wtorek, 16 stycznia 2018

Od Juliet cd. Andy

Po odejściu od Andy'ego włóczyłam się bez sensu wokół Akademii. Nie wiedziałam za bardzo co ze sobą zrobić. Nie chciałam wracać do pokoju, bo bałam się, że mogę go spotkać. W sumie….. Muszę przyzwyczaić się do świadomości, że tu jest i śpi za ścianą. Wypuściwszy powietrze z płuc od razu poczułam się lepiej. Szybkim krokiem ruszyłam do budynku. Starałam się być cicho, bo….. no cóż według regulaminu powinnam być już dawno w łóżko. Nie chciałam już pierwszego dnia iść na dywanik i czekać na przyjazd ojca, żeby posłuchał wypowiedzi dyrektorki, że jestem nie odpowiedzialna i blaa,blaa, blaa. On to wszystko wiedział, więc po co tracić czas?
Wdrapałam się po schodach, omijając najmniejsze przeszkody, które mogły dać znać, że tu jestem. Już w drodze wyciągnęłam klucze i trzymałam za ten odpowiedni. Włożyłam go do zamka i przekręciłam, a kiedy zobaczyłam światło od latarki, szybko weszłam do środka. Czując znajomy zapach poczułam się dużo lżej i nie tracąc czasu wzięłam czyste ubrania i rozbierając się w drodze wkroczyłam do łazienki. Włosy spięłam w wysokiego koka, co i tak wiele nie dało, ponieważ większość kosmyków opadła na ramiona. Odkręciłam zawór z ciepłą wodą i pozwoliłam, aby swobodnie spływała po moim ciele, które dalej drżało od zimna panującego na zewnątrz. Namydliłam każdy centymetr skóry, moim ulubionym żelem i po spłukaniu go, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam na kafelkach. 
Spojrzałam w lustro. Moje odbicie nie wyglądało zbyt ciekawie. Z resztą chyba już się przyzwyczaiłam, że nie wyglądam tak jak kiedyś. Inne włosy, dużo jaśniejsza cera i zdecydowanie przygaszone oczy. Ostatni raz spojrzałam przed siebie i odeszłam do półki, na której leżała moja piżama. O ile tak mogę ją nazwać. Składała się z bielizny i o wile za dużej koszulki. Należącej do…. Andy'ego. Powinnam ją oddać? Przecież i tak nie pamięta, że kiedykolwiek takową miał. A martwić się nie muszę, że ją zobaczy. Więc odpowiedź jest jedna. Jest moja i tyle.
Z ulgą położyłam się pod ciepłą kołdrą, obawiałam się, że będę miała problem z zaśnięciem, ale na szczęście zasnęłam szybko.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


 Przekręciłam się na drugo bok, przeklinając pod nosem rażące światło. A mogłam zasłonić żaluzję, ale naprawdę byłam już zmęczona i nie przeszło mi przez myśl ta czynność. O Andy'm pomyślałaś. Jęknęłam. Przestań zawracać sobie nim głowę. On nie wróci. Przynajmniej nie mów Andy.
Wyjęłam telefon spod poduszki i kiedy zobaczyłam, że dochodzi pierwsza szybko zerwałam się na nogi. Jak mogłam nie usłyszeć budzika? Przy dobrych wiatrach zdążę się przyzwoicie ogarnąć i zjeść przynajmniej obiad. A jak nie pojadę do miasta. Jednak należy być dobrej myśli i wyobrażać sobie najgorszego. Najpierw załatwiłam wszystkie poranne czynności, które należy wykonać w łazience, a później zaczęłam szukać w miarę fajnych ciuchów. Co nie było łatwe, biorąc pod uwagę fakty, że prawie wcale się nie rozpakowałam. Co chwilę patrzyłam na zegarek, mając coraz mniej czasu. Dobra niech stracę. Wyjęłam pierwszą lepszą rzecz, która okazała się sukienką, ale naprawdę już nie chciałam szukać czegoś nowego.  Zapięłam zamek na plecach, po czym założyłam botki i zatrzaskując drzwi ruszyłam do stołówki.
Na całe szczęście większość ławek była pusta. Pewnie wszyscy stali punktualnie, więc darowali sobie obiad i udali się nie miasto czy do koni. Ja tymczasem musiałam zjeść chodź odrobinę, czując jak zaczyna mi burczeć w brzuchu. Wzięłam tacę i patrząc na jedzenie przede mną zaczęłam żałować, że jednak nie obudziłam się wcześniej. Po mimo to nałożyłam sobie odrobinę ryżu i coś co względnie przypominało sos, ale nie jestem pewna czy to na pewno to. Usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku, zaczynając jeść. Co i tak nie trwało zbyt długo, bo mój telefon pochłoną mnie całkowicie. Nie zauważyłam nawet szatyna, który stanął przede mną. Dopiero jego głos spowodował, że zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama.
- Mogę?- spytał, wskazując krzesło naprzeciwko.
- Jeśli musisz- wzruszyłam ramionami.
Naprawdę było mi obojętnie czy usiądzie czy pójdzie. Jego obecność nie działała tak jak wcześniej. Może przyzwyczaiłam się do nowej rzeczywistości? Sama nie wiem w każdym razie usiadł i ani przez sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku. Jakby chciał zapytać o coś, ale nie umiał zebrać odwagi. Zaczynałam powoli się zbierać, bo ile można czekać, aż wydusi coś z siebie. Zresztą znalazłbym sobie coś do roboty.
- Pojedziesz ze mną do miasta, na kawę?-  powiedział nagle.
Stanęłam w miejscu, jakby myśląc, że się przesłyszałam Czy on….
- Słucham?- zmarszczyłam brwi, licząc, że naprawdę powiedział zupełnie co innego.
- Proszę, może to…. w jakiś sposób pomoże mim coś sobie przypomnieć.
Również stanął obok mnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- To nie ja powinnam Ci pomagać, masz od tego swoich przyjaciół, menażera i ….. dziewczynę. - chłopak wypuścił powietrze.
- Ale chcę żebyś to była Ty.
Nie ma mowy, że się zgodzę. Chodź muszę przyznać, że zrobiło mi się miło, kiedy to powiedział. Ale nie! Miałam zapomnieć o tym wszystkim i o nim.
- Zgoda, ale…  - podniosłam wskazujący palec-  tylko dlatego, że chcę być miła.
Andy jakby odżył. Odłożyliśmy tacę na swoje miejsce i wyszyliśmy głównymi drzwiami, kierując na parking dla uczniów. Na szczęście na zewnątrz nie było zimno jak wczoraj, więc nie musiałam się martwić brakiem kurki. Z resztą będziemy w pomieszczeniu, pełnym ludzi. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam. Jeżeli ktoś nas zobaczy… pojawią się plotki, nie wiem czy jestem na to gotowa. Cholera! Czemu to wszystko jest takie trudne.
- Mój samochód jest tam - kiwną w stronę czarnego volvo, od razu przewróciłam oczami.
- Wiem czym jeździsz. Jesteś do niego zbyt przyzwyczajony, żeby go zmienić.
Od razu pożałowałam sowich słów, niemal natychmiast na moje policzki stały się czerwone. Na kogoś kto, nie chcę pokazać mu ile dla mnie znaczy/ł  idziemy mi kiepsko. I nie mówię samym sposobie w jaki to wypowiedziałam. To nic nowego, a dla niego wręcz odwrotnie. Andy na szczęście nic nie odpowiedział tylko otworzył samochód, do którego od razu wsiedliśmy.
Nie wiedziałam co miałam zrobić ze swoimi rękoma. W tym aucie czułam się zbyt swobodnie i już po kilku minutach otworzyłam schowek i wyjęłam płytę jego zespołu i włączyłam na Ine The End.
- Jak dużo o mnie wiesz?- spytał z uśmiechem, patrząc jak przeglądam resztę płyt.
Jeżeli nic się nie zmieniło, przez te miesiące to…… w oparciu masz standardowo wodę, pod radiem w małym schowku zapasowa paczka papierosów i zapalniczka. A z tyłu……  - odwróciłam się, aby się upewnić czy naprawdę tam leży- coś słodkiego.
W całym samochodzie rozniosło się echo jego śmiechu, jak dobrze było je znowu słyszeć. Bo było spowodowane przeze mnie.
- Ile byliśmy razem?- spytał nagle.
- Rok i kilka miesięcy.
- Znacz mnie lepie niż "moja wieloletnia przyjaciółka i dziewczyna"- spojrzał na mnie wymownie na co wzruszyłam ramionami.
- Zwracam uwagę na szczegóły.
- Nie kwestionuję tego, tylko…..  Nie lubię tego, że nie wiem, że Cię nie znam i nie mogę powiedzieć nic o Tobie. Nie pamiętam żadnych wspólnych chwil- atmosfera zaczynała robić się coraz bardziej napięta. Chociaż może to tylko moje zdanie.
- Wspólne chwile? Powiedziałeś komuś, że wychodzimy?- podniosłam brew, patrząc na reakcje chłopaka.
- A powinienem? - zaparkował samochód i odwrócił się w moją stronę.
- Ostatnim razem było to samo…..  Nie pamię…….przepraszam. Zapominam się- zrobiło mi się głupio, dopiero o tym rozmawialiśmy.
- Nic się nie stało- uśmiechnął się lekko.- Chętnie posłucham.
- Ostatnio jak zaprosiłeś mnie na pizze też nikogo nie uprzedziłeś. I zanim znowu zapytasz, tak powinniśmy to robić. Więc… po powrocie musieliśmy zakradać się do pokoi. Zapodziałam gdzieś swój klucz i ktoś by nas w sumie mnie złapał. Ale wciągnąłeś  mnie do siebie i spaliśmy razem- zaśmiałam się, przypominając sobie tamtą sytuacje.
Kto by pomyślał, że z takiego czegoś wyniknie to wszystko.
Dziwnie było opowiadać Andy'emu o naszych spotkaniach i o związku. Czułam jakbym siedziała przed zupełnie obcą osobą, ale dziwnie to przyznać podobało mi się to. To tak jakby los dał nam drugą szansę, abyśmy poznali się od nowa. Kurczę, naprawdę mi się to podoba.
Siedzieliśmy przy kawie, ignorując ludzi obok nas. Co z mojej strony było naprawdę trudne, bo słyszałam nasze imiona, co oznacza, że nas rozpoznali. Czy być może już przeczytam jakiś interesujący artykuł o nas. Typu "Wielki powrót" czy "Zagranie ze strony menażerów"
I o dziwo Andy, który tak ceni sobie prywatność, wydała się nie wzruszony tym wszystkim. Nawet nie reagował na lampy od aparatów. Był całkowicie pochłonięty tym co mu mówiłam. A dalej byliśmy na temacie naszego byłego już związku.
- Chcesz mi powiedzieć, że Miranda wmówiła Ci, że Far Away było dla nie?- kolejny raz zadałam to pytanie, nie wierząc, że byłaby do tego zdolna.
- Tak. Nie miałem jak tego podważyć, więc…. sama rozumiesz. Dopiero Niall powiedział mi prawdę - wzruszył ramionami, upijając łyk kawy, która z pewnością była już zimna.
- Jestem ciekawa w czym jeszcze Cię okłamała
- Też chcę to wiedzieć - uśmiechnął się, patrząc mi w oczy.
- Powinniśmy się zbierać- mruknęłam odwracając wzrok na okna, za którymi panowała już ciemność. Ile tu siedzimy?
- Masz rację- pokiwał głową i wstał od stołu.
Otworzył drzwi i poczekał, aż wyjdę pierwsza i dopiero wyszliśmy z kawiarni. Stanęłam przy samochodzie czekając, aż go otworzy czego nie robił. Chciałam się odwrócić kiedy poczułam jego smukłe ręce na plecach. Chodź bardzo się starałam, moje ciało zareagowało natychmiast.  Przeszedł przez nie dreszcz. Nie wiedziałam, że tak tęskniłam za jego dotykiem.
- Widziałem go już.- przejechał  palcem po prawej stronie pleców. Piórko.
-  Wiele osób ma podobne - starałam się szukać jakiegoś wytłumaczenia.
- Śniła mi się dziewczyna, leżała tuż obok mnie. Miała taki sam, w tym samym miejscu. Myślałem, że to zwykły sen, a to było wspomnienie- odwróciłam się do niego.
- To nie….- przerwał mi.
- Nie wiem skąd, ale mogę wskazać, gdzie masz inne…. Na żebrach masz różę z napisem, a przy piersi… pistolet "happiness is a warm gun"
Przełknęłam ślinę nie wiedząc co mam powiedzieć. Mam się śmiać, płakać? Uśmiechnęłam się słabo, pokiwałam głową, bo nic innego mi nie pozostaje. Usiadłam do samochodu, mając wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie wiem czemu, oswoiłam się z myślą, że mnie nie pamięta. A teraz  okazuje się wszystkiego nie zapomniał.
 ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Droga powrotna minęła nam w ciszy. On na siłę nie zagadywał mnie, przez co byłam mu naprawdę wdzięczna. Cieszę się, że za chwile wejdę do swojego pokoju i rzucę się na łóżko, mając chodź przez chwilę wszystko gdzieś. Andy zaparkował, a ja wyskoczyłam najszybciej jak mogłam. Podziękowałam i pożegnałam się, po czym odeszłam zanim zdążył powiedzieć cokolwiek. Wparowałam do pokoju, nie wiedząc co mam zrobić. Czułam się jak w jakimś amoku.
- Ogarnij się!- krzyknęłam, zaciskając ręce w pięści. Wzięłam kilka głębszych wdechów, przebierając się w coś wygodnego i siadając na łózko.
Nie wiem ile minęło czasu, ale na zewnątrz rozpoczęła się wichura i po mimo moich modłów zaczęło błyskać i grzmieć.
Czy wszystko działa przeciwko mnie? Przecież nie zasnę. Miałam już dość tego dnia, chciałam po prostu się położyć i odpocząć. Ale nie, bo przecież sen nie jest mi potrzebny. Chyba, że…. Nie, nie mogę, ale nie mam wyjścia. Jeśli mam zmrużyć oczy, musze…
Stanęłam przed drzwiami szatyna i zanim zapukałam musiałam kilka wziąć głęboki wdech. Wszystko działo się tak szybko. Najpierw szczekanie Ares'a, potem głos Andy'ego i przekręcanie klucza  w drzwiach. 




Andy? Nie wierzę, że siedziałam do 3 i to pisałam XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz