niedziela, 28 stycznia 2018

Od Julesa cd. Milesa

- Czy włosy naprawdę są najważniejszą rzeczą w twoim życiu? - Zmarszczyłem brwi i w ramach przeprosin postarałem się z powrotem ułożyć jego fryzurę.
- Nie, ale na pewno znajdują się w czołówce najważniejszych rzeczy w moim życiu - burknął, czekając aż doprowadzę jego włosy do ładu, co jednak nie było takie proste. - Ugh, zostaw to! Sam poprawię.
Miles pobiegł do łazienki i spędził jakiś kwadrans stojąc przed lusterkiem i poprawiając co chwila swoją fryzurę. Momentami nie rozumiem tego chłopaka, przy mnie nie musi mieć idealnie ułożonych włosów, chyba że obawia się niespodziewanych odwiedzin Josha, to by wszystko wyjaśniało.
- Miles - westchnąłem - zaraz będziesz się kładł, więc naprawdę nie musisz tego robić.
- Chcę dobrze dla ciebie wyglądać, czy to źle? - Wyszedł z łazienki z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Miles, Miles, Miles. Chłopak tyle w życiu wycierpiał, a wciąż potrafi się szczerze uśmiechać, zazdroszczę mu tego. W porównaniu do niego, jestem cholernie słaby i nie ukrywam tego. On ciągle się zastanawia, dlaczego chciałem się z nim przyjaźnić, wydawało mu się to największą zagadką, a.. odpowiedź była prosta. Był inny, traktował mnie normalnie, jak zwykłego kolegę. Cała reszta albo się mnie bała, albo miała do mnie dziwnego rodzaju respekt. Miles był wyjątkowy i naprawdę cieszę się, że mogę mieć takiego przyjaciela, chociaż bardzo często czuję, że na niego nie zasługuję.
- Słuchaj mnie teraz - powiedział, naciągając moje kapcie na nogi. - Jezus Maria! Jakie kajaki! Utopie się w nich zaraz i zobaczysz, że całą winę zrzucę na ciebie. - Pogroził mi pięścią i otworzył drzwi. - Lecę wziąć prysznic, co pewnie trochę mi zajmie, więc jak wrócę, ty też masz już gotowy leżeć w łóżeczku. 
Posłał mi jeszcze raz szeroki uśmiech i wybiegł spokoju. Nasze rozmowy często brzmią dość.. dwuznacznie, więc nie raz już ktoś dziwnie się na nas patrzył, co jak wiadomo oboje mieliśmy w głębokim poważaniu. 
Westchnąłem i leniwie podniosłem się z łóżka, wyjmując z szafy coś do ubrania. O dziwo było już późno, a ja nie odczuwałem większego zmęczenia niż zwykle, ale na niekorzyść działał fakt, że jutro poniedziałek i trzeba wstać na zajęcia... chociaż... jeżeli Miles siłą nie wyciągnie mnie rano z łóżka, bardzo chętnie zostanę w swoim pokoju i spędzę w nim calutki dzień, oczywiście z małą przerwą na obiad i kolację. Odrzuciłem szybko moje plany, bo znając Milesa to dokładnie zadba o to, żebym nie zaspał na lekcje i co najważniejsze na śniadanie. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic, mając nadzieję, że zdążę przed powrotem mojej ukochanej, słodkiej kluseczki. Jak to dobrze, że nie potrafi czytać mi w myślach, bo za tą kluseczkę najpewniej zginąłbym marnie.
Gdy wyszedłem z łazienki, jeszcze go nie było, jednak ledwo zdążyłem podejść do łóżka, a drzwi otworzyły się z wielkim impetem.
- Miałeś być w łóżeczku, a nie obok łóżeczka! - Zawołał, zrzucając moje kapcie i zamykając od razu drzwi na klucz.
- Widzisz.. nie zdążyłem - odpowiedziałem smutno.
- Proszę mi tu nie wyjeżdżać z miną zbitego szczeniaczka i... - Zatrzymał się na środku pomieszczenia, opierając ręce na biodrach - ...po co ci ta koszulka?
- A tobie?
- O nie, nie, mój drogi. Ja się ubrałem, żeby nie paradować jak zawsze w samych bokserkach, bo ludzie już zaczęli to zauważać.
- Miles... - zacząłem, jednak szybko mi przerwał.
- Umowa to umowa, szkoda, że nie była na paluszek, wtedy nie dał byś rady się wymigać. Zresztą, teraz też nie dasz. - Uniósł dumnie głowę, czekając na moją reakcję. Uśmiechnąłem się widząc jak bardzo się zdeterminował i nie miał zamiaru mi odpuścić. Westchnąłem i jednym ruchem ściągnąłem z siebie koszulkę.
- Lepiej? - Spojrzałem na chłopaka, unosząc jednocześnie brwi.
- Lepiej - odpowiedział dumny i z rozbiegu rzucił się na łóżko. Położyłem się zaraz obok niego i nie musiałem długo czekać, by ta kluseczka wyłożyła się wygodnie na moich plecach.



Miles?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz