niedziela, 27 listopada 2016

Od Mary

-Za 200 metrów skręć w lewo - oznajmił mechaniczny głos kobiety z Google Maps.
Posłaniec przeciągnął się na siedzeniu obok mnie po czym z powrotem zapadł w sen. Uśmiechnęłam się. Matka zapisała mnie do Morgan University, a teraz jechałam tam z Haru i Posłańcem aby kontynuować naukę. Zobaczyłam tablicę z napisem "Morgan University, Akademia & Stadnina". Skręciłam w podanym kierunku. Malownicze tereny, wiele łąk i lasów... Podobno dopiero co ją otwarli i uczy się tu jedynie Cole Stewart - syn właścicieli - oraz Jennifer Rhiannon która podobno przyjedzie zaraz po mnie. Ale kto wie czy nowi uczniowie nie przyjadą już jutro? Pogłaskałam kotka. Wjechałam do bram stajni. Zaparkowałam i obudziłam swojego pupila. Czas aby się wreszcie trochę poruszał. Otworzyłam przyczępę.
-Hej Haru. To twój nowy dom, kochana - pogłaskałam delikatnie, klacz po chrapach.
Zarżała cicho i dała się wyprowadzić. Nie do końca wiedziałam co i jak, więc podeszłam do najbliższej osoby.
-Eee.... Cześć. Wiesz może gdzie znajdę boks dla mojej klaczy i biuro właścicieli? - powiedziałam do chłopaka siedzącego na płocie.
Widać było że jest ode mnie starszy. Oceniałam go na powyżej 21 lat. Zaśmiał się i zeskoczył z belki. Czemu się śmiał? Przecież nie wiedziałam kim jest. Może jakoś go uraziłam? No albo jest tu nowy. Chociaż... Wątpię w to.
-Hej. Jestem Cole Stewart. A ty to...? - uśmiechnął się.
Jak mogłam zapomnieć! Przecież jest taki podobny do swojego ojca, którego poznałam na zawodach w Meksyku...
-Em... Mara Todd-Brighton. Jestem tu raczej nowa i nie za bardzo się orientuję - mruknęłam.
-No tak. Można się było domyślić. Oprowadzę cię i pokażę ci twój pokój, Maro - powiedział.
***
Mój pokój pod numerkiem 21 był niebiesko-fioletowo-biały. O dziwo znalazłam w nim komputer i wszystkie potrzebne mi podręczniki. Na ścianie wisiał plan zajęć, a na łóżku plan akademii i stajni oraz wszystkie potrzebne mi informacje. Cole ukradkiem wyszedł z pokoju. Nie zauważyłam jego zniknięcia aż nie spojrzałam na drzwi. Znajdowały się tam imiona wszystkich pracowników Morgan University. Usiadłam na łóżku. Nie miałam ochoty się wypakowywać. Teraz moim celem była przejażdżka na grzbiecie Haru, gdzieś w las. Zabrałam ze sobą telefon. Postanowiłam także zajrzeć do kuchni i poprosić Marię lub Vandę o jakiś prowiant. Może się zgodzą.
***
Zrobiło się ciemno, a ja spałam obok Haru, na polanie. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nagle usłyszałam jakiś głos. A może głosy? Szybko wstałam i osiodłałam moją klacz. Tylko gdzie jechać? Spanikowana postanowiłam zapytać tej osoby o drogę powrotną do akademika. Kto wie czy nie jest to jeden z uczniów?

<Ktosiek?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz