wtorek, 29 listopada 2016

Od Adeline CD. Belli

Na szczęście nie stało się nic wielkiego, gapa ze mnie. Gdy Bella wyszła z pokoju skierowałam się do lodówki. Wyjęłam z niej szklaną butelkę z pomarańczowym sokiem, do połowy opróżnioną przeze mnie w czasie drogi do akademika. Daisy uniosła łeb, przyglądając mi się z zaciekawieniem. Przyłożyłam butelkę do obolałego miejsca na głowie, co uśmierzyło nieco ból. Spojrzałam na zegar ścienny, jego wskazówki ustawiły się na godzinie 23:27. Było już późno, jednak nie odczuwałam zmęczenia, wręcz przeciwnie - byłam pewna energii, mimo towarzyszącego mi wciąż bólu głowy. Wiedziałam, że nie pójdę spać przez najbliższe dwie godziny, to było pewne, co zatem mogłam ze sobą zrobić? Nagle mnie olśniło, pomysł wydawał mi się świetny! Odłożyłam butelkę do lodówki, wyjmując z niej przy okazji potrzebne rzeczy do realizacji mojego zadania. Upiekę ciasteczka, mogłabym poczęstować nimi Belle, o ile jeszcze nie śpi. Tak w ramach podziękowania za dobry uczynek.
Po niecałej godzinie ciastka byłe gotowe. Wzięłam jedno z około tuzina wypieków, leżących na różowym talerzu. Powiem nieskromnie, smakowały znakomicie. Czekoladowe pyszności, kruche i słodkie z rozpływającymi się w ustach kropelkami czekolady. Wizyta po północy mogła nie być dobrze przyjęta ze strony właścicieli akademika, jednak nikt nie musiał się dowiedzieć. W ostatniej chwili przed wyjściem z mieszkania przypomniało mi się, że przecież kompletnie nie wiem, gdzie mieszka Bella!
-Dla chcącego nic trudnego, co nie, Daisy? - mruknęłam pod nosem, wychodząc na oświetlony korytarz. Daisy skamląc oznajmiła mi przejrzyście, że nie życzy sobie ponownego pozostawienia jej samej. Westchnęłam i poczekałam, aż golden retriever również opuści mieszkanie. Zamknęłam je na klucz, po czym ruszyłam z talerzem ciastek w dłoni na poszukiwania pokoju Belli. Najpierw zapukałam do 22, nikt mi nie otworzył, więc ruszyłam dalej. Owszem, Bella mogła spać, wolałam się jednak o tym przekonać osobiście. Stanęłam z Daisy obok przed  drzwi pod numerami 23, 34, 38 i 41, jednak nikt nie raczył nam otworzyć.
-Sprawdzimy jeszcze ze trzy numery, okej? - zwróciłam się do Daisy, która przyglądała się w milczeniu ciastkom na talerzu. Dla niej nie liczyło się miejsce, czas, ważne było, że w pobliżu było coś do jedzenia. Mały  łakomczuch. Przyszedł czas na drzwi z numerem 37. Zapukałam, czekając chwilę na reakcję właściciela. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam cichy dźwięk, oznaczający przekręcanie klucza w zamku drzwi.
-Adeline? Co ty tu robisz? - zapytała Bella, nie kryjąc swojego zdziwienia.
-Wybacz, że cię nachodzę, ale może masz ochotę na ciastka?

Bells? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz