sobota, 20 stycznia 2018

Od Zaina cd. Imanuelle

Przecież doskonale wiedziałem, że robi to specjalnie. Zdradzał go jedynie ten jego niewidoczny dla innych "uśmiech". Dla kogoś to nazywało się skrzywieniem, jak dla mnie to bezczelna prowokacja. Co za arogancki, kochany aniołek.
- Kochanie moje najdroższe... Przypominam ci, że to ty bezczelnie uciekłeś do Irlandii, skazując mnie na cierpienia z powodu tęsknoty - zrobiłem poważną minę.
- Nie zwalaj winy na mnie. Ja wiedziałem, że coś jest na rzeczy, zbyt długo siedziałeś cicho, a to do ciebie niepodobne - zmrużył oczy - Łatwo po tobie poznać, a ja znam cię zbyt długo by dać się tak tandetnie nabrać - on ją ewidentnie coraz bardziej straszył. Te słowa nie były skierowane tylko do mnie, ale również do Imany, która coraz bardziej się prostowała. Nikt mi jej nie będzie straszył, mój ukochany przyjacielu.
- Więc przedstawiam wam Imanuelle Hale. Przyjechałem z nią do Austrii, na ferie - objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem do siebie, mierząc się z przenikliwym spojrzeniem Lewisa. Uniósł brew, na co przewróciłem oczami, a Hailey zachichotała, delikatnie kręcąc głową z dezaprobatą. Jak mi tego brakowało. Jak mi ich brakowało. Chłopak coś mruknął pod nosem - Jak tylko do ciebie wpadnę, to się ładnie odwdzięczę - puściłem mu oczko.
- Tak? A za co?
- O nie... znowu się zaczyna - jęknęła Hailey i odwróciła się aby wstać, ale Lewis powstrzymał ją.
- Obiecujesz? - odparł niskim tonem, a ja uśmiechnąłem się szeroko i pokiwałem głową.
- Jak mnie tylko zaprosisz...
- Ty nie potrzebujesz zaproszenia - wtrącił. Nie znoszę jak mi przerywa i był tego świadomy.
- Musisz wszystko zdradzać? - mruknąłem niezadowolony.
- Myślę, że powinna widzieć - tym razem się uśmiechnął. To był najbardziej dwuznaczny uśmiech jaki w życiu widziałem. No może nie tak bardzo, bo widywałem wiele takich, ale jeden z tych mocniejszych. Zaśmiałem się. Ładnie się będę musiał wyspowiadać Imanuelle. On to robi specjalnie!
- Znielubię cię...
- Wiem, że nie, Zain - pokręcił głową.
- No właśnie i w tym problem...
- A kochasz mnie?
- Ponad życie.
- Jakie szczęście, że moja poranne mdłości skończyły się kilka miesięcy temu, bo musiałabym rozmawiać z waszą dwójką najlepiej obok toalety - wybuchnąłem śmiechem.
- Dobra, nie będę demoralizował dzieci.
- Jakich dzieci? - spytała zainteresowana.
- Mojego przyszłego bratanka - podkreśliłem - A tak ogólnie to co u was słychać?
- W sumie nawet dobrze... Czuję się jakbym wlewała w siebie non stop wodę i nie była zdolna się jej pozbyć, jem to co w życiu bym nie zjadła, a właściwie to pójdę sobie coś wziąć, przygotować i nie potrzebuję pomocy w pokrojeniu chleba czy w przygotowaniu czegokolwiek innego - spojrzała na Lewisa, który wzruszył ramieniem, nie wiedząc o co jej może chodzić. Imanuelle też wyszła, nie wiem z jakiego powodu, ale zostaliśmy z Lewisem sami. Zmarszczyłem brwi, widząc jak wbija we mnie spojrzenie. Ten nawet po drugiej stronie ekranu potrafi.
- Co?
- No to ja się pytam co? Nie pamiętam abyś cokolwiek wspominał o tym, że Brooke zmienia wygląd - ten jak zwykle bezpośrednio, jak zwykle wspaniale. Przewróciłem oczami, tak jak miałem w zwyczaju robić, gdy miał rację. A zazwyczaj ją miał. Prawie zawsze miał. Chyba zawsze miał. I nie ukrywam, że mnie to irytowało. Nie znoszę jak ktoś mi udowadnia swoją rację, a on był jedną z tych osób, które to po prostu robiły, niemalże czysto odruchowo.
- To temat na prywatną rozmowę, w cztery oczy - nie zamierzałem się nad tym rozwodzić. Szczególnie teraz, dzisiaj, w tym momencie. Poplotkować mogę w innym terminie - I myślę, że masz obecnie większe zmartwienia.
- Wykręcasz się - o mało nie zakrztusiłem się winem. Energicznie pokręciłem głową, tym samym odpowiadając wyniosłym tonem.
- Nie. Przed tobą?
- I to mnie bardzo niepokoi.
- Lewiś...
- Dobra, dobra. Znam ja ten słodki ton głosu. Masz szczęście, że dzisiaj są twoje urodziny.
- Jak widzisz, wykorzystuję to najbardziej jak potrafię - posłałem mu szeroki, triumfalny uśmiech i wziąłem łyk wina - Chociaż nie... Mała korekta. Wykorzystuję je na tyle ile mogę.
- A na ile możesz? - ten złośliwy ton głosu zdradzał wszystko.
- Ja mogę wszystko - mruknąłem.
- Nadal kontynuujecie swoją prywatną, ale nie do końca prywatną rozmowę? - Hailey usiadła z powrotem i uniosła brew, przekonana, że jeszcze nie skończyliśmy.
- Ty kochana nie chcesz wiedzieć co my prywatnie ze sobą piszemy.
- Chyba będę musiała skonfiskować komuś telefon.
- Chyba tak... - dopowiedział chłopak.
- Ja bym go kontrolował bardziej...
- Siedź cicho, bo wbrew pozorom z Irlandii do Anglii nie jest aż tak daleko, biorąc pod uwagę fakt, że jestem zdolny się tam przedostać.
- Tylko, że ja obecnie nie jestem w Anglii.
- Kiedyś wrócisz. Musisz wrócić. Chociaż po co się fatygować, skoro sam tu przylecisz?
- Żebyś się przypadkiem mocno nie zdziwił - zmrużyłem oczy, cicho mrukając pod nosem. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, w końcu ostatnio nie było wcale okazji. Gdy wróciła Imany, Lewis znowu zaczął badać sprawę, jednak bardziej dyskretnie, totalnie mnie ignorując. Jedynie Hail mogła go lekko trzepnąć w ramię, albo wtrącić się w słowo, bo najważniejsza zasada, kobietom w ciąży się nie przerywa. A tym bardziej Hailey w ciąży.
Było już nieco późno, a z racji tego, że uwzględnili godzinę do przodu u nas, co okazało się prawdą, pożegnali się. Zamknąłem laptop, opierając się plecami wygodnie o kanapę.
- Właściwie to skąd wiedziałaś, że mam urodziny? - uniosłem brew do góry, obserwując uważnie twarz dziewczyny. Imanuelle odstawiła kieliszek na stolik i z delikatnym uśmiechem, spoglądała w moją stronę. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się słodko.
- W dobie internetu można wynaleźć wszystko - w dobie internetu? Czy w dobie, kiedy to niejaki Styles wpada na genialny pomysł? No bo kto inny ściągnąłby Lewisa i Hailey jak nie on? Więc mam prawo podejrzewać, że to wszystko jego sprawka.
Skinąłem głową, wlepiając z delikatnym uśmiechem wzrok w czerwoną zawartość kieliszka. Od dawna nie spędzałem urodzin w takim błogim spokoju, w zacisznym miejscu, z jedną jedyną osobą u boku. Nie ukrywam, że lubiłem wtedy organizować imprezę. To było dla mnie już coś normalnego. Przynajmniej pół świata wiedziało gdzie jestem. A teraz? Matko, wyobrażam sobie opisy nagłego zniknięcia. I to bezczelnie w swoje własne urodziny. A to nieładnie i niegrzecznie z mojej strony. Dlatego Austria, w dodatku taka górzysta Austria była najlepszą opcją jaką mogłem wybrać.

Imanuelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz