sobota, 20 stycznia 2018

Od Juliet cd. Andy

Nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam idąc do jego pokoju. W końcu nasza relacja nie była… jednoznaczna.  Możne by powiedzieć, że nawet nie ma jakiejkolwiek relacji. On mnie nie pamięta, a ja cóż…. Też bym chciała zapomnieć. Niestety nie umiem odmówić sobie jego towarzystwa. Ciągnie mnie do niego i nie mogę się tego wyprzeć. Chciała, a wręcz modliłam się, żeby nie otwierał. To było już przyzwyczajenie. Jest burza to i Andy musi być obok. Cieszyłam się każdym jego towarzystwem, mimo iż starałam się, żeby sobie odpuścił. Wiem, że dla nas było to idealne. Bo ile można cierpieć? W końcu się do tego przyzwyczajamy i już nigdy nie będziemy tymi samymi ludźmi…
- Nie musisz mi nic wyjaśniać. Czasu i tak się nie cofnie., więc może lepiej zostawmy przeszłość. Może powinieneś układać sobie życie na nowo. - nie myślałam, że wypowiadając te słowa poczuję taki ból. Jakby ktoś wyrywał mi cząstkę mojego serca.
- Ale ja muszę wrócić do przeszłość, chcę znów moje życie, to które było przed wypadkiem. - usiadł obok mnie.
- Nie przyszło Ci do głowy, że już nie ma do czego wracać? Uwierz mi wiele razy marzyłam, żebyś wrócił…. Wybaczyłabym Ci, teraz też Ci wybaczam, chodź to nie była Twoja wina…. Powinieneś się cieszyć, że możesz zacząć wszystko od nowa. - mruknęłam pod nosem, bojąc się, że mogę stracić kontrolę nad sowim głosem.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz?- uśmiechnął się słabo. Spojrzałam na swoje dłonie, które trzęsły się.
- Chciałabym cię nienawidzić. Chcę Cię nienawidzić! Próbuję Cię nienawidzić. Byłoby o wiele łatwiej gdybym Cię nienawidziła… Czasami myślę, że Cię nienawidzę, a potem Cię spotykam…. Z resztą nieważne. Użalam się nad sobą, przepraszam. - wstałam podchodząc do drzwi- Będzie lepiej jak pójdę
- Nie. Nie rozumiesz. Nawet jeżeli nie czujesz tego samego co kiedyś, a wiem, że to kłamstwo. Chce swoich wspomnieć, chce pamiętać każdą chwilę spędzoną z Tobą…. Bo wiem, że tylko wtedy nie byłem okłamywany. - nagle, pierwszy raz od dłuższego czasu pozwoliłam, aby to emocję mną pokierowały.
Podeszłam do niego i z głębokim wdechem dotknęłam jego ust sowimi. Wiem, że później będę tego żałować, ale tak bardzo za tym tęskniłam. Chłopak na początku wydawał się jakby był w amoku, co mu się dziwić. Jakby na mnie rzuciła się jakaś obca dziewczyna, pewnie też bym tak zareagowała.
Bałam się, że może mnie odepchnąć, ale przyciągnął mnie jeszcze bliżej i pogłębił pocałunek. Mimo, że mnie pamięta, jego usta doskonale zdają sobie sprawę z kim się całuję. Złapałam za jego żyję, chcąc jak najdłużej cieszyć się tą chwilą. Bo kiedy ona minię, będę miała wyrzuty i już nie spojrzę mu w oczy.
Kiedy zamierzałam się odsunąć, aby złapać tylko powietrze tez wbił palce w moje biodro, powstrzymując jakikolwiek ruch.
 Może coś sobie przypomniał?
Delikaty uśmiech wkradł się na moją twarz. Co jednak nie trwało długo, gdy tylko się od siebie odsunęliśmy. Zobaczyłam w jego oczach zawód? Rozczarowanie?  Nie wiem co to dokładnie było, wiem jedynie, że nie tego się spodziewałam. 
- Przepraszam…..ja…. Przepraszam- szepnęłam płaczliwie, otwierając drzwi i wybiegając jak najszybciej.
Po co ja to robiłam? Mało już moje życie jest utrudnione? Musiałam dołożyć jeszcze sprawę z nim?
Nie zdawałam sobie sprawy jaka wichura panuję na dworze, dopóki nie wyszłam  na zewnątrz. Moje włosy latały w każdym kierunku, a po ciele od razu przeszedł dreszcz. Największy chłód czułam na twarzy, mokre łzy z zimnym wiatrem to nie jest najlepsze połączenie. Nie jestem pewna, czy to Andy krzyczał, czy to był wiatr. Nie chciałam się odwrócić. Szłam przed siebie. Pozwalając by wszystkie łzy wyszły na zewnątrz, a razem z nim wypuściłam cierpienie, by po chwili na jej miejsce pojawiła się kolejna fala bólu.
Ile jeszcze minię czasu, żebym zrozumiała, że ja i on nie pasujemy do siebie. Wszechświat z nami nie współpracuję, a ja nie mam zamiaru już dłużej wmawiać sobie, że jest jakaś nadzieja. Nie po tym, co zobaczyłam w jego oczach….
Dam radę, pochodzę się z przegraną. I ze spokojem spojrzę w swoje odbicie i powiem, że mogę iść dalej, z czystą kartką. Wiedząc, w głębi duszy, że i tak będzie to rozdrapywać. Bo o prawdziwej miłości się nie zapomina…

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Nie wróciłam do jego pokoju. Pomimo burzy, pierwszy raz byłam sama. Wcale nie było aż tak źle. No może poza jednym małym, nic nie znaczącym szczegółem. Zostawiłam u Andy'ego telefon. Jedyną rzecz, która pozwalała mi, aby moja głowa była zajęta jakimiś głupstwami. 
Chodziłam po pokoju nie wiedząc, czy mam iść po swoją własność, czy może poczekać, aż sam mi ją przyniesie. Nie ma co czekać. Jestem odrosła, nie mogę uciekać przed nim. Niedługo jest śniadanie, a słysząc poszczekiwanie Ares'a byłam pewna, że jest u siebie. Ignorując fakt, że pewnie wyglądałam jakby piorun mnie trzepnął. Wyszłam na korytarz i kilkukrotnie zapukałam, od razu słysząc ciche "proszę".
- Przyszłam po telefon…  wczoraj go zostawiłam- powiedziałam od razu, widząc zdziwienie na jego twarzy.
- Leżał na komodzie - wskazał na mebel za mną.
- Dziękuje- wzięłam go i miałam zamiar wyjść.
Musiałam to wyjaśnić.
 -  Przepraszam za wczoraj, nie wiem czemu to zrobiłam. W każdym razie nie chce żebyś myślał, że należę do tych dziewczyn, które podrywają zajętych chłopaków.
- Nigdy bym tak nie pomyślał, to….. - przerwałam mu.
- Dzięki temu zrozumiałam jedną rzecz.- najpierw spojrzałam na swoje buty, a później w jego oczy. - Nie potrzebujesz mnie. 
Przygryzłam wargę. Gdzieś w środku cieszyłam się, że w końcu powiedziałam to przed nim i przed  samą sobą. 
Andy teraz jest ciekawy, jak to wszystko między nami wyglądało, ale w końcu mu przejdzie. Zobaczy, że to nic niezwykłego. On znowu by odszedł, a ja zostałabym sama. Kolejny raz.
- Juliet- zaczął niepewnie. 


Andy? :3


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz