właśnie obecnie wyglądała. Dumna, władcza, potężna bogini piękności, przy której Afrodyta mogłaby się schować. Delikatna i aksamitna skóra pozwalała mi na przesuwanie po jej ciele swoich ust i palców jak po gładkiej powierzchni. Wiedziałem, że skazuję siebie na mękę utrzymywania swoich pragnień i to będzie miało swój wpływ na późniejszy rozwój zdarzeń.
~*~
Obudziłem się wcześniej, co jest dla mnie wręcz niemożliwe. W moim przypadku to niemal awykonalne. Obróciłem głowę i wciągnąłem powietrze, które zmieszało się wraz z zapachem leżącej obok dziewczyny. Spała na brzuchu z opartymi ramionami, głowę kładąc delikatnie na rękach. Wsparłem się na łóżku, delikatnie podnosząc i patrząc na jej odwróconą twarz. Uśmiechała się delikatnie jakby przyjemny sen nadal nie opuszczał jej głowy. Była tylko w połowie przykryta, a ramiona i plecy przysłoniły jasne włosy. Zgarnąłem kilka kosmyków na bok, tym samym odsłaniając kawałek jej szyi i karku, po czym delikatnie i dyskretnie, aby nie wyrywać jej z transu snu, złożyłem pocałunek na jej plecach i ramieniu. Zauważyłem, że jej uśmiech niewidocznie się poszerza, choć nadal spała.
Wstałem, podchodząc do szafy i tym razem dobrałem ubrania, co ostatnio rzadko mi się zdarza, biorąc po prostu randomowe rzeczy. Przeciągnąłem się, wychodząc z sypialni i zamykając za sobą drzwi. Udałem się w celu rutynowego porannego zajęcia do toalety, spędzając jak co dzień połowę czasu w pomieszczeniu przy lustrze. Oni się mnie pytają jak można tyle czasu spędzić nad samymi włosami. Musieliby mieć takie same by się dowiedzieć i zrozumieć jakie to ciężkie do ułożenia, będąc jeszcze w mojej sytuacji, kiedy praktycznie przez cały dzień powinienem wyglądać dobrze, niemal idealnie. Co oczywiście nie zmienia faktu, że zawsze tak wyglądam. Cud natury.
Zszedłem na dół. Wypadałoby wpaść do miasteczka, po chociażby podstawowe produkty. Na tyle długo mnie tutaj nie było, że przestałem się przejmować, że czegokolwiek może zabraknąć. Gdybym był sam, pewnie zrobiłbym sobie coś na szybko, ale mając takiego anioła, głupio byłoby robić coś na odwal. Ale pierwsze co... kawa. Jedyny możliwy, istniejący napój, pozwalający na przeżycie dnia, tym bardziej poranka. Zawitałem do kuchni, rozglądając się po poszczególnych szafkach, po jakimś czasie, cicho nucąc pod nosem jakiś utwór, który musiałem niedawno usłyszeć.
Rozsiadłem się wygodnie z filiżanką kawy w ręce, opierając nogi na sąsiednim krześle, przewijając w telefonie wszelkie strony i odpisując Harry'emu szybką odpowiedź na pytanie, czy spodobał się prezent. Konspirator jeden. Założyłem na siebie kurtkę i wybrałem się na ponowny podbój miasteczka. Uwielbiałem to miejsce, bo pomimo, że miało wielu gości w swojej południowej części, to mieszkańcy nie zmieniali się. Ten sam uśmiechnięty sprzedawca, który zaczął swoją gadkę po austriacku z impetem używając niezrozumiałych słów, jeśli cokolwiek było tutaj zrozumiałe, potem śmiał się, że nadal nie zamierzam przyswoić chociażby niemieckiego na tyle żeby się dogadać, ja oczywiście odmrukiwałem, że po angielsku też porozmawiamy, wtedy on zaczynał wspominać jak to odwiedziłem go tutaj po raz pierwszy z Lewisem, czyli moim jedynym tłumaczem, z kolei ja automatycznie przechodziłem dalej z pytaniem czy on jest sprzedawcą, czy może brakuje mu kogoś do pogadania. Przemiły człowiek.
Wyrabiając się w niecałą godzinę, wróciłem do domu. Przez cały czas padał śnieg, przez co musiałem się porządnie otrzepać na dworze. Jakże przyjemnie było wrócić do ciepełka. Zaskoczyło mnie, że Imany nadal nie wstała, aczkolwiek wcale nie zamierzałem jej budzić. Przygotowałem śniadanie, sam przegryzając coś w między czasie. Przeczekując jeszcze z jakieś piętnaście minut, w końcu stwierdziłem, że pójdę na górę i delikatnie ją obudzę. Bo każda kobieta chciałaby być budzona wyjątkowo.
Kucnąłem przy skraju łóżka, krzyżując na nim ręce, po czym opierając na nim podbródek. Chwilę popatrzyłem na jej spokojną twarz, na której stosunkowo chłodnym policzku oparłem ciepłą dłoń. Musnąłem jej skórę palcem, gdy powoli otworzyła oczy. Mój uśmiech natychmiast się pojawił.
- Chyba delikatnie zaspałaś - powiedziałem pół szeptem. Imany uśmiechnęła się szerzej, z powrotem zamykając oczy.
- Chyba troszkę tak - przeciągnęła się.
- Dlatego zrobiłem ci śniadanie, ale z racji tego, że mam tendencję do gubienia rzeczy po drodze, nie będę wnosił całej tacy na górę - zrobiła swoją smutną minkę, którą natychmiast powtórzyłem.
- Szkoda... bo mi się tak nie chce ruszyć... - spuściła spojrzenie.
- Chyba mogę na to zaradzić - wstałem, biorąc ją, cicho roześmianą na ręce, szybko składając
pocałunek i wyprostowałem się. Splotła palce na moim karku i zrównała ze mną swoje spojrzenie - Skoro śniadanie nie przyjdzie do pani to pani musi przyjść do śniadania.
- A łazienka? - zapytała.
- Poczeka. Nie ucieknie. A śniadanie wręcz przeciwnie - uśmiechnąłem się, schodząc na dół i będąc już w kuchni, postawiłem na ziemi i pocałowałem.
- Nie całuję się z chłopakami więcej niż dwa razy dziennie - pokręciła głową, uśmiechając się zadziornie. Skrzywiłem się.
- Dziwna zasada. Nie podoba mi się.
- Czy tobie się jakakolwiek zasada podoba? - uniosła brew do góry.
- Jeśli mnie nie ogranicza, owszem. Ale wolę przywileje.
- Czyli jak każdy.
- No to dla mnie zrobisz malutki wyjątek. Bo ja nie zamierzam sobie odpuszczać tejże przyjemności - przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Jej biodra delikatnie uderzyły o mnie, gdy ponownie się nad nią pochyliłem i ująłem ciepłe, zaróżowione usta między swoje. Tym razem jednak pocałunek był dłuższy, a gdy dziewczyna się dołączyła, jeszcze bardziej namiętny niż poprzedni. Gdy odsunęła się, zapewne stwierdzając, że koniec tego dobrego, skrzywiłem się. Zaraz jednak na mojej twarzy pojawił się delikatny, zadowolony uśmiech - Skradnę ci dzisiaj jeszcze jednego - wymruczałem, poprawiając jej opadający od samego początku kosmyk włosów - I następnego, kolejnego także...
- Nie pozwolę się okradać. Nie oddam - uśmiechnęła się szeroko.
- Obiecuję - szepnąłem jej nad uchem - A wiesz, że ja obietnic dotrzymuję - tak naprawdę mógłbym ją całować non stop, ale odczuwając poważną granicę, odsunąłem się. Nie będę ukrywać, że mnie ona pociągała. Nie będę też ukrywał, że z chęcią bym zobaczył jaka jest piękna w całej okazałości, ale po raz pierwszy w życiu dokładnie to w sobie stłamsiłem. Po raz pierwszy w życiu cokolwiek w sobie stłamsiłem. To dla mnie było nie tyle co nowe, ale dziwne - Usiądź.
- A przyniesiesz mi coś do okrycia siebie? - spojrzała znad ramienia na mnie.
- Dlaczego? Jak dla mnie wyglądasz piękne w samej bieliźnie - zmierzyła mnie spojrzeniem. Zaśmiałem się pod nosem i odpychając od szafek, pokiwałem głową, kierując się na górę.

Imanuelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz