poniedziałek, 1 stycznia 2018

Od Juliet cd. Andy

Zaczynało już się ściemiać, a ja dalej stałam przy boksie i wpatrywałam się w Dream, która miała gdzieś moje towarzystwo.
Oparłam głowę o dłoń odwracając wzrok od klaczy. Lampy oświetlały drogę do akademii, gdzie nie było żywej duszy. Mruknęłam cicho, czując chłodny wiatr na swoich barkach. Wyszłam ze stajni, podążając dłuższą ścieżką. Chciałam mieć chodź odrobinę czasu na przemyślenia. W pokoju jest za dużo wspomnień i za każdym razem kiedy pomyślę o nim mam ochotę się popłakać.
Nigdy nie myślał, że Andy będzie w stanie złamać mi serce, a jednak pomyliłam się.... Chciałabym przestań o tym myślieć, ale naprawdę mi go brakuje. Myślałam, że po czasie mi przejdzie, ale budząc się codziennie bez jego obecności, czuję jakby moje serce krwawiło coraz bardziej. Pamiętam dzień, byłam taka szczęśliwa, miałam pierwszy raz wejść do studia. Byłam umówiona z nim, miał po mnie przyjechać, ale jak można się domyślić nie zjawił się. Cały czas dzwoniłam do niego, nie odbierałam. Byłam pewna, że coś wyskoczyła mu z zespołem. I, że następnego dnia oddzwoni, ale telefon pozostawał cichy. Za każdym razem, kiedy dostałam wiadomość liczyłam, że była właśnie od Andy'ego. Miesiąc później pojawiły się pierwsze zdjęcia jego i Mirandy. Byłam więcej niż w szoku, nie dawał znaku życia, a on tak po prostu uśmiechał się spoglądając na nią, tak jak robił to że mną. Wybrał ją. Nawet nie mówiąc dlaczego, a teraz doszła to tego ta amnezja. Mogłabym ją wykorzystać i przypomnieć mu mnie i nasza miłość.  Mogłabym. Ale widząc jego szczęście byłabym podła. Mogę cierpieć przez długie lata. On musi być szczęśliwy.
Moje ciało zaczęło drżeć, objęłam się ramieniem, chcąc chodź przez chwilę ogrzać się. Z dala dobiegł o szczekanie psa, zanim zdążyłam się odwrócić zwierzak skakał przy moich nogach.
- Ares- podrapałam to po główce.
Gdzieś musi być jego właściciel.
- Przeprszam, nie wiem co mam zrobić, żeby przestał na Ciebie skakać- kucnął przy nim, zapinając go na smyć.
- Przyzwyczaiłam się- wzruszyłem ramionami..- Daj mu czas to się odzwyczai- powiedziałam, zaczynając ruszać w stroje akademii.
- Chcę porozmawiać.- stanął przede mną.
Spojrzałam w górę, jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot.
- Nie widzę takiej potrzeby.
- Co mam zrobić, żebyśmy normalnie rozmawiali?- spytał, stając przy moim boku.
Wytłumacz mi co się zmieniło w twoich uczuciach. Mówiłeś, że mnie kochasz.. A! Przecież zapomniałam. Ty nie pamiętasz.
- Czyż właśnie tego nie robimy?
- Odpowiedziałaś pytaniem na pytanie?-mruknął.
Może aż tak się nie zmienił.
- Wiem, tego nie lubisz. Ale rozmawiamy.
- Dobrze- westchnął.- Powiedz mi w końcu  kim byliśmy dla siebie.
- Już ci to tłumaczyłam, Andy. - jego oczy błysnęły, jakby wiedział, że go okłamuje.
- Skoro nie odwzajemniłem Twoich uczuć.- zrobił cudzysłów-  to skąd znałaś moją mamę? Byle komu bym jej nie przedstawił- ciągnął dalej.
- Nie wiem, o czym wtedy myślałeś- uśmiechnęłam się lekko, przypominając sobie jak bardzo stresowałam się spotkaniem.
- Więc pomóż mi to sobie przypomnieć.
- To było dano temu. Tamtego Ciebie nie ma i ja też jestem inna- powiedziałam cicho.
Przez moje ciało przeszedł kolejny dreszcz. O moją głowę obiło się kilka kropel deszczu. Andy bez słowa zdjął swoją kurtkę i położył ją na moje ramiona. Powinnam się nie zgodzić, w takim nim się zakochałam. A nie mogę, żeby moje uczucia wygrały. On ma Mirande.
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się do niego twarzą w twarz.
- Po prostu zapomnij, że się znaliśmy. Ciesz się dziewczyną- wytarłam policzki, sama nie wiedząc, czy były to łzy czy deszcz. Pewnie jedno i drugie.
Wzięłam jego kurtkę w dłonie i wyciągnęłam w jego stronę.
- Mam nadzieję, że zmieniłeś zdanie o zaręczynach... Miranda na pewno na to liczy- uśmiechnęłam się, zakładając ręce na piersi.
Ruszyłam do przodu nie śpiesząc się. Andy i tak nie pójdzie za mną.





Andy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz