Po odejściu od
Andy'ego włóczyłam się bez sensu wokół Akademii. Nie wiedziałam za bardzo co ze
sobą zrobić. Nie chciałam wracać do pokoju, bo bałam się, że mogę go spotkać. W
sumie….. Muszę przyzwyczaić się do świadomości, że tu jest i śpi za ścianą. Wypuściwszy
powietrze z płuc od razu poczułam się lepiej. Szybkim krokiem ruszyłam do
budynku. Starałam się być cicho, bo….. no cóż według regulaminu powinnam być
już dawno w łóżko. Nie chciałam już pierwszego dnia iść na dywanik i czekać na
przyjazd ojca, żeby posłuchał wypowiedzi dyrektorki, że jestem nie
odpowiedzialna i blaa,blaa, blaa. On to wszystko wiedział, więc po co tracić
czas?
Wdrapałam się po
schodach, omijając najmniejsze przeszkody, które mogły dać znać, że tu jestem.
Już w drodze wyciągnęłam klucze i trzymałam za ten odpowiedni. Włożyłam go do
zamka i przekręciłam, a kiedy zobaczyłam światło od latarki, szybko weszłam do
środka. Czując znajomy zapach poczułam się dużo lżej i nie tracąc czasu wzięłam
czyste ubrania i rozbierając się w drodze wkroczyłam do łazienki. Włosy spięłam
w wysokiego koka, co i tak wiele nie dało, ponieważ większość kosmyków opadła
na ramiona. Odkręciłam zawór z ciepłą wodą i pozwoliłam, aby swobodnie spływała
po moim ciele, które dalej drżało od zimna panującego na zewnątrz. Namydliłam
każdy centymetr skóry, moim ulubionym żelem i po spłukaniu go, owinęłam się
ręcznikiem i stanęłam na kafelkach.
Spojrzałam w lustro.
Moje odbicie nie wyglądało zbyt ciekawie. Z resztą chyba już się
przyzwyczaiłam, że nie wyglądam tak jak kiedyś. Inne włosy, dużo jaśniejsza
cera i zdecydowanie przygaszone oczy. Ostatni raz spojrzałam przed siebie i
odeszłam do półki, na której leżała moja piżama. O ile tak mogę ją nazwać.
Składała się z bielizny i o wile za dużej koszulki. Należącej do…. Andy'ego.
Powinnam ją oddać? Przecież i tak nie pamięta, że kiedykolwiek takową miał. A
martwić się nie muszę, że ją zobaczy. Więc odpowiedź jest jedna. Jest moja i
tyle.
Z ulgą położyłam się
pod ciepłą kołdrą, obawiałam się, że będę miała problem z zaśnięciem, ale na
szczęście zasnęłam szybko.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Przekręciłam się na drugo bok, przeklinając
pod nosem rażące światło. A mogłam zasłonić żaluzję, ale naprawdę byłam już
zmęczona i nie przeszło mi przez myśl ta czynność. O Andy'm pomyślałaś.
Jęknęłam. Przestań zawracać sobie nim głowę. On nie wróci. Przynajmniej nie mów
Andy.
Wyjęłam telefon spod
poduszki i kiedy zobaczyłam, że dochodzi pierwsza szybko zerwałam się na nogi.
Jak mogłam nie usłyszeć budzika? Przy dobrych wiatrach zdążę się przyzwoicie
ogarnąć i zjeść przynajmniej obiad. A jak nie pojadę do miasta. Jednak należy
być dobrej myśli i wyobrażać sobie najgorszego. Najpierw załatwiłam wszystkie
poranne czynności, które należy wykonać w łazience, a później zaczęłam szukać w
miarę fajnych ciuchów. Co nie było łatwe, biorąc pod uwagę fakty, że prawie
wcale się nie rozpakowałam. Co chwilę patrzyłam na zegarek, mając coraz mniej
czasu. Dobra niech stracę. Wyjęłam pierwszą lepszą rzecz, która okazała się
sukienką, ale naprawdę już nie chciałam szukać czegoś nowego. Zapięłam zamek na plecach, po czym założyłam
botki i zatrzaskując drzwi ruszyłam do stołówki.
Na całe szczęście
większość ławek była pusta. Pewnie wszyscy stali punktualnie, więc darowali
sobie obiad i udali się nie miasto czy do koni. Ja tymczasem musiałam zjeść
chodź odrobinę, czując jak zaczyna mi burczeć w brzuchu. Wzięłam tacę i patrząc
na jedzenie przede mną zaczęłam żałować, że jednak nie obudziłam się wcześniej.
Po mimo to nałożyłam sobie odrobinę ryżu i coś co względnie przypominało sos,
ale nie jestem pewna czy to na pewno to. Usiadłam przy pierwszym lepszym
stoliku, zaczynając jeść. Co i tak nie trwało zbyt długo, bo mój telefon
pochłoną mnie całkowicie. Nie zauważyłam nawet szatyna, który stanął przede
mną. Dopiero jego głos spowodował, że zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama.
- Mogę?- spytał, wskazując
krzesło naprzeciwko.
- Jeśli musisz- wzruszyłam
ramionami.
Naprawdę było mi
obojętnie czy usiądzie czy pójdzie. Jego obecność nie działała tak jak
wcześniej. Może przyzwyczaiłam się do nowej rzeczywistości? Sama nie wiem w
każdym razie usiadł i ani przez sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku. Jakby
chciał zapytać o coś, ale nie umiał zebrać odwagi. Zaczynałam powoli się
zbierać, bo ile można czekać, aż wydusi coś z siebie. Zresztą znalazłbym sobie
coś do roboty.
- Pojedziesz ze mną do miasta,
na kawę?- powiedział nagle.
Stanęłam w miejscu,
jakby myśląc, że się przesłyszałam Czy on….
- Słucham?- zmarszczyłam brwi,
licząc, że naprawdę powiedział zupełnie co innego.
- Proszę, może to…. w jakiś
sposób pomoże mim coś sobie przypomnieć.
Również stanął obok
mnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- To nie ja powinnam Ci
pomagać, masz od tego swoich przyjaciół, menażera i ….. dziewczynę. -
chłopak wypuścił powietrze.
- Ale chcę żebyś to była Ty.
Nie ma mowy, że się
zgodzę. Chodź muszę przyznać, że zrobiło mi się miło, kiedy to powiedział. Ale
nie! Miałam zapomnieć o tym wszystkim i o nim.
- Zgoda, ale… - podniosłam wskazujący palec- tylko dlatego, że chcę być miła.
Andy jakby odżył.
Odłożyliśmy tacę na swoje miejsce i wyszyliśmy głównymi drzwiami, kierując na
parking dla uczniów. Na szczęście na zewnątrz nie było zimno jak wczoraj, więc
nie musiałam się martwić brakiem kurki. Z resztą będziemy w pomieszczeniu, pełnym
ludzi. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam. Jeżeli ktoś nas zobaczy…
pojawią się plotki, nie wiem czy jestem na to gotowa. Cholera! Czemu to
wszystko jest takie trudne.
- Mój samochód jest tam - kiwną
w stronę czarnego volvo, od razu przewróciłam oczami.
- Wiem czym jeździsz. Jesteś do
niego zbyt przyzwyczajony, żeby go zmienić.
Od razu pożałowałam
sowich słów, niemal natychmiast na moje policzki stały się czerwone. Na kogoś
kto, nie chcę pokazać mu ile dla mnie znaczy/ł
idziemy mi kiepsko. I nie mówię samym sposobie w jaki to wypowiedziałam.
To nic nowego, a dla niego wręcz odwrotnie. Andy na szczęście nic nie
odpowiedział tylko otworzył samochód, do którego od razu wsiedliśmy.
Nie wiedziałam co
miałam zrobić ze swoimi rękoma. W tym aucie czułam się zbyt swobodnie i już po
kilku minutach otworzyłam schowek i wyjęłam płytę jego zespołu i włączyłam na
Ine The End.
- Jak dużo o mnie wiesz?-
spytał z uśmiechem, patrząc jak przeglądam resztę płyt.
- Jeżeli nic się nie zmieniło,
przez te miesiące to…… w oparciu masz standardowo wodę, pod radiem w małym
schowku zapasowa paczka papierosów i zapalniczka. A z tyłu…… - odwróciłam się, aby się upewnić czy
naprawdę tam leży- coś słodkiego.
W całym samochodzie
rozniosło się echo jego śmiechu, jak dobrze było je znowu słyszeć. Bo było
spowodowane przeze mnie.
- Ile byliśmy razem?- spytał
nagle.
- Rok i kilka miesięcy.
- Znacz mnie lepie niż
"moja wieloletnia przyjaciółka i dziewczyna"- spojrzał na mnie
wymownie na co wzruszyłam ramionami.
- Zwracam uwagę na szczegóły.
- Nie kwestionuję tego,
tylko….. Nie lubię tego, że nie
wiem, że Cię nie znam i nie mogę powiedzieć nic o Tobie. Nie pamiętam
żadnych wspólnych chwil- atmosfera zaczynała robić się coraz bardziej
napięta. Chociaż może to tylko moje zdanie.
- Wspólne chwile? Powiedziałeś
komuś, że wychodzimy?- podniosłam brew, patrząc na reakcje chłopaka.
- A powinienem? - zaparkował
samochód i odwrócił się w moją stronę.
- Ostatnim razem było to
samo….. Nie pamię…….przepraszam.
Zapominam się- zrobiło mi się głupio, dopiero o tym rozmawialiśmy.
- Nic się nie stało- uśmiechnął
się lekko.- Chętnie posłucham.
- Ostatnio jak zaprosiłeś mnie
na pizze też nikogo nie uprzedziłeś. I zanim znowu zapytasz, tak
powinniśmy to robić. Więc… po powrocie musieliśmy zakradać się do pokoi.
Zapodziałam gdzieś swój klucz i ktoś by nas w sumie mnie złapał. Ale
wciągnąłeś mnie do siebie i
spaliśmy razem- zaśmiałam się, przypominając sobie tamtą sytuacje.
Kto by pomyślał, że
z takiego czegoś wyniknie to wszystko.
Dziwnie było
opowiadać Andy'emu o naszych spotkaniach i o związku. Czułam jakbym siedziała
przed zupełnie obcą osobą, ale dziwnie to przyznać podobało mi się to. To tak
jakby los dał nam drugą szansę, abyśmy poznali się od nowa. Kurczę, naprawdę mi
się to podoba.
Siedzieliśmy przy
kawie, ignorując ludzi obok nas. Co z mojej strony było naprawdę trudne, bo
słyszałam nasze imiona, co oznacza, że nas rozpoznali. Czy być może już
przeczytam jakiś interesujący artykuł o nas. Typu "Wielki powrót" czy
"Zagranie ze strony menażerów"
I o dziwo Andy,
który tak ceni sobie prywatność, wydała się nie wzruszony tym wszystkim. Nawet
nie reagował na lampy od aparatów. Był całkowicie pochłonięty tym co mu
mówiłam. A dalej byliśmy na temacie naszego byłego już związku.
- Chcesz mi powiedzieć, że
Miranda wmówiła Ci, że Far Away było dla nie?- kolejny raz zadałam to
pytanie, nie wierząc, że byłaby do tego zdolna.
- Tak. Nie miałem jak tego
podważyć, więc…. sama rozumiesz. Dopiero Niall powiedział mi prawdę -
wzruszył ramionami, upijając łyk kawy, która z pewnością była już zimna.
- Jestem ciekawa w czym jeszcze
Cię okłamała
- Też chcę to wiedzieć -
uśmiechnął się, patrząc mi w oczy.
- Powinniśmy się zbierać-
mruknęłam odwracając wzrok na okna, za którymi panowała już ciemność. Ile
tu siedzimy?
- Masz rację- pokiwał głową i
wstał od stołu.
Otworzył drzwi i
poczekał, aż wyjdę pierwsza i dopiero wyszliśmy z kawiarni. Stanęłam przy
samochodzie czekając, aż go otworzy czego nie robił. Chciałam się odwrócić
kiedy poczułam jego smukłe ręce na plecach. Chodź bardzo się starałam, moje
ciało zareagowało natychmiast. Przeszedł
przez nie dreszcz. Nie wiedziałam, że tak tęskniłam za jego dotykiem.
- Widziałem go już.-
przejechał palcem po prawej stronie
pleców. Piórko.
- Wiele osób ma podobne -
starałam się szukać jakiegoś wytłumaczenia.
- Śniła mi się dziewczyna,
leżała tuż obok mnie. Miała taki sam, w tym samym miejscu. Myślałem, że to
zwykły sen, a to było wspomnienie- odwróciłam się do niego.
- To nie….- przerwał mi.
- Nie wiem skąd, ale mogę
wskazać, gdzie masz inne…. Na żebrach masz różę z napisem, a przy piersi…
pistolet "happiness is a warm gun"
Przełknęłam ślinę
nie wiedząc co mam powiedzieć. Mam się śmiać, płakać? Uśmiechnęłam się słabo,
pokiwałam głową, bo nic innego mi nie pozostaje. Usiadłam do samochodu, mając
wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie wiem czemu, oswoiłam się z myślą, że mnie nie
pamięta. A teraz okazuje się wszystkiego
nie zapomniał.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Droga powrotna
minęła nam w ciszy. On na siłę nie zagadywał mnie, przez co byłam mu naprawdę
wdzięczna. Cieszę się, że za chwile wejdę do swojego pokoju i rzucę się na
łóżko, mając chodź przez chwilę wszystko gdzieś. Andy zaparkował, a ja
wyskoczyłam najszybciej jak mogłam. Podziękowałam i pożegnałam się, po czym
odeszłam zanim zdążył powiedzieć cokolwiek. Wparowałam do pokoju, nie wiedząc
co mam zrobić. Czułam się jak w jakimś amoku.
- Ogarnij się!- krzyknęłam,
zaciskając ręce w pięści. Wzięłam kilka głębszych wdechów, przebierając
się w coś wygodnego i siadając na łózko.
Nie wiem ile minęło
czasu, ale na zewnątrz rozpoczęła się wichura i po mimo moich modłów zaczęło
błyskać i grzmieć.
Czy wszystko działa
przeciwko mnie? Przecież nie zasnę. Miałam już dość tego dnia, chciałam po
prostu się położyć i odpocząć. Ale nie, bo przecież sen nie jest mi potrzebny.
Chyba, że…. Nie, nie mogę, ale nie mam wyjścia. Jeśli mam zmrużyć oczy, musze…
Stanęłam przed
drzwiami szatyna i zanim zapukałam musiałam kilka wziąć głęboki wdech. Wszystko
działo się tak szybko. Najpierw szczekanie Ares'a, potem głos Andy'ego i
przekręcanie klucza w drzwiach.
Andy? Nie wierzę, że siedziałam do 3 i to pisałam XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz